Środowy wieczór w klubie „Zaraz wracam tu” na krakowskim Kazimierzu był prawdziwą ucztą dla fanów brzmień progmetalowych i podobnych. Koncert pierwotnie zapowiadany na 19:30 nieco opóźnił się w czasie, głównie za sprawą kłopotów technicznych z odsłuchami. Gdy już muzycy z As Night Falls poustawiali swoje instrumenty i uporali się z problemami, a wokalistka kapeli przebrała się, zespół rozpoczął swój występ.
Repertuar zaprezentowany w czasie tego koncertu został trochę okrojony w stosunku do tego, co As Night Falls gra zazwyczaj. Rozpoczęto od utworów: „My Memory” i „In This Life”. Na uwagę zasługiwały ostre brzmienia oraz nieprzeciętne możliwości głosowe wokalistki Anny Achtelik. Brzmienie wokalne As Night Falls można porównać do Therion, a instrumentalnie grupa przypomina momentami nawet Nightwish. Początkowo zespół nie wzbudzał większego entuzjazmu niezbyt licznej publiczności, ale z każdym utworem było coraz lepiej. Myślę, że kapela powinna występować razem z pochodzącym z Bielska Białej Victorians, ze względu na zbliżony styl gry. Potem muzycy zagrali: „The Fire That Still Burns”, „E.T.” (swoją drogą to bardzo ciekawe wykonanie coveru Kate Perry), „Winter Dream”, “Unspoken”, “Nemo” oraz po polsku “Tam wysoko”. Koncert zakończyły utwory: „Final Destruction” i „My Secret Place”. W międzyczasie poinformowano ze sceny, że przy barze jest do kupienia EP-ka zespołu. Wydawało się, że to będzie koniec występu, ale publiczność nie pozwoliła na to, więc grupa pojawiła się ponownie, wykonując na bis „Next To You”, który miał być zagrany wcześniej.
Potem muzycy z As Night Falls zajęli się pakowaniem swojego sprzętu, a w tym czasie na scenie zainstalował się zespół Nonamen. I tu miała miejsce niespodzianka: basista nie mógł grać koncertu, gdyż tego dnia miało przyjść na świat jego dziecko. Zastąpił go więc Adrian Swarowski z grupy Structure of Reason. Był to w ogóle drugi występ Adriana z Nonamen. Żeby Adrianowi było łatwiej, muzycy tak musieli się ustawić, aby Adrian widział jak gra Maciej Dunin-Borkowski (udzielający się także w HellHaven). Tym sposobem mieliśmy piękny układ sił krakowskiej sceny art-rockowej. Wśród widowni pojawili się także muzycy z Killsorrow. Po krótkim wstępie Nonamen wykonał „Black Mountains”, a następnie „Emily”, „Breath No More”, „Necrocreative”, „From The Enslaved”, „Sleepingfall” i na koniec „Red Rose”. Ale to nie było wszystko, co muzycy zamierzali zaprezentować tego wieczoru – podobnie jak w przypadku As Night Falls publiczność nie pozwoliła tak łatwo zespołowi zakończyć koncertu i tym sposobem zagrali na bis aż dwa utwory. Brzmienie Nonamen nie odbiega za bardzo od tego, które jest udziałem As Night Falls, chociaż wokalistka ma inny styl śpiewania, a zamiast klawiszy mamy skrzypce elektryczne, których dźwięki przypominają trochę takie zespoły jak Kansas czy RSC. Szkoda, że zabrakło wykonania „Master of Puppets”, chociaż publiczność domagała się tego utworu, a argument, że „każdy basista potrafi zagrać ten kawałek” spotkał się z gwałtowną reakcją basisty ;-).
W połowie koncertu kilka osób z publiczności szalało na całego, co jest bardzo pozytywnym sygnałem. Około 22:40 zakończono występy. Fanom nie pozostaje teraz nic innego, jak czekać na kolejne koncerty i mieć nadzieję, że w końcu usłyszą „Master of Puppets” w wykonaniu ze skrzypcami. Mimo tego małego niedosytu koncert należy zaliczyć do udanych. Niewielki klub był doskonałym wyborem dla niezbyt licznej publiczności, która bardzo szybko podłapała, o co w tym całym graniu chodzi.