Cykliczna impreza ProGGnozy na dobre nabrała już tempa. Szkoda tylko, że publiczność nadal niezbyt dopisuje, choć ostatnia sobota maja w Zaścianku należała naprawdę do ciekawych. Ma ProGGnozach 12 miały zagrać trzy zespoły, lecz niestety Wojtek Fedkowicz ze swoim Noise Trio nie dotarł na miejsce. Tym sposobem mieliśmy nieco krótszą, ale równie interesującą imprezę. Niestety emocje piłkarskie związane z finałem Ligi Mistrzów wzięły tego dnia górę, co negatywnie wpłynęło na frekwencję w klubie Zaścianek.
Około 19:40 na scenie pojawił się wrocławski zespół Przeciwziemia. Kapela ta korzysta z dość bogatego instrumentarium i muzycy, co kilka utworów zmieniali instrumenty, a było ich całkiem sporo. Wokalista Bartek Sobieraj przez większość koncertu grał na gitarze dwunastostrunowej, w pojedynczych utworach korzystał też z jej czterostrunowej miniaturowej wersji, jak też z instrumentu o ciekawej nazwie saz - czyli czegoś w rodzaju lutni oraz z cowbell (krowiego dzwonka) uderzanego pojedynczą pałeczką od perkusji. Klawiszowiec Przemek Banaszek w jednym z utworów grał na akordeonie, a w innym utworze („Covered By The Sun” pochodzącym z debiutanckiej EP-ki) przerabiał wokale gitarzysty, Dawida Pępkowskiego, na efekt przypominający użycie vocodera. Część kawałków była śpiewana w języku polskim, a część po angielsku. Było ciekawie - to zawsze jakieś urozmaicenie - choć muszę się przyznać, że EP-ka grupy Przeciwziemia zbytnio mnie nie przekonała do jej muzyki (może poza dwoma utworami). Za to na żywo Przeciwziemia wypada naprawdę bardzo interesująco.
Po godzinnym występie Przeciwziemii, podczas 15-minutowej przerwy do występu przygotowywał się zespół Archangelica. Wygląd wokalisty może niektórych szokować, ale bardziej wzbudzać podziw z powodu faktu, że Krzysiek Sałapa, pomimo swojej niepełnosprawności, rewelacyjnie realizuje się jako wokalista. Ciekawostką jest także tematyka tekstów, która w dzisiejszych czasach wydaje się być niemodna (np. o żołnierzach AK). W tajemniczym półmroku z głośników popłynęło intro doskonale znane z płyty zespołu, a potem muzycy rozpoczęli swój występ od „Light Transmission”. Po nim, już do końca grali wyłącznie utwory z płyty „Like A Drug” w nieco zmienionej kolejności. I tak publiczność usłyszała kolejno: „Confession”, „Let Me See The Trees” i „The Journey”. Potem - co było pewną niespodzianką – perkusista musiał się odpowiednio przygotować do spełnienia innej roli. A mianowicie, z racji tego, że w zespole nie ma klawiszowca, a w utworze „Cathedral” sporo jest partii z udziałem klawiszy, więc ich brzmienie, podobnie jak to robi obecnie wiele zespołów, odtwarzane było z laptopa i to właśnie perkusista musiał zająć się jego obsługą. Potem jeszcze grupa zagrała „Midnight Train”, długo oczekiwany utwór tytułowy z płyty - czyli „Like A Drug” (Krzysiek na samym początku koncertu uprzedził, że ten utwór zagrają na pewno), „The Night Passage” i na zakończenie „When All Is Gone”. W paru kawałkach na płycie żeńskie wokale dodała Natalia Matuszek, ale z racji tego, że była nieobecna na koncercie, zespół musiał sobie z tymi utworami poradzić bez niej. Wydawało się, że na tych dziesięciu utworach Archangelica zakończy swój występ, ale muzycy przygotowali na bis cover grupy Type O Negative pt. „My Girlfriend’s Girlfriend”.
Potem była okazja do wspólnych zdjęć i rozmów z muzykami. Jak już wspomniałem na wstępnie tej relacji, z racji tego, że w tym samym czasie telewizja transmitowała finał Ligi Mistrzów, publiczność niestety nie dopisała. Ci, co nie przyszli, mają czego żałować…