Zobaczyć i posłuchać Millenium na żywo można tak rzadko, jak wypatrzeć na nieboskłonie przemykającą Kometę Halleya. Nie ma w tym ani grama przesady, gdyż ostatni koncert jaki widziałem miał miejsce w DOK Tęcza 13.12.2009r. Został on zarejestrowany i wydany na płytach CD oraz DVD. Zespół pojawiał się jeszcze tu i ówdzie, jednak proza życia nie pozwoliła mi na udział w tych wydarzeniach. Dlatego też każda zapowiedź o pojawieniu się zespołu Millenium na scenie godna jest uwagi. Kiedy gruchnęła wieść o tym, że muzycy zagrają w krakowskiej Rotundzie, pałałem ogromną nadzieją na przeżycie osobliwego, nacechowanego ogromem emocji muzycznego misterium. Jednym z ważniejszych powodów mojego wielkiego apetytu na ten koncert jest bez wątpienia piętnasta rocznica działalności oficyny wydawniczej Lynx Music. Choćby dlatego można się było spodziewać wyjątkowego koncertu. O tym, że Millenium jest dla mnie najważniejszym zespołem grającym ambitną muzykę w naszym kraju, rozpisywać się szeroko chyba nie muszę.
Nadszedł wreszcie ten dzień, 14 czerwca, kiedy to miała spełnić się nadzieja na muzyczną ucztę i obcowanie z twórczością ulubionego zespołu. Szybka podróż do Krakowa, błyskawiczny przelot przez półki z płytami na dziale „Muzyka i rozrywka” w pewnym gigantycznym sklepie i czym prędzej do klubu Rotunda. A w środku sami wierni fani zespołu, kilka dobrze znajomych twarzy i w roli głównej ukochane Millenium. Na scenie Rotundy tego wieczoru pojawili się: Łukasz Gall – wokalista o niesamowicie czystym i mocnym głosie oraz nienagannej angielskiej wymowie, Piotr Płonka – rewelacyjny gitarzysta, Krzysztof Wyrwa – jeden z najlepszych basowych gitarzystów w Polsce, Tomasz Paśko – bębny i Ryszard Kramarski – wirtuoz czarno-białych klawiszy, kompozytor, aranżer, człowiek wielu talentów.
Zespół z myślą o tym koncercie przygotował wyjątkowy spektakl w dwóch aktach. W części pierwszej w roli głównej pojawił się album „Vocanda”, którego premiera miała miejsce jesienią 2000 roku, ale kilka tygodni temu zespół tchnął nowe życie w ten materiał, wydając go na płycie winylowej. Ten album grupy Millenium do dziś uznawany przez wielu słuchaczy za przełomowe dzieło polskiego artrocka stał się motywem przewodnim tego wieczoru. Nie mogło być inaczej. Piętnasta rocznica działalności Lynx Music oraz ponowne pojawienie się krążka „Vocanda” na rynku to wystarczające powody, by wykonać ten materiał w całości przed swoją wierną, licznie przybyłą publicznością.
Przejmująca historia pięknego, bogatego i korzystającego w pełni z uroków życia, młodego biznesmena Daniela, opowiedziana przez Millenium na płycie trzynaście lat temu, zyskała na scenie zupełnie nowy wymiar. „Vocanda” zagrana na żywo wzbogacona została o czytane przez Karolinę Leszko didaskalia. Pozwoliło to na głębsze zrozumienia treści albumu tym, którzy być może po raz pierwszy zetknęli się z tym materiałem. Kompozycje z „Vocandy” poddane zostały lekkiemu liftingowi w warstwie muzycznej. Jednak zabieg ten był na tyle delikatny, iż nie zmącił mojego umysłu i nie przeszkodził mi w ponownym przeżyciu tej opowieści. Na koncercie muzyków odważnie wspierał Darek Rybka, grający na saksofonie w Moonrise, ale także pojawił się na ostatniej płycie Millenium „Ego”.
„Vocanda” na żywo wypadła wyśmienicie. Pełny profesjonalizm, perfekcja, a jednocześnie niebywała fantazja muzyków podniosła ten album do rangi arcydzieła. Nie ma co mnożyć komplementów. Mieliśmy do czynienia z muzyką najwyższej próby pod każdym względem, w najdrobniejszym jej szczególe.
W części drugiej koncertu zespół uraczył swoich fanów kilkoma fantastycznymi utworami. I tak z płyty „Puzzle” usłyszeliśmy „We Try Again” i „The Sin” przedzielone kompozycją „Born In 67” ze zjawiskowego tegorocznego albumu „Ego”, będącego dla mnie jak na razie płytą roku 2013. Z krążka „Exist” zespół wykonał dwie epickie suity: „Embryo” i „Road To Infinity”, a pomiędzy tymi utworami znalazły się: „Higher Than Me” – dynamiczny rockowy fragment z płyty „Reincarnations” i „Demon” z albumu „Interdead” będącego drugą częścią trylogii o trzech braciach. Publiczność nagrodziła zespół gromkimi brawami i owacją na stojąco, skutecznie wywołując bisy. Złożyły się na nie: szlagier „Light Your Cigar” z „Reincarnations” i „Drunken Angels” z „Deja Vu”. Trzeba przyznać, że zespół dobrał repertuar drugiej odsłony piątkowego koncertu bardzo starannie, unikając powtórek z koncertu w krakowskiej Tęczy w grudniu 2009 r. Można by narzekać, że zabrakło jakiegoś z utworów, na który mieliśmy ochotę i nadzieję, że podczas tego koncertu go usłyszymy. Tak dzieje się na każdym koncercie, w którym biorę udział. Zawsze czegoś mi brakuje. Występ Millenium nie stanowi wyjątku pod tym względem. Świadczy to jedynie o bardzo wysokim poziomie całego muzycznego katalogu zespołu.
Na szczególną uwagę zasługuje postać lidera – Ryszarda Kramarskiego. Ta drobna i niepozorna postać jest perfekcyjnym mózgiem tego wielokanałowego przedsięwzięcia, na które składa się komponowanie i aranżowanie repertuaru Millenium, jak również praca w studiu oraz trzymanie w ryzach całego wydawnictwa Lynx Music. Muszę wyznać, że trochę mu zazdroszczę. Rysiek jest człowiekiem realizującym z olbrzymią pasją swoje kolejne pomysły. To perfekcjonista w każdym calu. A na dodatek to właśnie on podejmuje się za każdym razem organizacji koncertów Millenium. Niezwykła wręcz energia uskrzydla tę postać. Chciałbym z pozycji wiernego fana wyrazić ogromny szacunek i podziękowanie za całokształt, Panie Ryszardzie.
Kto nie był na tym koncercie niechaj żałuje i to bardzo mocno. Było to skrupulatnie zaplanowane, przemyślane i niezwykle mądrze poukładane widowisko, bez zbędnego kuglarstwa, efekciarstwa i wszechobecnej jarmarcznej pstrokacizny. Dobór repertuaru, dźwięk, światła stworzyły niepowtarzalny, eteryczny i niezwykle subtelny klimat. Czuć było intymną więź pomiędzy muzykami i publicznością. Może są koncerty, na których jest liczna widownia, grzmiący aplauz, ale z pewnością nie są one tak emocjonujące jak występy Millenium. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz dane mi było obcować z muzyką tak w pełni, jak podczas tego wieczoru. Może tylko koncert U.K. niósł ze sobą tak wielki bukiet emocji.
Millenium to zespół z najwyższej półki. Jestem pewien, że reprezentują o wiele wyższy poziom od uznanych światowych autorytetów z dziedziny rocka progresywnego. Jest to zespół konsekwentnie dążący do wyznaczonego przez siebie celu, budujący swój wizerunek w oparciu o pracę i uczciwość artystyczną. Jest to bez dwóch zdań muzyczna światowa czołówka. Kto nie wybrał się na piątkowy koncert do krakowskiej Rotundy, a mógł tam się znaleźć, stracił możliwość obcowania z prawdziwą sztuką. Ominęły go fantastyczne muzyczne doznania. Jeżeli kiedykolwiek nadarzy się wam okazja posłuchać Millenium na żywo, proszę, nie przegapcie tej okazji, bo nie zdarza się ona zbyt często. Pełny wachlarz muzycznych wrażeń z bardzo wysokim stanem emocjonalnym gwarantowany.
Foto: Iwona Serafin-Błaszkiewicz