'Alchemy' w Cheltenham: Rozmowa z Agnieszką Świtą
MLWZ: Powiedz nam coś więcej o roli, którą odgrywasz.
Agnieszka: Jestem węgierską księżniczką skazaną na więzienie za długi ojca. Kołysanka, którą pamiętam z dzieciństwa zawiera wskazówki, jak w labiryncie znaleźć jeden z trzech artefaktów, które zestawione razem otworzą wrota miedzy światem żywych i umarłych. Moja postać to również klucz do metaforycznego zrozumienia słowa Alchemia; co oznacza nie tylko zmienienie ołowiu w złoto ale również nienawiści w miłość. Naiwnie ufam obietnicom Jagmana, że mnie uwolni i pałam chęcią zemsty gdy sobie uświadamiam, że mnie oszukał. Duchowa alchemia staje sie gdy miłość do Willama oczyszcza moje serce początkowo pełne nienawiści. Umieram w bójce ulicznej, próbując ochronić Willama od pchnięcia nożem, a gdy powracam ze świata umarłych, chronię go przez duchami. To również ja wymierzam sprawiedliwość w finałowej scenie gdzie dobro triumfuje nad złem rzucając Jagmana na pastwę duchów.
MLWZ: Jak wyglądały przygotowania do wystawienia 'Alchemii' w Cheltenham?
Agnieszka: Przemyślałam, jak Amelia się zmienia w całej historii. Przez ostatnie sześć miesięcy miałam folder 'Alchemii' przy łóżku i analizowałam każdy utwór. Notowałam, co zrobię przy każdym wersie, jak to będzie sie zgadzać z muzyką i wyglądać w kontekście innych postaci. Gdy już miałam sama jasny obraz, łatwiej było to wszystko uzgodnić z reżyserami. Na stałe mieszkam w Londynie, a próby odbywały sie w poniedziałki w Cheltenham, co było utrudnieniem, więc oczywiście musiałam przygotowywać się po części sama.
MLWZ: Czy były jakieś wpadki podczas występów?
Agnieszka: Pierwszy utwór, gdy Jagman otwiera drzwi mojej celi więziennej i podnosi mnie z ziemi udając, że mnie uwolni …Miałam na sobie wysoko sznurowane wiktoriańskie buty. Zaczęłam powoli wstawać i poczułam, ze haczyk się zaczepił za moją więzienna sukienkę no i niestety juz wyżej nie mogę wstać… i w sobotę w utworze 'Street Fight'… scena, gdy rzucam się na Bena Greavesa próbując ocalić Williama od pchnięcia nożem. Trochę się zbyt dynamicznie na niego rzuciłam i w rezultacie wyszło na to, że mnie uderzył w brzuch tak, że aż mi zaparło dech na dłuższą chwilę. W zupełności moja wina, ale był to ostatni spektakl, więc szliśmy na całość.
MLWZ: Jakieś ciekawe komentarze od fanów?
Agnieszka: Zadziwiające jak uważnie ludzie oglądają… jedna pani przyznała, że scena gdzie umieram, była wzruszająca, tylko dlaczego mrugnęłam jak już nie żyłam? Dwoje dzieci płakało i rodzice musieli im obiecać, ze zobaczą mnie po spektaklu, bo tak naprawdę nie umarłam. W scenie, gdzie rzucam Jagmana na pastwę duchów jeden z widzów skomentował, że jak na wiktoriańskiego gentlemana Jagman miał bardzo brudne buty. Jeden z fanów zapytał mnie również, o co to chodziło, że wyglądałam, jakbym miała wybuchnąć śmiechem w połowie utworu 'Quarternery Plan'. Za to mogę podziękować naszym muzykom… wprawdzie spod sceny nie byli widoczni dla publiczności natomiast wykonawcy widzieli ich dokładnie.
MLWZ: Co dalej z Alchemią?
Agnieszka: Rozmawiamy o wystawieniu 'Alchemii' w Londynie, co będzie się wiązało z dostosowaniem spektaklu do wymogów nowej sceny w zależności od teatru. Jest to nowa i bardzo ekscytująca perspektywa.