Ozric Tentacles - Kraków, klub Studio, 23.10.2013
W środę, 23 października, mieliśmy zaszczyt gościć w Krakowie brytyjski zespół Ozric Tentacles. Obecnie to już właściwie kapela rodzinna, gdyż większość jej członków łączą więzy rodzinne. Koncert w Krakowie odbył się w ramach jubileuszowej trasy z okazji 30-lecia istnienia zespołu. Czy jubileusz wypadł okazale? Artystycznie tak, ale gości na swoim święcie zespół nie miał zbyt wielu. Z racji słabej sprzedaży biletów, dzień wcześniej organizator wpadł na pomysł, aby osobom, które zamówią w klubie Rock Serwis Cafe jedzenie i napoje za kwotę co najmniej 25 złotych zafundować wejściówki na koncert. Lista „szczęśliwców” liczyła 30 osób.
Parę minut po godzinie 20-tej, w formie supportu, na scenie zainstalował się prezenter odtwarzający muzykę z aparatury. Niestety spora część widowni zawiodła się na jego „występie”, bowiem często nie było go na scenie, a aparatura sama odgrywała muzykę. Poza tym wadą tego „niby koncertu” był fakt, że trwał on zdecydowanie za długo (około godziny). Podczas jego trwania znaczna część, niezbyt licznej zgromadzonej publiczności opuściła salę przemieszczając się do baru i tam oczekiwała na początek koncertu głównej gwiazdy wieczoru.
Po tym, mało interesującym graniu, parę minut po godzinie 21-szej, na scenie pojawił się wreszcie zespół Ozric Tentacles. Jako pierwszy został zagrany utwór „Dots Thots”. Niestety bardzo duże zastrzeżenia można było mieć do akustyka, który wpadł na pomysł całkowitego ogłuszenia słuchaczy. Efektem tego były świdrujące brzmienia klawiszy, wywołujące niemiłe uczucia, zaś zbyt duże nagłośnienie uniemożliwiało właściwy odbiór muzyki. Przegłośniony koncert to niestety zjawisko bardzo negatywne. Za to znacząco lepiej sprawił się oświetleniowiec, który zaoferował zgromadzonej publiczności niesamowite widowisko świetlne. Ogólnie, jak na środek tygodnia, był to trochę za późno rozpoczęty koncert, gdyż już po 22-giej ludzie powoli zaczynali opuszczać salę. Niezrażona tym kapela kontynuowała jednak swój występ i ostatecznie koncert zakończył się około dwadzieścia pięć minut przed północą. Kto został do końca, ten przeżył niesamowity, prawdziwie „odlotowy” koncert. Koncert z gatunku takich, jakie nieczęsto odbywają się w naszym kraju.