CETI - Aberdeen (Szkocja), Lemmon Tree, 3 i 12.10.2013

Yabi Weihmann

CETI akustycznie – Aberdeen, 3.10.2013 (+ Amy Sawers i Craig J. Davidson)

CETI – Aberdeen - 12.10.2013 (+ Bisongrass i Trashist Regime)

 

ImageZamieszkująca Wyspy Brytyjskie Polonia wytęskniona polskiej muzyki i kultury od lat jest bardzo spragniona swoich idoli. Docierają więc tu rożni polscy wykonawcy, od zespołów rockowych poprzez kabarety aż na teatrach skończywszy. Często niestety są to wyjazdy za chlebem, gdyż w Polsce, jak wszyscy twierdzą, sytuacja kultury jest tragiczna. Często też poziom przybyłych wykonawców jest, delikatnie mówiąc, dyskusyjny. Także tutejsza publiczność była bardzo ciekawa polskiej gwiazdy o kosmicznym pochodzeniu. Później okazało się, że to rzeczywiście gwiazdy nie z tego świata. Tym razem było inaczej, do Szkocji wjechał prawdziwy tur, czołg czy pocisk armatni – legendarny wokalista Grzegorz Kupczyk ze swoim zespołem CETI. Tak się szczęśliwie złożyło, że miałem możliwość być na obu koncertach tej jednej z największych grup polskiego rocka podczas trwającej kilka tygodni trasy promującej nowy album zespołu „Ghost Of The Universe – Behind The Black Curtain”, wydawcą której jest brytyjska firma Fat Hippy Records.

Pierwszy koncert to zestaw akustyczny. Wystąpiły dwa supporty poprzedzając Grzegorza z zespołem i dając nieco typowo kameralnego klimatu. Poziom bardzo przyjemny, a wykonanie przypominające troszkę muzykę celtycką. Po około 40 minutach na scenę weszli ludzie z CETI, uśmiechnięci i bardzo szczęśliwi. Po kilkudziesięciu sekundach rozpoczęło się granie. Od pierwszych nut wiadomo było, że jest to poziom światowy, daleko wyższy od wielu polskich „przybyszów”, których miałem okazję słyszeć w ostatnim czasie. Bez zbędnej bufonady czy udawania posypały się jak perły piosenki jedna po drugiej. Grzegorz trochę po polsku, trochę po angielsku zapowiadał kolejne utwory i doskonale bawił publiczność. Co mnie zaskoczyło - w ogóle nie dało się odczuć, że to Polak - świetny akcent, krótkie, konkretne riposty i cały czas uśmiech na twarzy. Tak samo zachowywali się pozostali członkowie grupy. Moją uwagę przykuła jedyna kobieta w zespole, Maria, grająca na instrumentach klawiszowych i śpiewająca cudnym aksamitnym głosem. Poziom wykonawczy był naprawdę wysoki. Nie znałem żadnej z piosenek zespołu, ale widziałem reakcję dość licznie zebranej polskiej publiczności, która śpiewała wiele z nich, sądzę więc, że były to znane w ich kraju przeboje. Cały koncert zakończył się dwoma bisami, trwał około 1,5 godziny. Porozmawiałem trochę z moim polskimi przyjaciółmi obecnymi na koncercie i oni wyjaśnili mi, że takie utwory jak „Miłość, nienawiść, śmierć” (musiałem zdrowo napocić się, aby to powtórzyć) czy „Na progu serca” to megahity z czołówki list przebojów, a dwa ostatnie to legendarne numery z historii polskiego rocka, a jeden z nich to hymn młodzieży z okresu walki o niepodległość Polski, który podobno, jak dowiedziałem się od polskich przyjaciół i fanów CETI i Kupczyka, może zabrzmieć właściwie tylko w wykonaniu tego solisty. Jak tego posłuchałem to myślę że mają rację.

Dwa tygodnie później byłem obecny na kolejnym koncercie CETI, już z repertuarem czysto elektrycznym. Zespoły, które poprzedziły występ CETI były bardzo przyjemne w odbiorze, jeden dobrze znam (Bisongrass) i oni zawsze są na poziomie. Ja jednak skoncentrowałem się na samej gwieździe wieczoru, bo to było dla mnie coś nowego. Po krótkim intro rozpoczął się prawdziwy cyklon dźwięków i zabawy. Z anteny radiowej znalem już pierwszą ich piosenkę „Anywhere” i następną „Forever”. Potem była już prawdziwa hardrockowa jazda. Uwagę przykuwał basista Tommy, którego Grzegorz zapowiedział, że jest jego zięciem. Wspaniale solo na basie z motywem AC/DC nie było jedynym smaczkiem tego koncertu. Wyśmienita wersja wplecionego w jeden z utworów fragmentu Albinoniego G-Minor zagranego przez gitarzystę dała poczucie, iż słucham właśnie prawdziwej sztuki. Doskonała forma wokalna wokalisty i reszty zespołu po prostu przygniatała. Świetne brzmienie oraz klarowność dodawała smaku temu wieczorowi. Koncert trwał z bisami około 2 godzin. To była prawdziwa uczta. Czekamy na CETI ponownie.

Dowiedziałem się, że poważna choroba wokalisty nie pozwoliła mu na kontynuowanie brytyjskiej trasy i CETI dokończy ją na wiosnę 2014. 

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok