W listopadzie 13. dzień miesiąca akurat wypadł w środę, jak widać szczęśliwą dla fanów jazzu. W tym dniu w klubie Lizard King w Krakowie swój koncert miał zespól Sound Quality System. Wcześniej wygrał on konkurs na koncert organizowany przez Krakowską Scenę Muzyczną. Data występu zbiegła się z premierą płyty zespołu. Prócz podstawowego składu, który tworzą: grający na klawiszach, akordeonie oraz na takim dość dziwnym instrumencie o wdzięcznej nazwie kalimba Jacek Kopiec, kontrabasista Mateusz Frankiewicz i perkusista Michał Pamuła na scenie wystąpiło całkiem sporo gościnnie zaproszonych muzyków. Pomimo sporych rozmiarów niektórych instrumentów (wiolonczela, kontrabas) nie było wrażenia tłoku na scenie. Jednak drugi klawiszowiec (Ignacy Matuszewski) przez cały koncert był schowany w słabo oświetlonym miejscu.
Większość zaprezentowanego repertuaru stanowiły własne kompozycje grupy, a jedynym zauważonym przeze mnie wyjątkiem była „Kołysanka” Krzysztofa Komedy, zagrana w samym środku koncertu. Co prawda nie znam oryginału, ale słyszałem wersję melotronową zagraną przez Morte Macabre oraz nieco free-jazzową w wykonaniu zespołu Frittata. Ta, zagrana przez Sound Quality System była równie ciekawa. Kompozycje wykonywane przez grupę były w przeważającej części instrumentalnymi, lecz już drugi z granych utworów był śpiewany przez utalentowaną Agatę Rozumek, która pojawiła się na scenie pod koniec głównej części koncertu. Nie była ona jedyną wokalistką na tym koncercie, w innych utworach zaprezentowali się Marcin Pokorski oraz Portugalczyk Andre, którego przedstawiono tak, że przyjechał przenocować u jednego z muzyków i po jakimś czasie okazało się, że ma talent wokalny.
W głównej część koncertu zespół wykonał piętnaście utworów, z których niemal każdy był zagrany w innej konfiguracji muzyków, z jednym drobnym wyjątkiem. W niektórych z nich pojawiały się instrumenty dęte (flety, trąbki, saksofon). W samym środku występu miał miejsce krótki set kwartetowy – raptem trzy utwory zagrane przez obydwu klawiszowców, perkusistę i kontrabasistę. Grali oni na akordeonie, kontrabasie, bębnach i flecie (Maciek Kwarciński). Na sam koniec głównej części na scenie pojawili się wszyscy muzycy, którzy występowali w poszczególnych utworach. Otrzymali oni gorące owacje. Oczywiście publiczność nie pozwoliła muzykom zejść ze sceny i przyszła pora na bisy, na które złożyły się improwizowane utwory instrumentalne. Po tej dawce muzyki publiczność chciała kolejnych bisów, ale pora była już na tyle późna, że koncert musiał się już zakończyć.
Choć repertuar koncertu był dość nietypowy jak na wydarzenie promowane przez Krakowską Scenę Muzyczną, to trzeba przyznać, że na koncert przyszło całkiem sporo ludzi, pomimo iż miał on miejsce w samym środku tygodnia.