ProGGnozy 16 - Kraków, Klub Zaścianek, 26.04.2014

Paweł Świrek

                                                   ProGGnozy 16 – Hellhaven, Lebowski

ImagePo niemal półrocznej przerwie ponownie ruszyła cykliczna impreza pod szyldem ProGGnozy. Zważywszy na słabą frekwencję powakacyjnych koncertów z tego cyklu, dłuższa przerwa opłaciła się. Do Zaścianka przyszło całkiem sporo osób, podobnie jak dwa lata temu na występ zespołu Lebowski. Jak widać, zapraszanie bardziej prestiżowych postaci polskiej sceny muzycznej opłaciło się.

Kilka minut po 19-tej na scenie pojawiła się grupa Hellhaven. W tym nieco odnowionym składzie widziałem ich trzeci raz i daje się zauważyć, że zespół powoli się dociera. Setlista koncertu była dokładnie taka sama, jak ta, którą ułożyli w lutym, kiedy to supportowali Pur.pendicular. Wówczas jednak z racji ograniczeń czasowych nie byli w stanie zagrać wszystkich kawałków. Tym razem udało się wykonać całość. Tradycyjnie na pierwszy ogień poszły utwory „Beyond The Frontiers Part 1” i „Hestitation”. W tym drugim spazmatyczny śmiech Sebastiana nie robił, co prawda, takiego wrażenia jak rok temu na koncercie w Lizard King (do obejrzenia na DVD, które można było zakupić od zespołu), ale było równie ciekawie. Potem kapela zagrała po polsku „Traumę pana Twaina”, a następnie „About Reading And Writing”, „Ecce Homo” (ze wstępem na flecie prostym) i „Paper Swan”. Z EP-ki zespołu wybrzmiało nagranie „Stardust”, a na zakończenie „Beyond The Frontiers Part 2”. W tym ostatnim utworze drugi gitarzysta nienajlepiej wykonał początek (jego poprzednik Maciej Dunin-Borkowski grał ten fragment dużo lepiej), ale myślę, że z kolejnymi koncertami będzie coraz lepiej i te problemy z czasem znikną. Na scenie szczególnie dało się zauważyć przeciwne charaktery najdłużej grających muzyków - ogromną żywiołowość gitarzysty Kuby Węgrzyna i całkowitą stateczność basisty Marcina „Pillona” Jaśkowca.

ImagePo Hellhaven przyszła pora na główne danie wieczoru, czyli występ szczecińskiego zespołu Lebowski. W stosunku do zeszłorocznego koncertu, dokonano sporo zmian w zestawie utworów. Znalazły się tam zarówno starsze kompozycje z albumu „Cinematic”, jak również trochę nowego materiału. Na początek zagrano premierowe nagranie „The Last King”, potem, po krótkim wstępie wypowiedzianym przez Marcina Gregorczyka, kapela wykonała kilka numerów z debiutanckiego krążka pt. „Cinematic”. Utwory: „Trip To DOHA”, „Aperitif For Breakfast (O.M.R.J)”, „Cinematic” i „Iceland” zostały ciepło przyjęte przez publiczność. W tym ostatnim publiczność wyrecytowała cytat z filmu „Hydrozagadka”: „...tym razem się nie udało, następnym razem… też się nie uda. Podczas tej trasy Lebowskiego niespodzianką był rozszerzony skład zespołu o muzyka grającego na instrumentach dętych. Okazał się nim Maciej Marcinkowski, który zgodnie z ksywką „Bosy” spacerował po scenie na bosaka. Wydaje się, że nie jest to pomysł bardzo oryginalny (widywałem to już wiele razy u innych wykonawców), ale daje się go zaakceptować. Dalszy ciąg koncertu stanowiły utwory spoza albumu „Cinematic”. Największe wrażenie na widzach zrobił „Goodbye My Joy”, kolejne (np. „The Doonsan Way”) zostały równie pozytywnie przyjęte, ale już nie z takim entuzjazmem. Pozostałych nagrań słuchało się na tyle dobrze, że publiczność nie pozwoliła zespołowi zejść ze sceny i domagała się bisów. Dzięki temu można było ponownie usłyszeć utwór „Goodbye My Joy”.

Po głównej części koncertu muzycy z kapeli zrobili sobie wspólne zdjęcie ze wspaniałą krakowską publicznością, która zgotowała im ciepłe przyjęcie.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!