„Siedem śmiertelnych grzechów, siedem dróg do zwycięstwa, siedem diabelskich ścieżek do nieba…"*
ALAN MORSE - amerykański gitarzysta i wokalista, w 1992 roku wraz z bratem Nealem założył Spock’s Beard czyli jeden z najważniejszych zespołów progrockowych w ostatnich latach. Oczywiście miał udział w nagraniu wszystkich studyjnych i koncertowych płyt swojej grupy. Ponadto, współpracował, zarówno z innymi wykonawcami z kręgu rocka progresywnego takimi jak Ryo Okumoto (klawiszowiec ze Spock’s Beard), zespół Cryptic Vision czy jego brat Neal Morse, jak i artystami reprezentującymi inne gatunki, np. pop-rockowym muzykiem Spencerem Davisem czy folk‑rockowym duetem Chad & Jeremy. Oprócz tego, wydał płytę solową z progrockową muzyką instrumentalną.
Na pewno nie chcę pytać o płyty, które Cię zainspirowały ani o to, którą ‘swoją’ płytę uważasz za najlepszą. Nie zapytam również o płytę na imprezę ani na romantyczny wieczór ;).
Album, który zabrałbyś na bezludną wyspę (zaczynamy raczej dość tradycyjnie, tak na rozgrzewkę)…
David Bowie "Aladin Sane" (1973). Muszę wskazać "Aladdin Sane" Davida Bowiego. To jest moja ulubiona płyta, głównie dlatego że gra Mike’a Ronsona na gitarze jest na niej niesamowita.
Album, który mógłbyś sobie zaserwować jako przysłowiową poranną kawę (małe przebudzenie, choć jednak nie trzęsienie ziemi, ale emocje powinny rosnąć)...
Richard Wagner (XIX w.). Cóż, ja nie słucham dużo muzyki, szczególnie rano. Ale pamiętam pewne śniadanie, które jadłem w sekwojowym lesie w Big Sur (naprawdę piękna część Kalifornii) i słuchałem Wagnera, szwendając się między drzewami. To był fajny sposób, aby się dobudzić!
Album, w którego nagraniu miałeś swój udział, jednak po który sięgnąłbyś w ostatniej kolejności (żeby całość nie wypadła za słodko)...
Spock’s Beard "Brief Nocturnes and Dreamless Sleep" (2013). To trudne pytanie, może "Brief Nocturnes and Dreamless Sleep", nasz ostatni album. Jestem dumny z tego, jaki efekt osiągnęliśmy. Jednak niektóre części wciąż doprowadzają mnie do płaczu...
Album, z gatunku tych niedoścignionych ideałów, w ponownym nagraniu którego wziąłbyś udział bez zastanowienia (takie płytowe Marchewkowe pole czyli wszystko się może zdarzyć)...
The Mahavishnu Orchestra with John McLaughlin "Inner Mounting Flame" (1971). Byłoby zabawnie zagrać na takiej płycie. Albo cokolwiek Charliego Parkera, on był największy!
Album, którego nie chciałeś słuchać wczoraj, ale chętnie posłuchasz jutro (szczerze wyznaję winy swoje)...
Nic mi nie przychodzi do głowy…
Album, który w szczególny sposób Cię zaskoczył („Zdziwienie, zaskoczenie to początek zrozumienia. To specyficzny i ekskluzywny sport i luksus intelektualistów.”**)...
The Beatles "Revolver" (1966) & " Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band" (1967). Nie znam niczego innego lepszego niż "Revolver" The Beatles , to był taki ich odlot. Albo oczywiście 'Sierżant Pieprz', ta płyta rzuca na kolana!
(na koniec możesz pofantazjować, ile dusza zapragnie) Album marzeń nagrałbyś z...
Jimi Hendrix spotyka Charliego Parkera! Chciałbym być razem z nimi w jednym pomieszczeniu, żeby zobaczyć, co tych dwóch maniaków wymyśliłoby razem!
*) Parafraza początku utworu Moonchild Iron Maiden z płyty Seventh Son of A Seventh Son (1988).
**) Cytat z Buntu mas (1929) hiszpańskiego filozofa i pisarza Jose Ortegi y Gasseta.