'Doom Over Kraków' (Lacrima, Totem, Nonamen, Hedonism) - 13.09.2014, Rotunda Centrum Kultury, Kraków
Impreza „Doom Over Kraków” zbiegła się z 18-leciem zespołu Lacrima. Na tę okazję zostały ponownie nagrane wybrane kompozycje zespołu z całego przekroju działalności, a następnie wydano je na płycie „A Story From Limbo”, z której premierą udało się zdążyć na tenże wyjątkowy koncert. Zanim wydarzenie doszło do skutku, do organizatorów dotarła hiobowa wieść, iż kapela Doomas ze Słowacji nie dojedzie z powodu awarii samochodu. Spowodowało to drobne zmiany w rozpisce koncertu.
O godzinie 17:45, czyli z 15-minutowym opóźnieniem na scenę wyszedł zespół Hedonism. Zagrał on 45-minutowy set, wypełnionego głównie własnymi kompozycjami, jednak trzeci zaprezentowany utwór w postaci „Toxicity” System Of A Down był sporą niespodzianką. Wzorem wcześniejszych występów wokalista popisywał się na scenie teatralnymi gestami, przykuwając tym uwagę publiczności. Na zakończenie kapela zagrała sztandarową już kompozycję „Animus” (notabene moją ulubioną).
Potem szybko pojawił się zespół Nonamen, którego muzycy weszli na scenę przy dźwiękach intra. W przeciwieństwie do poprzedników Nonamen postawił wyłącznie na własny repertuar, grając zarówno kompozycje z niewydanej jeszcze płyty, jak i cały materiał zamieszczony na EP-ce. Podczas koncertu zapowiedziano, że debiutancki krążek grupy ukaże się niebawem, chociaż pierwotny zamysł był taki, aby jego premiera zbiegła się z tym występem. Kapela tak rozgrzała publiczność, że domagano się bisu. Ten niestety nie nastąpił i rozpoczęto przygotowywanie sceny pod występ kapeli Totem.
W tym przypadku przerwa techniczna trwała dość długo. Twórczości Totem nie znałem wcześniej – miałem tylko okazję widzieć i słyszeć wokalistkę w akcji na koncercie zespołu Sceptic w 2012 roku. Po tym, co muzycy zaprezentowali, mogę stwierdzić, że słusznie nazywa się ich „wymiataczami”. Był to najostrzej i najagresywniej grający zespół tego wieczora. Rozgrzana publiczność z „Dziubkiem” na czele urządziła sobie pod sceną młyńca o średnicy około 3 metrów, przy okazji też przesuwając jedną z barierek tworzących fosę. Na koncertach tak ciężkich brzmień można się tego spodziewać. Przed ostatnim utworem Wera podstawiła mikrofon pod jednego z fanów za barierkami, by zapowiedział tytuł utworu. W przeciwieństwie do poprzedników zespół Totem wyszedł na bis.
Potem nastała ostatnia w tym dniu przerwa techniczna i na scenie pojawił się główny bohater tego wieczoru, czyli zespół Lacrima. Ich występ zapowiedział wokalista Hedonismu pojawiając się na deskach na bosaka - identycznie jak Kuba Morawski z Lacrimy – ot taki żart sytuacyjny. Kapela rozpoczęła swój koncert utworem „The Light”. Potem muzycy zaprezentowali przekrojowy repertuar z całej swojej twórczości. Niespodzianką było to, że do zespołu wrócił basista, który wyjechał wcześniej na Erasmusa. Tym razem grał on na bezprogowym basie, co w takiej muzyce należy do rzadkości. Przed wykonaniem nagrania „Almanac” Kuba Morawski oświadczył, że tej kompozycji zespół dawno nie wykonywał na żywo i może mu się zdarzyć, iż pomyli tekst. Na szczęście kapela przebrnęła przez tą kompozycję obronną ręką. W pewnym momencie na scenę wniesiono tort i Kuba Morawski zdmuchnął świeczki, jako symbol 18-tych urodzin zespołu. Po kończącym występ utworze „Epilog”, na pamiątkę tego wydarzenia, zespół zrobił sobie fotę z publicznością.
Z racji późnej pory, na sali było nieco mniej osób, niż podczas występu poprzednich kapel. Po koncercie, w części barowej klubu odbyło się after-party z udziałem muzyków Lacrimy i Hedonismu.