Behemoth + Mord’A’Stigmata, Merkabah, Tribulation – Kraków, klub Fabryka, 08.10.2014
Środa 8 października była dniem pierwszego z dwóch krakowskich koncertów grupy Behemoth. Cała trasa koncertowa spotkała się nieco wcześniej z protestami środowisk katolickich. Niektórzy mieli obawy, czy i krakowskie występy nie zostaną odwołane, podobnie jak ten w Poznaniu, ale na szczęście nic takiego się nie stało.
Wszystkie grające zespoły bardzo precyzyjnie wpisały się w rozpiskę czasową i bez żadnych opóźnień na scenie zameldował się pochodzący z Bochni post-black metalowy kwartet Mord’A’Stigmata. Grali dość krótko, a z ich występu dało się zapamiętać hurtowe ilości dymów scenicznych, którymi bardzo szybko wypełnił się cały klub i nawet w obydwu częściach barowych panowała mgła. Kapela dość szybko rozgrzała publiczność swą żywiołową grą.
Potem na scenę wszedł warszawski Merkabah. Ten zespół gra wyłącznie muzykę instrumentalną, z wiodącym saksofonem. Podczas ich występu na scenie było dość ciemno, zaś na ścianach były wyświetlane wizualizacje. Również na stoisku zespołu na monitorze wyświetlano niektóre z wizualizacji. Najbardziej przykuwała uwagę gra saksofonisty, który zdecydowanie wiedzie prym w tym zespole.
Gdy ten dość mroczny występ zakończył się, na scenie pojawili się Szwedzi z grupy Tribulation. Początek ich występu to taki obrazek: obaj gitarzyści i basista stoją odwróceni plecami do publiczności. Ot, taka dziwna stylistyka. A jak się już odwrócili, to zaserwowali nam potężną dawkę ciężkich brzmień. Zespół na scenie był bardzo żywiołowy i nastrój ten zdał się udzielać niektórym z widowni. Temperament sceniczny gitarzysty stojącego po lewej stronie sceny (patrząc od strony widowni) można śmiało określić mianem „miota nim jak szatan”.
Po występie Tribulation nastąpiła 35-minutowa przerwa, podczas której przemeblowano całą scenę. Punktualnie o 21:50 Orion i Seth stanęli ze swymi instrumentami na postumentach po bokach sceny. Po chwili na scenie pojawił się Adam „Nergal” Darski z dwoma pochodniami. Jak tylko w rytualny sposób odpalił rekwizyty, zespół rozpoczął swój występ od wykonania „Blow Your Trumpets, Gabriel”. Po tym utworze Nergal przykląkł za postumentem, a z głośników popłynęła elektronicznie zniekształcona poprzez rozmycie głosu modlitwa „Ojcze nasz”. Po tym „religijnym” wstępie kapela zagrała „Ora Pro Noblis Lucifer”. Po słowach „fire, fire…!” otrzymaliśmy kilkakrotną salwę ognia. Po tych dwóch numerach z ostatniej płyty zespół powrócił do starszych kompozycji. Najpierw wybrzmiał „Conquer All”, a potem „Decade of Therion”, który na wcześniejszych trasach zwykle był grany pod koniec koncertów. Cała sala powtarzała za zespołem słowa: „Apo panthos kakadaimonoz”. Potem Behemoth zagrał kultowe już, wykonywane zazwyczaj w tej kolejności na wcześniejszych trasach, „Slaves Shall Serve” i „As Above So Below”. Potem Nergal zapowiedział powrót do Rzymu z początków naszej ery, czyli „Christians To The Lions”. W tym momencie zapłonęły ustawione na scenie rekwizyty odwróconych krzyży. Krótkim polskojęzycznym recytowanym fragmentem Gombrowicza z dramatu „Ślub” zespół przeszedł do utworu „The Satanist”. Jako ciekawostkę dodam, iż ten fragment Gombrowicza można odnaleźć na płycie „The Satanist” w środku utworu „In the Absence Ov Light”. Płytę „Evangelion” reprezentowały „Ov The Fire And The Void” i „Alas, Lord Is Upon Me” przedzielone jedynym granym na koncercie coverem „Ludzie Wschodu” (strona B singla „Blow Your Trumpets Gabriel”, dostępna też m.in. na japońskim wydaniu „The Satanist”). Nie zabrakło miejsca na rozpoczynający się delikatnym motywem utwór „At The Left Hand of God”. Główną część koncertu zakończył tradycyjnie „Chant For Ezkaton 2000”. Były salwy z płomieni, jak na wcześniejszych koncertach zespołu, była też żywiołowość muzyków i bliska ekstazy reakcja publiczności. Na bis, podobnie jak na Męskim Graniu, zespół zagrał „O Father, O Satan, O Sun” używając dokładnie tych samych motywów wizualnych. Był czarny deszcz z kawałków folii, były też maski z rogami na twarzach muzyków. Szkoda tylko, że zagrali tylko ten jeden utwór na bis – na wcześniejszych trasach zazwyczaj było ich więcej.
Moim zdaniem występ Behemotha był trochę za krótki. Mimo to, Nergal z ekipą zaserwowali nam wspaniałe, trwające nieco ponad godzinę widowisko. Kto się nie załapał na środowy koncert, ten miał szansę na powtórkę następnego dnia, w tym samym miejscu – w klubie Fabryka, który coraz częściej gości niezwykle atrakcyjnie grających muzyków.