Michał Jelonek, niegdyś skrzypek grupy Ankh, teraz artysta solowy, od czasu do czasu odwiedza nasze miasto. W porównaniu do zeszłorocznego koncertu nastąpiła spora zmiana w supportach.
Jako pierwszy o 19-tej na scenie pojawił się zespół Hedonism. Na początek zaskoczeniem był fakt pojawienia się wokalisty w stroju Świętego Mikołaja, ale tylko w pierwszym utworze. Kapela zagrała kilka utworów, głównie z wydanej pół roku wcześniej EP-ki. Właściwie był to prawie cały materiał z EP-ki (poza utworem „Relief” i elektryczną wersją „Don’t Look Back”) oraz dwa utwory spoza tego wydawnictwa. Jak zawsze spore wrażenie robił operowy głos wokalisty oraz jego aktorskie zdolności. Podobnie jak na wcześniejszych koncertach muzycy na scenie pojawili się w białych koszulach. Swój występ kapela zakończyła utworem „Animus”.
Potem już scena należała do gości z Katowic. Mowa o grupie J.D. Overdrive. Tradycyjnie już na statywie od mikrofonu zawisła bydlęca czaszka. Tym razem usłyszeliśmy trochę premierowych nagrań przygotowanych z myślą o trzecim albumie zespołu oraz wybór kompozycji z drugiego albumu (w tym „Beware The Boozehound”, „Like Heroes To The Slaughter” i „The Revelation”). Jak zawsze muzycy zachowywali się żywiołowo na scenie. Tym sposobem po niedługim występie gry publiczność była już rozgrzana w oczekiwaniu na Jelonka.
Przygotowania do występu headlinera trwały dość długo. Na brzegu sceny zainstalowano kilka fajerwerków przy okazji niepotrzebnie siejąc zamęt wśród fotografów. Fajerwerki nie zostały odpalone w pierwszym utworze, co spowodowało, że zdjęcia z koncertu zostały wykonane właściwie z jednego miejsca w pozycji kucającej (żeby ewentualny wybuch fajerwerków nie zagroził fotografom). Dopiero w piątym utworze Michał Jelonek stanął w gąszczu rac odpalonych ze specjalnego stelaża założonego na plecy. Nie zabrakło podczas koncertu amatorów crowdsurfingu. Wyglądało to identycznie jak rok temu i na pozostałych występach Jelonka. W repertuarze koncertu nie zabrakło zarówno autorskich kompozycji artysty, jak i paru coverów, w tym „Manna Manna”, a także ciekawej interpretacji dyskotekowego hitu „Daddy Cool” (Boney M). Fajerwerki zainstalowane na froncie sceny wystrzeliły dopiero pod koniec głównej części koncertu. W pewnym momencie także i Michał Jelonek wystąpił w stroju Świętego Mikołaja. Ba, po chwili zabawił się w niego. Chociaż repertuar koncertowy Jelonka nie zmienia się zbytnio (zmienia się głównie kolejność wykonywanych kompozycji), warto chodzić na jego koncerty. Co rok zmieniają się rekwizyty i co rok otrzymujemy show na wysokim poziomie. Zresztą artysta ten wie jak ściągają na swoje występy dość pokaźną widownię.