Podsumowanie ro(c)ku, czyli niekoniecznie wigilijna opowieść - część 4

Marek Michno

Niekoniecznie wigilijna opowieść 4

ImageW knajpce Steve zamówił Nealowi jedynie zupę mleczną. W karcie dań figurowała pod nazwą „Piękno naszej młodości”.

- Naprawdę wie o mnie wszystko – pomyślał Neal. I nie było w tym zdziwienia, Ot, zwykłe stwierdzenie faktu. Od trzech lat tak właśnie wyglądało jego śniadanie.

Po dwóch godzinach byli ponownie przed hotelem. Steve uznał, że tyle czasu w zupełności wystarczy „konkurencji” na przeszukanie jego pokoju i znalezienie ukrytych książek. Gdy zbliżali się do drzwi wejściowych Neal mimowolnie zauważył, że w jednym z okien wyraźnie poruszyła się firana. W pierwszej chwili potraktował to jako coś naturalnego, gdy jednak uświadomił sobie, że to właśnie z tego okna jeszcze kilka godzin wcześniej oglądał wschód Słońca, poczuł jak po plecach przemaszerowała mu uzbrojona po zęby armia mrówek. Od tego momentu dla Neala upływający czas zwolnił swój bieg. Sekundy stawały się minutami, a mózg rozgrywające się wokół wydarzenia rejestrował jak nagrania na taśmie.

Nim dotarli do schodów minęli stojącą przy recepcji parę. Kobieta trzymanego na ręku królika charakterystycznej kalifornijskiej rasy gładziła dłonią w długiej czarnej skórzanej rękawiczce, którą nosi się głównie jesienią. Do uszu Neala doleciało miękkie: „Dawid, kochanie”,  jednak ubrane w głosy wydobywające się z głośnika radiowego zabrzmiało dla niego jak pieśni z kosmosu. Nie widział twarzy kobiety, lecz mógłby przysiąc, że już wcześniej słyszał ten głos. Tempo, w jakim szedł Steve, nie pozwoliło mu na analizę tego spostrzeżenia.

Wejście na trzecie piętro po wydeptanych schodach, mogących kojarzyć się jedynie z drogą z kości, nie pomogło jego pamięci. IQ Neala było wystarczająco wysokie, by móc rozwiązywać skomplikowane łamigłówki, jednak działanie w tego typu stresie było zupełną nowością. Gdy stanęli na szczycie schodów w półmroku kiepsko oświetlonego korytarza zamajaczyła postać w czarnej aksamitnej sukni, która rozpłynęła się w jego północnym krańcu.

- Mam iluzje? – przemknęło mu przez myśl.

Drzwi do pokoju Steve’a zastali uchylone, choć dobrze pamiętał moment ich zamykania na klucz. Łomot serca Neala już dawno zagłuszał wszystkie odgłosy wokół i mimo, że wydawało się to już niemożliwym, jeszcze bardziej zwiększyło tempo przepompowywania krwi. Delikatnie pchnęli skrzydło i niepewnie zajrzeli do środka. Ta ostrożność była całkowicie zbyteczna. Po pierwsze, skrzypienie nienaoliwionych zawiasów słychać było co najmniej na całym piętrze. Jeżeli więc ktoś jeszcze był w środku, z pewnością nie mógł być zaskoczony ich powrotem. Po drugie, ktoś już ich przecież widział wracających, co zdradził nieopatrznym, zapewne, poruszeniem firan.

Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tak jak wówczas, gdy pokój opuszczali. Trzy kroki w głąb pozwoliły to zweryfikować.

- Ktoś się bardzo śpieszył – mruknął Steve.

Rzeczy w jego otwartej walizce wyglądały jak po przejściu tajfunu A na ich wierzchu leżała oprawiona w brązową skórę książka.

- Nick Magnus – „N’monix” - przeczytał Neal i skierował wzrok na Steve’a. - Twoja?

Ten bez słowa przecząco pokręcił głową i ostrożnie wziął ją do ręki.

- Czyżby zapomnieli? – zastanawiał się Neal. W tym momencie spomiędzy kart wysunął się biały prostokąt i spłynął na podłogę. Steve schylił się po niego i Neal zobaczył jak w jednej chwili cała krew odpłynęła z jego twarzy. W ręku trzymał fotografię mężczyzny.

- Kto to? Znasz go? – spytał Neal.

Przez chwilę żadne słowa nie wydobyły się z ust Hacketta. Gdy już się to udało, Neal nie poznał tonu głosu dawnego przyjaciela. Było w nim wszystko. Przerażenie i wściekłość, szok i niedowierzanie, ale także zwierzęca żądza zemsty.

 - Tego mu nie daruję…

Minęło sporo czasu nim trochę ochłonął. Ciągle jednak wpatrując się w portret mężczyzny ledwie poruszając wargami wyszeptał:

 - Nie znałeś go. Współpracował z nami przed Tobą. Nazywał się Bjorn Riis. Mówił że znalazł coś ciekawego. Jakąś nową wskazówkę. Nie chciał o tym rozmawiać przez telefon. Jechał do nas. Nad ranem znaleziono go w rzece, dwadzieścia metrów poniżej poziomu mostu. Myśleliśmy, że to był nieszczęśliwy wypadek. Teraz już wiem, że śpiewano mu kołysanki w rozbitym samochodzie.

 - To ostrzeżenie? Chcą nas zastraszyć? Jeżeli o mnie chodzi, już im się to udało. – Neal głośno przełknął ślinę i nerwowo zaczął rozglądać się wokół – A może chcą nas zlikwidować?!

 - Spokojnie, chwilowo raczej nic nam nie grozi – powoli głos Steve’a stawał się spokojny i opanowany. – Gdyby mieli taki zamiar nie trudziliby się w tak subtelny sposób – podniósł rękę z książką, aby zobrazować sytuację. Neal nie był jednak jeszcze w nastroju, by wychwytywać nuty sarkazmu.

 - Wiesz co w niej jest? – spytał nerwowo.

 - Nie mam pojęcia, widzę ją po raz pierwszy. Mogę jedynie podejrzewać, że to właśnie ją wiózł do nas Riis – Steve powoli zaczął przerzucać kartki.

 - I właśnie ją oddali? Abyś ją sobie mógł spokojnie przeczytać??? Większego nonsensu nie słyszałem… Może wezwiemy policję? – Neal nadal czuł się nieswojo.

 - I co im powiesz? – odparł Steve – Że ktoś się włamał do pokoju i zostawił w niej książkę nic w zamian nie zabierając? – Sięgnął ręką i wyjął ukryte dwa tomy. - Spójrz, nawet one są na swoim miejscu.

 - Może ich nie znaleźli?

 - Znaleźli, ułożyłem je w odwrotnej kolejności. Nie tego szukali…

 - A czego???

 - Też chciałbym to wiedzieć. Myślałem że jesteśmy kilka kroków przed nimi, a to chyba jednak oni nas wyprzedzają. - i ciągle przeglądając karty ciągnął – Albo zupełnie nic nie znaleźli i chcą sprawdzić co nam uda się odczytać, albo znaleźli coś, co okazało się kolejną ślepą uliczką, w którą teraz chcą nas wpuścić…

Opanowany już głos i logika rozumowania Steve’a zaczęła się udzielać także Nealowi. Powoli on również zaczął się uspokajać. Było jednak w otoczeniu coś, co nie dawało mu spokoju. Tylko co?  Po raz kolejny omiótł wzrokiem otoczenie. Jego mózg porównywał obraz pokoju zapamiętany w momencie gdy go opuszczali, z obecnym.

 - Gdzie schowałeś książkę? – spytał Steve’a

 - Wszystkie masz tu – wskazał ręką – Nawet jedną więcej.

 - Nie o tych mówię… Tą, którą czytałeś, kiedy przyszedłem wczoraj do ciebie. Była nowa, całkiem nowa. O ile dobrze pamiętam było w niej coś o dzieciach Edisona.

 - Aaa, o to pytasz. Mówiłem, że to nic specjalnego. Pierwsze, co złapałem w tutejszej księgarni. Taki ostatni oddech przed listopadem. Jeszcze nie skończyłem czytać.

 - No dobrze, ale gdzie ją dałeś?

 - Nigdzie. Nie wiem, nie pamiętam. Gdzieś tu leżała.

 - To jej już raczej nie skończysz. Zniknęła.

 - Może i dobrze – po raz pierwszy od powrotu do hotelu cień uśmiechu przemknął przez twarz Hacketta – Powstała na przełomie wieków, wiec nie jest to nowość, jednak jej autor nadal nie powinien ustawać w poszukiwaniu idealnej melodii. Ciekawe czy się spodoba tym s…  - sarkazm cedził się z jego ust - Niechby ich chociaż spowolniło.

Na chwilę w pokoju zapadła cisza.

 - Zrobimy tak – Steve wiedział, że musi coś zrobić, cokolwiek - ściągniesz Liama. Dryfuje teraz swym różowym Floydem po bezkresnej rzece. - zerknął w kierunku Neala i widząc wyraz jego twarzy prawie się uśmiechnął – Widzę, że nie rozumiesz. To łajba. Uosabia wszystko, co kochał. Jego żona uwielbiała róż, więc pomalował łódź na ten kolor. Mieli fajnego psa – Floyda, więc gdy zdechł wymalował na burcie jego imię. A teraz gdy jego świat przypomina atlas chmur, skrył się w niej za doliną. Ale nie pytaj o jej nazwę. Nie zapamiętałem. Można się nim skontaktować tylko w jeden sposób.  Neal, użyjesz morse’a. Wiem, że znasz. Nadajnik jest w moim samochodzie. A tu masz klucz. - Mówiąc to Hackett z wewnętrznej kieszeni marynarki wydobył notowanie listy przebojów.

 - Piosenki z listopada??? – wyraz twarzy Neala przypominał jeden wielki znak zapytania. Steve nie wytrzymał. Głośny śmiech wypełnił pomieszczenie.

 - Zrozumiesz – rzekł Hackett, gdy w końcu udało mu się opanować – Naprawdę – potwierdził, gdy w oczach Steve’a nadal nie pojawił się cień zrozumienia.

 - Niech Liam łapie samolot, samochód, pociąg, balon, może nawet wrócić transatlantykiem. Ma cały kalejdoskop wyborów. Byle tylko za trzy dni był tu - mówiąc to podkreślił jeden z tytułów w notowaniu.

 - Opowieści z Holandii – przebiegł wzrokiem Neal. – Kolejna tajemnica – przemknęło przez jego myśl. Jednak bez słowa ruszył do wyjścia.

 - Muszę to sobie jakoś poukładać – zamykając drzwi usłyszał jeszcze głos Steve’a. Ale nie to przykuło właśnie jego uwagę. Z głębi korytarza ponownie usłyszał aksamitny damski głos. Nie zrozumiał słów, lecz mógłby przysiąc, ze zna tę barwę. Tylko skąd?...   

 

                                                                                                                                                          ciąg dalszy nastąpi?...  

Wystąpili:

1.Pink Floyd - The Endless River

2. Soup - The Beauty Of Our Youth 

3.Transatlantic – Kaleidoscope

4. Bjorn Riis - Lullabies In A Car Crash

5. Nick Magnus - N'monix

6. IQ - The Road Of Bones

7. Edison's Children - The Final Breath Before November

8. The North - Illusions

9. Millenium - In Search Of The Perfect Melody

10. Mostly Autumn - Dressed In Voices

10. David Darling - Songs Of The Cosmos

10. Half Light - Black Velvet Dress

10. Neal Morse - Songs From November

10. California Breed

10. Cloud Atlas - Beyond The Vale

10.Mystery - Tales From The Netherlands

Od Redakcji MLWZ:

Zainteresowanych napisanymi przez Marka Michno  rok, dwa i trzy lata temu pierwszą, drugą oraz trzecią częścią "Niekoniecznie wigilijnej opowieści" zapraszamy pod ten (część 1, 2012r.), ten (część 2, 2013r.) oraz ten (część 3, 2014) link.

 
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!