Clive Nolan: właśnie skończyliśmy próby

Magdalena Grabias

ImageMagdalena Grabias: Premiera nowej płyty Areny zaplanowana jest wprawdzie na dzień 28 kwietnia, ale już za kilka dni będzie dostępna do nabycia podczas koncertów. Jaka jest geneza albumu "The Unquiet Sky"?

Clive Nolan: Mieliśmy wiele pomysłów na tematykę kolejnego krążka. Jednak ponieważ to ja piszę teksty, ostateczna decyzja należała do mnie. Inspiracją stało się opowiadanie M.R. Jamesa "Casting the Runes" ("Magiczne Runy"). Pewnie znany jest też wszystkim film z 1957 roku pt. "Night of the Demon" ("Noc Demona"), który jest adaptacją tego opowiadania. Pamiętam ten film z dzieciństwa - wtedy przeraził mnie niesamowicie. Dziś może nie jest on już zbyt straszny, ale utkwił mi w pamięci i zawsze miałem nadzieję, że kiedyś uda mi się opowiedzieć tę historię po swojemu. No i udało się! Film może nawet wpłynął na mnie bardziej niż opowiadanie. Z chłopakami z Areny poszukiwaliśmy odpowiedniego tytułu dla nowej płyty. John Mitchell zaproponował "The Unquiet Sky" nie wiedząc nic o moich planach. Tytuł idealnie uchwycił atmosferę planowanej treści. I tak też zostało.

MG: "The Unquiet Sky" jest więc albumem koncepcyjnym - o czym jest ta historia?

CN: Historia właściwie oddaje dość wiernie schemat opowiadania M.R. Jamesa, chociaż w moich tekstach chciałem raczej oddać tą niesamowitą atmosferę, niż opowiedzieć treść ze szczegółami. Główne motywy są jednak rozpoznawalne - motyw przewodni to klątwa rzucona za pomocą magicznych runów. W trzydziestym dniu, osoba przeklęta umiera... chyba, że uda jej się przekazać klątwę komuś innemu - nie jest to jednak sprawa łatwa. Zafascynował mnie ten mroczny klimat. A film stał się inspiracją dla orkiestrowej sekcji otwierającej całą płytę.

MG: Jak wyglądał proces tworzenia płyty?

CN: To właściwie pierwszy nasz album, do którego przyczynił się cały zespół. Zwykle to ja i Mick Pointer odpowiadamy za kompozytorską stronę przedsięwzięcia. Tym razem było nie inaczej, ale każdy z muzyków dodał trochę autorskiego materiału. Prawdziwym wyzwaniem było poskładanie tych cząstek i zaaranżowanie utworów tak, żeby tworzyły spójną całość - jest to przecież album koncepcyjny.

MG: Arena rozstała się z basistą Johnem Jowittem, którego zastąpił Kylan Amos. Skąd wynikła potrzeba kolejnej zmiany składu zespołu?

CN: Już od długiego czasu planowaliśmy dość rozległą trasą koncertową. Do tego trzeba doliczyć pracę nad płytą, nagrywanie jej i tygodnie prób przez trasą. Tak się złożyło, że John nie mógł czasowo pogodzić swoich planów z planami Areny. Kylan był jakby naturalnym wyborem. Pracujemy razem od ponad 3 lat - Kylan jest naszym basistą w projekcie Caamora - grał na albumie "Alchemy" i we wszelkich przedstawianiach musicalowych od 2011 roku. Jest to znakomity basista. Poza tym, z Areną zagrał już Kylan w zeszłym roku w Leamington i wszystko poszło świetnie - dobra chemia między muzykami. Ostatecznie, właśnie Kylan zajął się też artystyczną oprawą albumu. Miał naprawdę dobre pomysły i myślę, że grafika będzie się podobała - nam się podoba. ;)

MG: Czy nowy album brzmieniowo można porównać do poprzednich wydawnictw?

CN: Myślę, że "The Unquiet Sky" jest kolejnym krokiem - zmiany są nieuniknione, ale z pewnością słychać, że jest to Arena. W pewnym sensie jest to album jubileuszowy i można znaleźć w nim odniesienia do naszej historii zarówno w muzyce jak i w oprawie graficznej.

MG: No właśnie, jak będziecie świętować 20-te urodziny?

CN: Nowa płyta i trasa - to główny plan. Koncert w Katowickim Rialto zostanie zarejestrowany przez nasz zaprzyjaźniony Metal Mind - będzie więc kolejne DVD. No i na koncertach zagramy utwory reprezentujące wszystkie etapy naszej twórczości. Będzie to pewnego rodzaju "The best of Arena" i myślę, że każdy znajdzie w tym zestawie coś ciekawego. Zagramy też i kilka nowych utworów. Będzie też inna forma wspominków, ale jaka, to już wszyscy przekonają się podczas koncertów. ;).

MG: Czy jesteście gotowi do wyruszenia w trasę?

CN: Właśnie skończyliśmy próby - jestem skonany! Cały tydzień spędziliśmy w Devon, na końcu świata. Z pewnością to nam pomogło porządnie się skupić. Na początku tygodnia wszystko wyglądało groźnie - niesamowita ilość materiału. Sam "Moviedrome" to już wyzwanie nie lada... Ale miło było sięgnąć do starszych utworów. Cóż, mam nadzieję, że na koncertach nie zabraknie naszej stałej publiczności - ta trasa będzie podsumowaniem pewnego etapu i nie sądzę, żebyśmy w przyszłości zagrali jeszcze tego typu koncerty.  

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok