Wywiad z basistą Sylvan, Sebastianem Harnackiem

Artur Chachlowski

 NASZE PŁYTY OPOWIADAJĄ HISTORIE

 

O nowej, święcącej ogromny sukces nowej płycie grupy Sylvan „Posthumous Silence”, a także o już nagranym nowym albumie rozmawiamy z basistą zespołu, Sebastianem Harnackiem.

MH: Płyta „Posthumous Silence” spotkała się z bardzo pozytywną reakcją mediów oraz publiczności. Czy jako zespół też jesteście z niej zadowoleni?

SH: O tak, jesteśmy i to bardzo. Przypominam sobie moment, gdy wreszcie wszyscy usiedliśmy razem, by po raz pierwszy wysłuchać tej płyty w całości. Było to przeżycie, które zapiera dech w piersiach. Gdy w trakcie pracy nad płytą nagrywa się w oderwaniu utwór po utworze, to trudno jest złapać kompletny obraz całości. Ale ten pierwszy raz to było coś wyjątkowego. Nic do teraz nie zmieniło tego uczucia, a przecież jesteśmy już po trasie koncertowej „Posthumous Silence Tour”. Gdy słucham tego albumu w domu, czy w samochodowym odtwarzaczu, to wciąż bardzo mi się podoba.

MH: Czy uważasz, że to największe dotychczasowe osiągnięcie zespołu?

SH: Jeśli mam być szczery, to zdecydowanie tak. Jeżeli weźmiesz po uwagę tylko kompozycyjną stronę tej płyty, to z pewnością uznasz, że to rzecz najbardziej złożona z dotychczasowych. Pewne muzyczne tematy powracają na niej po kilka razy, pewne wątki przeplatają się ze sobą i wszystko to dzieje się w bardzo logiczny sposób. Dlatego uważamy, że to nasz zdecydowanie najbardziej udany album. Jeżeli posłuchasz też indywidualnie gry każdego z nas z osobna, to również przekonasz się, że nigdy wcześniej nie graliśmy tak dobrze.

MH: „Posthumous Silence” jest koncept albumem. O czym on opowiada?

SH: Płyta jest historią ojca, który znajduje pamiętnik nieżyjącej córki i podczas czytania odkrywa prawdziwy wymiar życia swojego jedynego dziecka. Dowiaduje się o jej lękach i problemach, które niczym łańcuch pętały jej życie. Płyta jest tak ułożona, że składa się z różnych części. Jedne mówią bezpośrednio o zapiskach córki w pamiętniku, a inne opisują myśli ojca podczas jego czytania. Tych, którzy chcieliby w najdrobniejszych szczegółach poznać tę historię odsyłam na stronę naszego zespołu. Tam w dziale z tekstami znaleźć można więcej informacji.

MH: O ile wiem „Posthumous Silence” nie jest jedyną płytą, którą Sylvan ma zamiar wydać w tym roku.

SH: Przynajmniej taki mamy zamiar. Nie jest tajemnicą, że równolegle nagraliśmy jeszcze jeden album. Będzie to już nasz album numer 6 i prawdopodobnie będzie nosić tytuł „Presets”, choć to na razie tytuł roboczy. Ta płyta z założenia jest zbiorem utworów o bardziej rockowym, a nawet singlowym charakterze, lecz bez utraty typowego dla Sylvan brzmienia. Będą to po prostu krótsze i niepowiązane ze sobą piosenki. Planujemy wydać ten album pod koniec roku.

MH: A możesz powiedzieć nam dlaczego zdecydowaliście się nagrać i wydać dwie tak różne płyty prawie w tym samym czasie?

SH: Mieliśmy po prostu mnóstwo pomysłów podczas pracy w studiu. Niektóre z nich nie za bardzo pasowały do konceptu „Posthumous Silence”, więc postanowiliśmy na chwilę odłożyć je na bok. Ale stosik z tymi pomysłami rozrastał się nam w zatrważającym tempie, niektóre z tych szkiców rozwinęły się podczas prób w konkretne utwory, więc zdecydowaliśmy się, by w wolnych chwilach nagrywać je w studiu. Wszyscy kochamy pracę w studiu nagraniowym i była to dla nas nie lada frajda. Niemal jak praca po godzinach (śmiech). Poza tym z ekonomicznego punktu widzenia zawsze taniej jest za jednym zamachem nagrać materiał na dwie płyty (śmiech).

MH: Czy Waszym zamiarem jest trafienie przy pomocy płyty „Presets” do szerszego grona słuchaczy?

SH: Tak, spodziewamy się tego. Utwory na „Presets” będą z całą pewnością łatwiej przyswajalne przez masowego słuchacza. Nie znaczy to wcale, że chcemy dzięki tej płycie zdradzić naszych dotychczasowych fanów, czy odkryć jakiś nowy gatunek muzyczny. Nie, po prostu gramy na niej w zupełnie inny sposób, niż na poprzednich albumach. Najlepiej będzie, by potraktować ten krążek jako typowe sylvanowskie brzmienie wbudowane w prostsze, lekko przebojowe piosenki.

MH: Jak zapatrujesz się na współczesną scenę progresywną? Czy nie uważasz, że obecnie zbyt wielu wykonawców kopiuje wielkie gwiazdy lat 70-tych?

SH: Nie powiedziałbym tego. Weźmy na przykład jeden z moich obecnie ulubionych zespołów, Porcupine Tree. Gdy ich słuchasz, możesz z łatwością dostrzec postęp, jaki dokonują z płyty na płytę. Rozwijają się wspaniale, ich muzyka staje się coraz pewniejsza i potężniejsza. Ale ciągle słychać w niej pewien rodzaj melancholii i sentymentu za tym, co zawsze reprezentował sobą rock progresywny.

MH: A jak oceniasz przyszłość tego gatunku? Czy w ogóle jest w nim coś jeszcze do powiedzenia?

SH: Popatrz na tak zwaną normalną scenę muzyczną. Jest ona przepełniona brzmieniami, które zapomina się po 2-3 tygodniach. Gdyby porównać to z albumami z kręgu progresywnego rocka to sądzę, że ten gatunek ma wręcz kolosalną przyszłość. Ludzie poszukują dla siebie pewnego rodzaju emocji, rzeczy do zapamiętania, bardziej złożonej muzyki, wyzwalającej takie uczucia, które mogłyby na długo zapaść w pamięć. Tak myślę. Przynajmniej mam nadzieję, że tak właśnie jest (śmiech).

MH: A gdyby ktoś poprosił Cię o to, by w dwóch zdaniach wytłumaczyć mu różnicę pomiędzy muzyką grupy Sylvan, a innych prog rockowych zespołów?

SH: Powiedziałbym wtedy, że Sylvan ma wyjątkowe podejście do komponowania. Wszystkie nasze płyty nie są czymś banalnym i ulotnym, one opowiadają konkretne historie. Teksty w powiązaniu z mocnym głosem Marco podkreślają tę różnicę. Ponadto uważam, że Sylvan jest niesamowicie dobrym zespołem na żywo. Przekonałem się o tym podczas niedawnego tournee, kiedy graliśmy muzykę z „Posthumous Silence” w jednym kawałku. Uważam, że daliśmy wtedy pokaz naszych prawdziwych możliwości. To był show!. Zagraliśmy wszystko tak, jak słychać to na płycie. Dodatkowo oprawa świetlna naszych koncertów to rzecz doprawdy wyjątkowa. Myślę, że 99 procent ludzi, którzy widzą nas po raz pierwszy wychodzi z naszych koncertów bardzo pozytywnie zaskoczonych.

MH: W takim razie kiedy będą mogli się o tym przekonać polscy fani?

SH: Bardzo chcielibyśmy zaprezentować ten show w Polsce. Podczas naszej poprzedniej trasy graliśmy w Warszawie i Poznaniu. Było świetnie. To były dobre koncerty i przemili ludzie na widowni. Znajdź dla nas festiwal, a na pewno zaraz przyjedziemy choćby na drugi dzień.

MH: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Artur Chachlowski

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok