Zbigniew Wodecki with Mitch & Mitch Orchestra - Kraków, ICE, 26.02.2016

Paweł Świrek

ImageNiemal 40 lat po premierze swojego debiutanckiego albumu Zbigniew Wodecki dokonał remake’u tej płyty z towarzyszeniem młodszego o niemal pokolenie zespołu Mitch & Mitch. Występ w Centrum Kongresowym w Krakowie był jednym z koncertów promujących to wydawnictwo. Ci, którzy artystę kojarzą głównie z „Pszczółki Mai” czy takich hitów, jak „Po co ten żal?” czy „Chałupy Welcome To” tym razem nie usłyszeli tych utworów. Na repertuar koncertu złożyły się wyłącznie wczesne kompozycje artysty pochodzące właśnie z okresu pierwszego albumu. Jak sięgam pamięcią, tego okresu działalności artysty nigdy specjalnie nie lubiłem ze względu na przesyt tych kompozycji w telewizyjnym Koncercie Życzeń nadawanym w TV w niedziele niemal w samo południe jeszcze w epoce PRL-u.

ImageWystęp z paronastominutowym opóźnieniem rozpoczął się podobnie jak płyta „1976 A Space Odyssey” - najbardziej znanym z wczesnego dorobku artysty utworem „Opowiadaj mi tak”. Początkowo koncert przebiegał spokojnie i melancholijnie. Bardzo szybko okazało się, że jest on znakomicie nagłośniony. W porównaniu na przykład do koncertu symfonicznego Comy rok wcześniej jakość dźwięku była zdecydowanie lepsza i słychać było dosłownie każdy szczegół. Dość skromna w porównaniu z rokiem 1976 kilkuosobowa orkiestra i chór, a raczej dwuosobowy chórek znakomicie wypadły w tym repertuarze. Jeżeli ktoś nie pamięta, to warto dodać, iż debiutancki album artysty został nagrany z udziałem 43-osobowej orkiestry symfonicznej.

ImageW utworze „Panny mego dziadka” można było wreszcie usłyszeć grę Zbigniewa Wodeckiego na skrzypcach.  W jednym z utworów gitarzyści odłożyli gitary, by wziąć do rąk grzechotki i inne drobne perkusjonalia, zaś sam Wodecki przygrywał na tarce. W tej samej kompozycji pod koniec mieliśmy solowe popisy poszczególnych muzyków, co zdecydowanie rozruszało publiczność. Mieliśmy też okazję zobaczyć zamiany niektórych muzyków instrumentami – gdy Zbigniew Wodecki zasiadł za klawiszami, to grający na nich muzyk wziął w swe ręce perkusjonalia. Jednym słowem, chwilami było bardzo spektakularnie.

W wielu momentach, przynajmniej mnie, koncert odrobinę nużył swą monotonią (pewnie dlatego, że wolę bardziej urozmaiconą muzykę). Dopiero na sam koniec koncertu Zbigniew Wodecki powiedział: ‘można wstać’ i w tym czasie większość publiczności zerwała się z miejsc gromko klaszcząc. Na bis złożyły się dwie kolejne kompozycje i tym samym kwadrans przed 22-gą zakończył się ten bardzo udany koncert.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!