Chociaż od roku nie jest już organizowany cykl ProGGnozy, od czasu do czasu w krakowskim klubie Zaścianek odbywają się podobnego rodzaju koncerty niebędące w żaden sposób wydarzeniami cyklicznymi. Tak właśnie było w minioną sobotę, kiedy to wystąpiły trzy zespoły z kręgu rocka progresywnego. Pamiętając mizerną frekwencję podczas występu Retrospective w grudniu 2012 roku na ProGGnozach obawiałem się podobnej klapy. Jednak moje obawy okazały się bezzasadne. Tym razem publiczność dopisała i była niemal tak liczna, jak na pierwszych edycjach ProGGnoz, czyli prawie cała sala pełna ludzi.
Jako pierwszy, kwadrans przed 20-tą, rozpoczął swój występ Ayden z Poznania. Zespół ten gra muzykę instrumentalną i dopiero co wydał płytę pt. „Identity”. Jego występ był dość krótki. Na przekór wszystkiemu rozpoczynający album utwór „Awaking” został zagrany jako drugi. Grali w sumie niewiele ponad pół godziny i ani się obejrzeliśmy jak muzycy tej kapeli opuścili scenę.
A tymczasem do występu szykował się już zespół Retrospective. Tu niestety duży minus dla oświetleniowca, że tylko w paru momentach skierował oświetlenie na Beatę Łagodę – rodzynka zespołowego, która wraz z klawiszami i osprzętem została wciśnięta w ciemny kąt (a raczej „wyniesiona na piedestał” zdaniem Kuby Roszaka, gdyż ten ciemny zaułek znajduje się nieco powyżej poziomu sceny). Występ rozpoczął się od utworu „The End Of Their World”. Podobnie jak miesiąc wcześniej w Lesznie, tu w Krakowie zespół zagrał cały materiał z ostatniej płyty nieco zmieniając kolejność utworów. Brak oświetlenia podestu z klawiszami powodował, że w utworze „Roller-coaster”, w którym Beata śpiewa przez prawie pół utworu, mało co było ją widać. Mocno żywiołowi na scenie Kuba Roszak i w mniejszym nieco stopniu Alan Szczepaniak stanowili przeciwwagę dla statecznych i stojących po prawej stronie sceny Macieja Klimka i Łukasza Marszałka. Poza utworami z ostatniego wydawnictwa „Re:Search” znalazło się też miejsce na dwie kompozycje z poprzedniej płyty. Mowa tu o „Huge, Black Hole” (zagranym jako drugim) i „Lunch” (z pięknymi wokalami Beaty). Jako ciekawostkę dodam, iż wersje nagrane na żywo tychże utworów znajdują się na singlu „The End Of Their World”. Pod koniec utworu „Lunch” Alan Szczepaniak wdrapał się na stopnie w barierkach oddzielających widownię od sceny i zagrał trzymając gitarę uniesioną ku górze, co wywołało zachwyt wśród widowni. Po tym utworze nastąpił wspólny ukłon i już muzycy mieli wychodzić na bis, ale powstrzymał ich od tego jeden z muzyków grupy DispersE, skracając tym samym występ Retrospective.
Potem było 15 minut przerwy technicznej i na scenę wkroczyli muzycy zespołu DispersE. Wiele wskazywało na to, że spora część osób na sali, to fani i fanki tej właśnie grupy. Zespół grywał supporty przed bardziej znanymi hardrockowymi oraz metalowymi muzykami i zespołami (m.in. przed Ronem Thalem), a także ma w dorobku występy na większych koncertach i festiwalach z udziałem większej liczby zespołów (m.in. Festiwal Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego w Gniewkowie – 2014, Covan Wake The Fuck Up – 2015), co może rzutować na zdobycie nieco większej ilości fanów. Jednak ich muzyka jakoś niezbyt do mnie trafia. Tym bardziej, że znajomi z jednego z zaprzyjaźnionych portali twierdzą, że zanim DispersE stał się zespołem „krakowskim” ponoć grał zdecydowanie lepiej. Brzmienie zespołu nie było jakieś złe, jednak ich występ był za długi. W pewnym momencie nawet Rafał Biernacki, podobnie jak niecałą godzinę wcześniej Alan Szczepaniak, wyszedł do publiczności, tyle że z mikrofonem i na nieco krótszą chwilę, wywołując ogromny zachwyt wśród fanek. Rafał dość ostro szalał za klawiszami, ale też pewnego rodzaju zainteresowanie wzbudzała dość ciekawa gitara, jakiej używał Jakub Żytecki na początku koncertu, zanim ją zmienił na osławioną już czerwoną (którą można było podziwiać chociażby na kalendarzu na 2015 rok wydanym przez SIN Progress).
A teraz krótkie podsumowanie. Od strony muzycznej gra była na wysokim poziomie, zwłaszcza zespołów Retrospective i DispersE (choć ten drugi jakoś specjalnie do mnie nie trafia), ale największym mankamentem było nieszczególne wręcz oświetlenie. Oświetleniowiec wielokrotnie świecił nie tam, gdzie trzeba, co uważam za duży minus tego koncertu. No i drugi – akustyka klubu, która pozostawia jednak wiele do życzenia.