W ubiegłym roku odpuściłem sobie krakowski koncert Poparzonych Kawą Trzy na rzecz Closterkellera, więc tym razem postanowiłem wreszcie zmierzyć się z tym zespołem. Poza tym dziwnym tworem utworzonym przez w dużej mierze dziennikarzy z RMF-u i Radia Zet, w krakowskim klubie Kwadrat jako pierwszy wystąpił Dr Misio.
Występ ekipy Dr Misio zdecydowanie porwał publiczność. Ciekawie na scenie prezentował się głównodowodzący tej ekipy, czyli aktor Arkadiusz Jakubek. Dość stylowe okulary, czapeczka (którą zdjął w trzecim utworze) i czarna koszula – wyglądało to całkiem sympatycznie. Różnorakie żarty pomiędzy utworami oraz przekrojowy materiał z wszystkich trzech płyt tej ekipy zdecydowanie zawładnęły publicznością. Gdy Arkadiusz zdjął górną część garderoby – było wiadomo, że następnym utworem będzie „Pogo”. Nastrój tej kompozycji udzielił się grupce fanów pod sceną (część z nich uczyniła dokładnie to samo, co artysta, a chwilę później urządzili sobie małe pogo pod sceną). Całość uzupełniły dwa utwory zagrane na bis. W drugim – „Mr Hui” Arkadiusz Jakubek wystąpił w dziwacznym podkoszulku, zaś kontrowersyjny tekst tego utworu wyraźnie porwał publiczność.
Potem nastąpiła dłuższa przerwa i punktualnie o 21-szej na scenie pojawił się zespół Poparzeni Kawą Trzy. Rozpoczęli nieco coverowo utworem „Kawałek do tańca”. Jednak te klimaty zahaczające momentami o reggae i ska niezbyt mnie ruszyły. Mocno rozrośnięta sekcja dęta jakoś niezbyt mnie kręciła (może dlatego, że za bardzo kojarzy mi się z marną płytą Genesis – „Abacab”), ale niektóre z zaprezentowanych utworów były dość ciekawe pod względem tekstów (np. „Biała skarpeta i sandał”, czyli typowy polski ‘klasyk’). Niektórym zgromadzonym na sali osobom spodobały się takowe brzmienia. Jednak z mojego punktu widzenia raczej nie Poparzeni Kawą Trzy byli gwiazdą wieczoru, a był nią poprzedzający ich Dr Misio. Może dlatego, że swoim stylem Poparzeni kompletnie nie trafili specjalnie w mój gust.