Dwa tygodnie przed krakowskim koncertem TSA na stronie Antyradia pojawiła się wiadomość, że Marek Piekarczyk odchodzi z zespołu. Pozostałe patronujące koncertowi media podchwyciły tą informację i zamieściły ją w zapowiedziach koncertu. Jak się można było spodziewać – odzew fanów był na tyle duży, że Klub Studencki Kwadrat dość szybko zapełnił się ludźmi. Zanim jednak na scenie pojawili się muzycy z TSA, publiczność rozgrzewały dwa supporty.
Jako pierwszy wystąpił pochodzący z Bochni 4 Szmery. Ich repertuar składa się przede wszystkim z coverów grupy AC/DC. Usłyszeliśmy prawie 50-minutową dawkę ostrego łojenia zakończoną własną wersją utworu „Highway to Hell”. Niektórzy nawet mówili, że występ Szmerów brzmiał prawie jak oryginalne AC/DC.
Potem nastąpiła obowiązkowa przerwa techniczna i chwilę po 20-tej pojawił się na scenie zespół Corruption. Tym razem przyszła pora na cięższe klimaty. Zespół zaczął swój występ utworem „Hellyah”. W sumie panowie również dali około 50-minutowy występ i zaprezentowali trochę więcej numerów niż w przypadku Szmerów (mają krótsze kawałki), a na scenie panował prawdziwy żywioł.
Po kolejnej 20-minutowej przerwie technicznej na scenie pojawił się wreszcie zespół TSA. Rozpoczęli od „Maratończyka”. Potem otrzymaliśmy bardzo przekrojowy repertuar przez wszystkie płyty zespołu (poza oczywiście „52 dla przyjaciół”). Repertuar ten nie odbiegał jednak od wcześniejszych koncertów TSA w tymże klubie. Podobnie jak wcześniej zagrali takie hity, jak „51”, „Alien” czy „Ty – On – Ja”. Nawet bisy były podobne jak w poprzednich latach na wcześniejszych koncertach. Jak na pożegnalną trasę z Markiem Piekarczykiem zespół specjalnie się nie wysilił. Co będzie dalej? Czas pokaże.