XII Festiwal Rocka Progresywnego im. Tomasza Beksińskiego - dzień pierwszy. Toruń, 07.07.2018

Paweł Świrek

Festiwalowy dzień miał planowo rozpocząć się około 15:30, ale koncerty rozpoczęły się z niewielkim opóźnieniem. Była więc okazja, by w auli muzeum zobaczyć wystawę fotografii Rafała Klęka. Jeszcze rok temu miałem przyjemność razem z nim uczestniczyć w tym zacnym festiwalu, a także razem z nim fotografować. Pamiętam, jak w 2016 roku mówił mi, że musi sobie kupić Nikona z mniejszą matrycą, a tymczasem kilka miesięcy temu nadeszła hiobowa wieść o jego śmierci.

Jako pierwszy na festiwalu wystąpił lokalny zespół Alhena. Wcześniej widziałem ich na żywo w krakowskim Zaścianku w ramach ProGGnoz (jesienią 2014 roku), a teraz mogłem ich podziwiać na większej scenie przy dziennym świetle. Podobnie jak przed czterema laty zagrali dość krótki koncert. W jego repertuarze nie zabrakło utworów z dostępnego na stoisku singla, ale o ich płycie długogrającej wciąż cisza. W połowie koncertu zagrali „Golden Lie” – utwór, który bardzo przypomina „Hymn” Ultravoxu.

Anamor torunKolejnym zespołem był Anamor z Płocka. Wcześniej widziałem ich dwukrotnie w 2004 roku podczas tras z Riverside, po których to wszelki słuch o zespole zaginął. A tuż przed festiwalem pojawiła się informacja o reaktywacji zespołu w niemal takim samym składzie. A tymczasem na koncercie pojawili się w nieco liczniejszej konfiguracji niż przed laty. Przede wszystkim co rzucało się w oczy, to dwie, a momentami nawet i trzy gitary (z czego trzecia to 12-strunowa). Ale forma wciąż wysoka. Jak przed laty. Główną część koncertu wypełniły utwory z nowego krążka „Za witrażem”, którego premiera miała miejsce już na tym festiwalu (a oficjalnie po festiwalu). Poziom wokalny Marty Głowackiej nadal jest bardzo wysoki i momentami robił przeogromne wrażenie, chociaż utwór „Szmaragdowy” na żywo brzmiał nieco słabiej niż na płycie. Koncert był tak udany, że zespół pojawił się jeszcze na bis. Trudno było znaleźć w programie jakiś krótszy kawałek, gdyż ich repertuar obfituje raczej w długie utwory, więc zagrali „W próżni” z pierwszego albumu. Partie fletu (na płycie grane przez Jacka Zasadę z Quidam) zostały wykonane na żywo z klawiszy.

ayden torunPotem miejsce na scenie zajął instrumentalny Ayden. Grali około godziny, ale jakoś ich brzmienie mnie specjalnie nie przekonało, mimo iż to już drugi raz widziałem ich na żywo.

walfad torunZdecydowanie lepsze zespoły pojawiły się na koniec dnia. Najpierw znany doskonale WALFAD. Zespół ten występował w wielu miejscach i w końcu przyszła pora na ten festiwal. Zaprezentowali repertuar z dwóch ostatnich płyt plus kilka premierowych kompozycji. Drugą płytę reprezentowała mocno rozbudowana suita „Liście” z wplecionym fragmentem „Momentum”. Nowe utwory wyglądają na kontynuacje drogi obranej na albumie „Momentum”. Ciekawe jakie będzie kolejne wydawnictwo tego zespołu, bo WALFAD prezentuje się naprawdę coraz ciekawiej. No i przede wszystkim wreszcie z drugim (nowym) gitarzystą w składzie (Daniel Azar Arendalski opuścił zespół po koncercie w Żorach niespełna rok temu i przez jakiś czas WALFAD radził sobie jako kwartet).

votum torunNa sam koniec pierwszego dnia wystąpiła główna gwiazda wieczoru, czyli Votum. Wcześniej jakoś nigdy nie było mi po drodze dotrzeć na ich koncert. Skład zespołu nieco zmienił się od poprzedniego ich występu na tymże festiwalu, ale na scenie panował prawdziwy żywioł. Koncert Votum zakończył się około 23-ciej, a po występie ostatniej grupy sporo uczestników festiwalu spotkało się jeszcze na afterparty.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!