Michale Graves to były wokalista grupy Misfits. Z początkiem 2019 roku odwiedził Polskę z trzema koncertami: w Gdańsku (klub Protokultura), w Warszawie (klub Hydrozagdaka) oraz w Krakowie (klub Zet Pe Te).
Tegoroczna weekendowa trasa koncertowa artysty została zorganizowana we współpracy z Black Silesia Productions. Zanim artysta pojawił się na scenie, publiczność rozgrzewały dwa supporty. Pierwszy to poznański Lazy Jack and the Spinning Jenny, którego występu nie było mi dane obejrzeć. Może jeszcze kiedy zawitają do Krakowa?... Drugim był niemiecki The Crimson Ghosts. Ci zaprezentowali około 45 minut solidnego grania. Krótkie intro i na pierwszy ogień poszedł utwór „Split Black”. Reakcja publiczności raczej przeciętna, zaś na scenie było dość żywiołowo (zwłaszcza wokalista). Na początku wybrzmiały starsze kompozycje zespołu, zaś utwory z ostatniego wydawnictwa niemieccy muzycy zostawili na później (bliżej końca występu).
Po około 40 minutach nastąpiła chwila przerwy, a następnie rozpoczęło się oczekiwanie w napięciu na główną gwiazdę wieczoru, czyli Michale Gravesa. Artysta ze swoją ekipą nie kazali sobie zbyt długo czekać, a w międzyczasie przez barierki przechadzali się muzycy z The Crimson Ghosts przybijając piątki z widzami z pierwszych rzędów (oraz fotografom). Ale po kilku minutach sceną zawładnął już Michale Graves wraz z towarzyszącymi mu muzykami. Jego upiorny image wywołał mocne poruszenie. Niektórzy mieli fantazję porównać artystę do Freda Krugera. Publiczność wyraźnie oszalała. Niektórzy nawet posunęli się nieco dalej – jeden z widzów przy barierkach zdjął z siebie koszulkę.
Repertuar koncertu stanowiły w dużej mierze kompozycje z repertuaru Misfits, w tym osławiony „American Psycho” czy „Saturday Night”. Być może po części pod pierwszy z wymienionych utworów artysta miał na sobie koszulkę z napisem „Wake Up America”. Nasuwa się tu także podtekst okołopolityczny, ale nie będę go na pewno drążył, bo tu nie miejsce na tego typu dywagacje. Dość szybko Michale pozbył się kapelusza, w którym to wkroczył na scenę. Poza samym artystą ogromne wrażenie robiła żywiołowość sekcji rytmicznej (zwłaszcza basisty). Poza większością utworów z repertuaru Misftis, w repertuarze koncertu znalazło się miejsce na kilka solowych kompozycji artysty (m.in. „Night of the Living Dead” czy „When Worlds Collide”). Jako ciekawostkę dodam, że Michale Graves będzie jedną z gwiazd tegorocznego Wacken Open Air – festiwalu, który odbywa się w pierwszych dniach sierpnia.