Tomasz Kudelski: Cześć Don. Chciałem ci podziękować za nowy album, który właśnie usłyszałem wczoraj. Brzmi fantastycznie. Na początku, kiedy usłyszeliśmy plotki o cover albumie, byłem nieco rozczarowany, ale w moim przypadku wszystko się zmieniło, gdy usłyszałem 7and7 is i inne single. Brzmiały dla mnie jak nowe utwory Deep Purple. Jakie są twoje wrażenia z albumu?
Don Airey: Cóż, to była zabawna rzecz. Zrobiona podczas lockdownu i wszyscy nagrywaliśmy osobno. To było trudne. Jedna myśl, czy to naprawdę zadziała. Jak tylko dostaliśmy dema i Ian Paice nagrał perkusję, to było tak, że naprawdę uwierzyliśmy, że to zadziała. Ian Paice powiedział, że był na jednej z najlepszych sesji w historii, ponieważ nikt nie mówił mu, co ma robić ani nie pośpieszał go. Po prostu robił to, co chciał. Jest na tej płycie ogromna ilość energii i kilka świetnych pomysłów, aranżacyjnych pomysłów. Oczywiście Deep Purple gra, co nigdy nie jest złe.
TK: Powiedziałeś, że robiłeś demo. Które utwory zostały przez Ciebie zaproponowane i jakie dema zrobiłeś?
Don Airey Tak, zrobiłem medley, Jenny Take a Ride, Let the Good Times Roll, Boogie Woogie Flue. Zrobiłem też fantastyczną wersję Chest Fever zespołu the Band, ale kiedy przyszło do Iana (Gillan), powiedział, że nie jest w stanie śpiewać tych tekstów. Są straszne... i one są straszne.
TK: Tak, chciałem zapytać o ten konkretny utwór. Słyszałem wywiad z Ianem Paice’em, gdzie powiedział, że zrobiłeś rytm w podziale 8/9 i zajęło mu dwa dni, aby nauczyć się i nagrać partię perkusji do tego jednego utworu.
Don Airey: Nigdy mi tego nie powiedział (śmiech). To fantastyczna wiadomość. Dziękuję, że mi to powiedziałeś.
TK: Słyszałem też od Jona Lorda, że ta piosenka była główną inspiracją dla Might Just Take Your Life z albumu Burn...
Don Airey: Myślę, że Chest Fever miało ogromny wpływ na każdego klawiszowca rockowego, to był zupełnie inny poziom. I wiem, że gra Gartha Hudsona miała ogromny wpływ na Jona. Oczywiście na wszystkich, ale Jona w szczególności, dlatego wybrałem Chest Fever. Szkoda, że nie wyszło. To piękna piosenka, z wyjątkiem durnego tekstu Robbie’go Robertsona,
TK: Powinniśmy winić Gillana?
Don Airey: Cóż, nie można go winić. To nie było dla niego. To ważne, jeśli piosenkarz czuje, że może to zaśpiewać, inaczej nie mógłby tego zrobić. Mam na myśli biednego Iana, który nie ma nawet jednego ze swoich pomysłów na albumie.
TK: Tak, to moje kolejne pytanie, ponieważ słyszałem, że wszystkie pomysły Gillana zostały odrzucone. Ale jest sporo rock & rolla i utworów, które są jakby stworzone dla Iana Gillana?
Don Airey: Tak, on i Roger są muzycznymi bliźniakami, z okresu wczesnego rock and rolla. Little Richard, Elvis, Ray Charles, oni wiedzą o tym wszystko, wiedzą o wiele więcej, niż ja. Więc wszystko, co Roger wybrał, mogłoby być jednocześnie wyborem Gillana.
TK: To co to były za propozycje Gillana? Te, które zostały odrzucone?
Don Airey: Nie pamiętam już. Były okropne. Ale zasugerowałem mu Let the Good Time Roll. To jest dobre.
TK: Tak, myślę, że Ian Gillan zaśpiewał to doskonale.
Don Airey: Tak, fantastycznie. Kiedy usłyszałem miksy, wysłałem mu e-mail - zaśpiewać Oh Well i uczynić go własnym, to bardzo ciężka praca i to właśnie zrobił. To tak, jakby usłyszeć tą piosenkę po raz pierwszy.
TK: Tak, jestem wielkim fanem Deep Purple, ale znałem wcześniej tylko utwór Cream i może kilka innych, ale większość była dla mnie zupełnie nowa. Nigdy nie słyszałem o „7 and 7 is” wcześniej.
Don Airey: Ja też nie.
TK: Ale te utwory brzmią teraz jak Deep Purple.
Don Airey: Tak, umieściliśmy na nich naszą pieczęć. Podoba mi się coś takiego jak Shape of Things. Steve Morse zaaranżował to, a to, co zrobił, połączył dwie wersje. Wziął wersję Yardbirds, a następnie Jeffa Becka na Truth & Beck Ola z Rodem Stewartem śpiewającym i połączył je razem. Zrobił to bardzo sprytnie. Więc dostajesz to, co najlepsze z obu światów. To jeden z moich ulubionych kawałków. Uwielbiam przejścia na perkusji w końcówce. Uwielbiam solo Steve'a. Wyszło poza lata siedemdziesiąte.
TK: Jaki jest twój ulubiony utwór na płycie?
Don Airey: Bardzo lubię “Let the Good Time Roll”. Już sam fakt, że zespół hard rockowy może zrobić jazzowy swingowy numer i zrobić to przekonująco. To wcale nie jest proste. Oh Well tez bardzo lubię. To zresztą jednA z moich ulubionych piosenek.
TK: Jest też dodatkowy utwór I am a road runner. Wydaje mi się że słyszĘ coś w rodzaju sola na Hammondzie, które przykryte jest solem na saksofonie.
Don Airey: Wydaje mi się, że zrobiłem tam solo na mini moogu. Myśla, że Road Runner nie był dobrym wyborem. Myślę, że to niesamowity utwór i nie sądzę, że mu sprostaliśmy. Bob (Ezrin) próbował uratować utwór za pomocą saksofonu.
TK: To był pierwszy raz, kiedy nagrywaliście płytę osobno, ale utwory brzmią bardzo żywo i moim zdaniem nie ma dużej różnicy w brzmieniu w porównaniu do poprzedniego albumu nagranego razem w studio. Czy to zmieniło twoje myślenie o przyszłym sposobie nagrywania?
Don Airey: To zależy, co przyniesie przyszłość. Chodzi mi o to, że ten album został wymuszony przez pandemię. Dlatego to zrobiliśmy. Musieliśmy to zrobić w ten sposób, nie było wyboru. Moim wyborem jest zawsze wspólne nagrywanie. Ale kto może powiedzieć co wydarzy się w przyszłości. Wygląda na to, że być może powoli wygrywamy walkę z wirusem covid, ale kto wie, co się stanie w przyszłym roku. Trzymajcie kciuki.
TK: To może wydawać się dziwne pytanie, gdy właśnie promujesz album, który dopiero co się ukazuje, ale czy są plany na własny w pełni autorski album Deep Purple. Czy jest już w przygotowaniu?
Don Airey: Zrobiliśmy już cos w tym kierunku. Taki start, ale niewiele. Myślę, że poczekamy, aż wrócimy na trasę, zobaczymy, jak się czujemy. Kiedy wrócimy do normalności. Wtedy właśnie dobrze tworzy się muzykę. Więc wszyscy na to czekają. Jest szansa, że będzie jeszcze jeden album. Ale ja jestem tylko klawiszowcem, a nie wróżbitą.
TK: Powiedziałeś w wywiadzie dla Classic Rock, że chciałeś odtworzyć magię wczesnej interakcji Jona i Ritchiego. Co sądzisz o solówkach i sposobie, w jaki improwizujecie?
Don Airey: To bardzo ważna część bycia w klasycznym zespole rockowym. Musisz umieć improwizować. Nie możesz cały czas chować się za gitarzystą. Musisz wyjść otwarty i pokazać się. Mam na myśli Steve'a i mnie. Steve'a wywodzi się z jazz rocka, moje początki również sięgają tego gatunku. Więc obaj jesteśmy przyzwyczajeni do improwizacji. To naprawdę przyjemna strona pracy w zespole, w ramach której próbujemy konkurować, mogę zrobić to lepiej niż ty, nie to ja mogę zrobić to lepiej niż ty.
TK: Myślę, że jest pewna tendencja, że piosenki staje się krótsze, a solówki w kulminacyjnych momentach są wyciszane. Na przykład Birds of Pray kończy wspaniałe solo, White Room i w najlepszym momencie po prostu wyciszają się.
Don Airey: Dokładnie to jak wbicie gwoździa do twojej głowy.
TK: Też „Oh Well”...
Don Airey: Powiedziałem to Bobowi, kiedy usłyszałem to wyciszenie. To jest piękne i emocjonalne utwór znika z twojego życia i nigdy nie wróci. Sprawia, że czujesz smutek. Myślę, że zrobił to pięknie. Lubię wyciszenia. W Deep Purple jest coś w rodzaju polityki, nie ma wyciszeń na tym albumie. To standardowa kwestia Ian Gillana. Ale ja lubię wyciszenia, są wspaniałymi elementami muzyki pop. Kiedyś był taki DJ Kenny Everett, nie wiem, czy kiedykolwiek o nim słyszałeś, był bardzo zabawnym facetem. Miał rzeczy z nie wiadomo jakiego źródła, gdy coś było przebojem, który miał fadeout, to om miał ten fragment, w jakiś sposób miał dostęp do oryginalnego nagrania i grał te rzeczy w zapętleniu, które mogły trwać bez końca. I doprowadzał tym ludzi do szaleństwa. Ludzie mieli tego dość i w końcu jego kariera legła w gruzach.
TK: Teledysk do „Oh Well” był bardzo fajny i jest tam zamazana twarz złoczyńcy była spora dyskusja między fanami, że rzekomo był to David Gilmour.
Don Airey: Kto?
TK: David Gilmour.
Don Airey: Naprawdę? To urocze, ale nie sądzę, że on tam jest. Dlaczego miałby to być David Gilmour?
TK: Po prostu wygląda bardzo podobnie.
Don Airey: Ach, teraz to rozumiem. Nie, to zdecydowanie nie był David Gilmour.
TK: Setlista koncertowa zawsze wywołuje dyskusję między fanami, a teraz masz dwa albumy do promowania, jak poradzicie sobie z łączeniem nowego materiału i klasycznych kompozycji?
Don Airey: Kiedy kiedyś koncertowaliśmy we Francji, pojawiły się narzekania fanów, że nie gramy wystarczająco dużo nowego albumu, więc odrobiliśmy tę lekcję. Muszą być stare rzeczy, ale fani chcą też usłyszeć nowy materiał. To, co robimy jako zespół, jest takie: gramy 40 % starego materiału i 60 % procent nowego, Tak mniej więcej.
TK: Czy są jakieś utwory Deep Purple, które chciałbyś zagrać na żywo, ale nigdy nie znalazły się w setliście?
Don Airey: Jedną z piosenek, które graliśmy, kiedy dołączyłem, był Fools, którą kochałem, ale od tego czasu tego nie gramy już. To jest utwór, który bardzo lubię. Też coś z Who Do We Think We Are? Smoth Dancer?
TK: „Rat But Blue”?
Don Airey: Uwielbiam cały album.
TK: Powiedziałeś, że to twój ulubiony album wczesnych Deep Purple.
Don Airey: O tak. Uważam, że wyszło to cudownie. Przypomina mi Abbey Road. Grupy zawsze brzmią tak przed samym rozpadem. Brzmią absolutnie idealnie.
TK: Uwielbiam twój solowy album „Going Home”.
Don Airey: Oh, ten?
TK: Czy masz jakieś plany na solowy album lub inną współpracę?
Don Airey: Tak, jutro jestem w studiu, kończąc solowy album z zespołem. Don Airey Band z młodymi muzykami. Zamierzam też nagrać kolejny album fortepianowy, który mam na wpół naszkicowany. Zrobię to wkrótce.
TK: Wiele moich ulubionych utworów Deep Purple to te, które nie brzmią jak klasyczne hard rockowe kompozycje. „Never A Word”, “The Surprising”, “Man Alive”. Czy rozważacie zrobienie czegoś bardziej progresywnego?
Don Airey: „Surprising” było ważną częścią naszej trasy koncertowej w 2017 roku. Ale to zabawne z naszymi piosenkami, że mają swoje życie. Idą w górę w ten sposób (Don symuluje startujący samolot) i nagle po prostu znikają się i nigdy więcej ich nie grasz. To samo dotyczy „Birds of Prey”. Nie wracają na setlistę i nikt nie wie dlaczego... To dziwna rzecz.
TK: Jedno pytanie o Ritchie Blackmore. On był ważną postacią i grałeś z nim w Rainbow wcześniej. Z pewnością było sporo animozji w przeszłości, ale ostatnio Ritchie powiedział, że jest otwarty na jakiś jednorazowy występ z zespołem. Czy uważasz to za możliwe? Czy tak jak Ian Gillan raczej wykluczasz takie rozwiązanie?
Don Airey: Cóż, nie słyszałem tego i mam bardzo duże wątpliwości, czy on naprawdę to powiedział. Ritchie podąża własną ścieżką i jest bardzo szczęśliwy, robiąc to co robił. Częścią jego wielkości jest to, że nie idzie na kompromis. Nie ogląda się za siebie. Nie sądzę, żeby to się kiedykolwiek wydarzyło. Ludzie mogą powiedzieć, że to fajny pomysł, ale myślę, że pozostanie po prostu pomysłem. Wiesz, że zespół ma swojego gitarzystę. Steve Morse jest świetnym gitarzystą i jest nim od dość dawna.
TK: Bardzo podobała mi się wspólna trasa Don Airey Band i Gillana z orkiestrą. Podczas tej trasy było granych kilka rzadko granych utworów, takich jak Anya czy Razzle Dazzle. Czy rozważasz umieszczenie któregokolwiek z tych utworów na set liście Deep Purple.
Don Airey: Ehhh… Raczej nie. Razzle Dazzle to ulubiona piosenka Iana Gillana. To nie przemawia do wszystkich, ale on naprawdę kocha ten utwór. Nie wiem. Naprawdę zwracamy uwagę na to, co ludzie nam mówią. Nie jesteśmy zamknięci. Nie jesteśmy odcięci od fanów, wytwórni płytowej lub bliskich nam osób. Słuchamy. Pytamy, co myślisz o tym, co myślisz o tamtym? Dobrze jest znać opinie ludzi.
TK: Czy masz coś do powiedzenia na temat tego, jakie koncerty są nagrywane? Jaki jest twój koncert z Deep Purple który najlepiej wspominasz?
Don Airey: Spektakl w Weronie – z Orkiestrą z Werony. To była magiczna noc, kiedy graliśmy w Koloseum. Graliśmy pomiędzy występami operowymi Aidy, więc wszystko, na co patrzyłeś, to była egipska sceneria. Przyszliśmy i zagraliśmy wspaniały koncert. To było po prostu magiczne.
TK: Don dziękuję, nasz czas po prostu się kończy, ale ostatnie pytanie. Piszesz biografię, a prawdopodobnie grałeś w większej liczbie zespołów niż ktokolwiek inny?
Don Airey: Zawsze jestem w połowie drogi. Moja kariera wciąż się rozwija. Mam nadzieję, że skończę tę książkę jednak w przyszłym roku. Powinna być gotowa na następne Święta Bożego Narodzenia. To jest mój cel. To powinno być zabawne. Kiedy patrzę wstecz, jestem zdumiony tym, jak w wielu zabawnych sytuacjach brałeś udział i jak szalone rzeczy po prostu się zdarzają.
TK: Dziękuję za wywiad i mam nadzieję, że zobaczę Cię na żywo w przyszłym roku.
Don Airey: Tak, jeszcze tu wrócimy.