Rozmowa z muzykami The Australian Pink Floyd

Aleksander Gruszczyński

ImageZ Jasonem Sawfordem i Colinem Wilsonem spotkałem się w warszawskim hotelu Radisson. Bez zbędnych formalności, po przedstawieniu się, od razu przeszliśmy do wywiadu.

ALEKSANDER GRUSZCZYŃSKI (AG): Co spowodowało, że zaczęliście grać muzykę Pink Floyd?

JASON SAWFORD (JS): W 1988 roku byliśmy tylko grupą kumpli lubiących Pink Floyd. Zebraliśmy się, bo to była muzyka, którą kochaliśmy, a zespół to był interesujący pomysł. Do tego tribute bandy były wówczas nowością i to do mnie przemawiało. Spędzałem wtedy dużo czasu nad moimi klawiszami i zacząłem grać muzykę Pink Floyd.

AG: To nie jest łatwa muzyka, prawda?

JS: Niekoniecznie, mam na myśli, że nie musisz być wirtuozem, ale trudno zagrać ją prawidłowo ponieważ dźwięki, harmonie i uczucia w tej muzyce są trudne do odtworzenia.

AG: Czy kiedyś mieliście okazję rozmawiać, a może nawet wystąpić z którymś z oryginalnych członków Pink Floyd? Wiem, że zostaliście zaproszeni, aby wystąpić na 50. urodzinach Davida Gilmoura.

COLIN WILSON (CW): Tak, to był jedyny raz kiedy przed nim wystąpiliśmy, a potem jeszcze trochę wspólnie pojammowaliśmy. Poza tym nigdy nie graliśmy wspólnie z żadnym z członków Pink Floyd.

AG: A czy mieliście okazję ich poznać?

CW: Tak.

AG: Jakie są wasze wrażenia?

CW: Oczywiście jesteśmy ich wielkimi fanami, więc na początku byliśmy trochę zdenerwowani i przytłoczeni, ale to są bardzo mili ludzie, bardzo nas chwalili, podobało im się to, co robimy. Bardzo się tym interesowali i pytali jak nam idzie. Zawsze byli bardzo przyjaźni i dostępni.

AG: Wasze koncerty są niemal, a może nawet równie, imponujące co występy Pink Floyd w latach 70. Jak długo zajmuje przygotowanie takiej trasy?

CW: Potrzeba wielu miesięcy pracy wielu ludzi w ich własnych obszarach. Teraz my przygotowujemy muzykę, a w Hollywood przygotowywane są grafiki 3D, które będziemy wykorzystywać podczas przyszłorocznej trasy. Tak naprawdę jesteśmy chyba pierwszym zespołem, który wykorzysta technologię 3D na scenie.

AG: Od dłuższego czasu co roku jedziecie w trasę koncertową i podczas każdej trasy zmieniacie setlistę. Czemu?

CW: Przede wszystkim dlatego, że jest tyle utworów Pink Floyd, a my chcemy grać nowe piosenki kiedy tylko możemy zarówno dla naszej własnej przyjemności, jak i po to, żeby publiczność za każdym razem dostała coś nowego i dalej była zainteresowana naszymi występami.

AG: Czy macie jakiś klucz według którego wybieracie piosenki?

CW: Nie. Jest kilka utworów, które zawsze włączamy do setlisty jak np.: Shine On You Crazy Diamond, Wish You Were Here czy Comfortably Numb. Poza tym mamy czas dla siebie podczas koncertu, gdzie możemy zagrać te mniej znane utwory i tak właśnie budujemy set za każdym razem.

AG: A która z piosenek Pink Floyd jest waszą ulubioną?

CW: To trudne, bo jest ich bardzo dużo. Moją byłaby chyba Dogs z albumu „Animals”, ale to się zmienia z każdą trasą koncertową, bo czasem wykonujemy utwór, którego nie graliśmy od dawna. W tej chwili próbujemy What Do You Want From Me, który bardzo lubię.

JS: Tak, to zależy. Lubię Dogs, Echoes, Shine On You Crazy Diamond, jest mnóstwo świetnych utworów, więc trudno powiedzieć który jest moim ulubionym.

AG: A czego możemy spodziewać się w styczniu?

CW: To będzie najprawdopodobniej nasz największy i najbardziej ambitny show do tej pory. Jak wspomniałem, przygotowujemy grafiki 3D i kwadrofoniczny dźwięk, więc będzie to niemal kinowe przeżycie. Wydaje mi się, że setlista jest oparta na idei „greatest hits”, więc będą to jedne z najlepszych piosenek, które kiedykolwiek graliśmy. Ponadto pracują z nami ludzie, którzy pracowali z Pink Floyd np.: Colin Norfield, który był realizatorem dźwięku Pink Floyd i Davida Gilmoura oraz Clive Brooks, który pracuje z Nickiem Masonem. To ponownie będzie wielki świetlny show z mnóstwem laserów, więc powinno wyjść fajnie.

AG: Czy wierzycie w reunion Pink Floyd, które potrwałoby dłużej niż jeden koncert?

JS: Jeśli masz na myśli jakąś wspólną trasę koncertową, to byłbym sceptyczny, zwłaszcza teraz, po śmierci Ricka Wrighta. Możliwe, że będą wspólnie występować od czasu do czasu.

CW: Tak jak mówiłeś, David Gilmour ma wystąpić podczas jednego z koncertów trasy The Wall Live razem z Rogerem Watersem, a ponadto Gilmour pracuje też nad swoim nowym solowym albumem, więc może zaprosi Watersa na swoją trasę koncertową, ale nie spodziewałbym się trasy koncertowej Pink Floyd.

AG: A teraz kilka trudnych pytań. Której piosenki Pink Floyd szczególnie nie lubicie?

CW: Niekoniecznie nie lubię, część z wczesnych utworów jest ciężkich do przekonania się do nich. Także kilka najnowszych kompozycji nie jest moimi ulubionymi, ale to nie znaczy, że ich nie lubię.

JS: Zgadzam się z tym. Zdarzają się piosenki, jak na przykład te z „Division Bell”, których na początku nie lubiłem, ale teraz zaczynają mi się podobać. To się zmienia, ale ja nadal preferuję klasyczne Pink Floyd jak na przykład „Dark Side Of The Moon”.

AG: Jakie inne zespoły są waszymi ulubionymi?

CW: Mnóstwo zespołów klasycznego rocka lat 70. Jestem też fanem Beatlesów, Paula McCartneya czy Wings. Lubię też sporo rockowej muzyki, a szczególnie muzykę filmową.

JS: Klasyczny rock: The Beatles, Led Zeppelin, Deep Purple, czasem King Crimson czy Velvet Underground. Lubię też sporo współczesnej, jeszcze szerzej nieznanej muzyki.

AG: Jaki jest najbardziej pamiętny moment w waszej karierze?

CW: Występ na urodzinach Davida Gilmoura jest szczególnie pamiętny. Mieliśmy mnóstwo koncertów w różnych krajach, które były bardzo pamiętne. Zresztą dla mnie zawsze, gdy gdzieś występujemy po raz pierwszy, to jest to pamiętne wydarzenie, bo tak naprawdę nigdy nie wiesz czego oczekiwać, a my zawsze mamy bardzo dobre wspomnienia.

JS: Oczywiście urodziny Davida Gilmoura są na pierwszym miejscu. Także gdy po raz pierwszy graliśmy na Malcie dla 15 tysięcy osób, to było ogólnokrajowe wydarzenie i fantastyczny koncert.

AG: Jakie jest najdziwniejsze miejsce w jakim graliście?

CW: Było całkiem sporo takich dziwnych miejsc jak zaczynaliśmy, ale od kiedy zaczęliśmy grać w większych halach to widzimy, że nie różnią się one specjalnie od siebie.

JS: Graliśmy na promie w Szkocji. Pamiętam też, że najdziwniejsze miejsce w USA, gdzie graliśmy, to było w Springfield. Graliśmy w hali, która przypominała meczet.

AG: Zawsze odwiedzacie Polskę zimą. Dlaczego?

CW: Bo Polska jest interesująca zimą (śmiech). Zwykle to tak wypada. Zaczynamy naszą trasę zazwyczaj w styczniu każdego roku, a Polska jest najbardziej na wschód z miejsc gdzie występujemy i potem możemy kontynuować trasę na zachód. Ta formuła działa, więc się jej trzymamy.

AG: Jakie są wasze wrażenia z występów w Polsce?

CW: Gdy pierwszy raz przyjechaliśmy byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni jak duże były nasze koncerty, ilu fanów Pink Floyd jest w Polsce i jak bardzo uczuciowo reagują na muzykę.

AG: Jakie macie muzyczne marzenia? Np. z kim chcielibyście wystąpić?

CW: Miło by było, gdyby kiedyś któryś z muzyków Pink Floyd zagrał jakiś utwór razem z nami na naszym koncercie. Albo żeby od czasu do czasu wystąpił z nami jakiś gość. To moglibyśmy nazwać marzeniem.

AG: A jakieś cele? Może już jesteście spełnionymi muzykami?

CW: Raczej tak. Prawdopodobnie osiągnęliśmy więcej niż spodziewaliśmy się na początku naszej drogi. Naszym celem jest iść do przodu i cały czas próbujemy osiągnąć perfekcyjne wykonanie muzyki Pink Floyd. Chcielibyśmy też występować w większych halach. Może w Pompejach, jak Pink Floyd przed laty.

AG: Czy chcecie powiedzieć coś polskim fanom?

CW: Ogromnie czekamy na styczniowe koncerty w Polsce i naprawdę już nie możemy się doczekać, żeby zaprezentować nasze nowe show.

JS: W Polsce pokażemy je przecież po raz pierwszy.

AG: Dziękuję za wywiad i myślę, że tak jak wszyscy fani z niecierpliwością czekam na styczniowe koncerty.

JS/CW: Dziękujemy.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!