Moje Muzyczne Fascynacje
I. Ukochane płytyJestem pewna, że każdy ma kilku swoich ulubionych wykonawców, fascynacji, których nie da się wytłumaczyć jedynie maestrią wykonania muzyki, przemyślanymi i urzekającymi konceptami czy nawet efemeryczną „magią”, której nie da się zdefiniować wprost, bo dla każdego jest ona czymś innym. Pewne zespoły i płyty darzę szczególnym sentymentem, gdyż to one zapoczątkowały moją miłość do rocka progresywnego – której pewnie i tak bym nie uniknęła zważywszy na to, że w domu taką muzykę gra się bez przerwy. Niemniej jednak, zawsze lubię wracać do płyt, które jako pierwsze mnie oczarowały:
- Pendragon „The Masquarade Overture”, w szczególności akustyczny utwór „The King Of The Castle”, od którego wszystko się zaczęło,
- Pink Floyd „The Wall”
- Marillion “Script For A Jester’s Tear”
- Genesis “Calling All Stations”
· Pendragon „Not Of This World”, „The World”, „Window Of Life”, „The Jewel”…, chyba bardziej odpowiednio byłoby zostawić po prostu “Pendragon”, bo każdego roku odkrywam nowe wspaniałe utwory, które wcześniej pozostawały jakby w cieniu innych, a które niczym im nie ustępują
· Arena „The Visitor”, „Contagion”
· Genesis „Selling England By The Pound”, „A Trick Of A Tail” (inne naturalnie też, jednak te dwie, wraz z wymienioną wcześniej „Calling All Stations” – nie wiem w jakiej kolejności – należą do moich faworytów)
· Pink Floyd „Wish You Were Here”, “Animals”
· Sylvan “Posthumous Silence”
· Phideaux “Number Seven”, “Doomsday Afternoon”
· Gazpacho “Night”, “Tick Tock”, “Missa Atropos”
· Marillion “Fugazi”, “Misplaced Childhood”, “Clutching At Straws”
· Kerrs Pink “Tidings”
· Dream Theater “Scenes From The Memory”, “Images And Words”, “Train Of Thought”, “Octavarium”
· Asgard “Imago Mundi”
· Mostly Autumn “The Last Bright Light”
· Camel “Harbour Of Tears”, “Stationary Traveller”
· Galahad “Following Ghosts”, “Empires Never Last”
· Magenta “Seven”
· Anathema “We’re Here Because We’re Here”, “Hindsight”
· Abraxas “Cykl obraca się…”
· Blackfield “I”,“II”
· Kayak “Merlin”
· Caamora “She”
· Queen “Innuendo”, “Jazz”,
II. Niezapomniane koncerty
· 2007 Genesis, Stadion Śląski – absolutny numer jeden, emocje związane z możliwością zobaczenia takiej legendy na żywo, po tylu latach nieobecności nie pozwalały nawet na chwilę zmartwić się strugami deszczu i piorunami walącymi na prawo i lewo. Ba, ta aura spowodowała, że koncert pamiętam jeszcze wyraźniej, była jakby uzupełnieniem animacji i gry świateł przygotowanych przez zespół. Magia. Jak na razie koncert życia, chociaż mam nadzieję jeszcze przeżyć kiedyś takie emocje na koncercie.
· 2006 Pendragon, Teatr Śląski, Katowice – pierwszy koncert Pendragonu, na jakim byłam – od tego czasu nie wyobrażam sobie opuścić żadnej ich trasy po Polsce. Tak lubię ich koncerty, że czasem bywam na ich występach zarówno w Krakowie, jak i w Katowicach. Uwielbiam ich muzykę, od pierwszej płyty, po najnowsze nagrania, a na koncertach po prostu nie sposób odczuwać nudy.
· 2006, Galahad, Teatr Śląski – na pierwszym progresywnym koncercie na jakim byłam, przed Pendragonem grał Galahad. O ile twórczość Pendragonu znałam wtedy aż za dobrze, tak z repertuaru Galahadu kojarzyłam jedynie kilka piosenek. Koncert, a w szczególności premierowe utwory z wtedy niewydanej jeszcze płyty „Empire Never Last” jednak dosłownie wbiły mnie w fotel.
· 2007, Dream Theater, Spodek – wirtuozeria muzyków + repertuar zawierający dużo pozycji z mojej ulubionej płyty zespołu = kolejny piękny koncert.
· 2010, Gazpacho, Kraków – koncert został przełożony o kilka miesięcy, na kilka dni przed nim usłyszałam świeżo wydaną „Missa Atropos”, więc zniecierpliwienie i oczekiwania były ogromne. Muzycy dali jednak z siebie wszystko, a ja przeżyłam niezapomniane chwile, mogliby tak grać jeszcze przynajmniej drugie tyle, a ani ścisk, ani zaduch by mi absolutnie nie przeszkadzały
· 2008, The Watch, Jastrzębie Zdrój – ciekawe ile osób w ogóle wiedziało o tym koncercie? Na widowni sali jastrzębskiego Centrum Kultury było co najwyżej 25 osób, z czego kilka wyglądało raczej na przypadkowych gości. Zamknąwszy oczy, można było się niemal pomylić, czy to grają Włosi, czy Genesis z Peterem Gabrielem.
· 2011, Roger Waters, Łódź – płyta, film, zdjęcia i relacje z koncertów Pink Floyd pozwalały mieć naprawdę wysokie oczekiwania, a występ Watersa jeszcze je przewyższył. Nie wiadomo było, w którą stronę patrzeć, właściwie koncert skończył się zanim zdążyłam wyjść z oszołomienia i dopiero po kilku chwilach dotarło do mnie, co się stało.
· 2006, Fish, Kraków - kiedy to muzyk zaprezentował „Misplaced Childhood” na żywo
· 2010, Anathema, Kraków – długi, zróżnicowany, fenomenalnie zagrany koncert.