Do Ośrodka Kultury „Andaluzja” w Piekarach Śląskich ściągają wykonawcy różnej muzyki, od bluesa do rocka progresywnego. Miałem przyjemność zobaczyć tam na koncertach grupy The Watch, RPWL, Sylvan, The Brew, Flamborough Head, Galahad, Wishbone Ash, Iron Butterfly, Danny Bryant’s Redeyband, Osada Vida, Quidam i wielu innych wykonawców, o których można tylko pomarzyć, aby zagrali w renomowanych klubach muzycznych i większych miastach. Jeśli już ktoś raz odwiedzi to miejsce, to bardzo chętnie będzie tam wracał, by zasmakować koncertowych emocji i niezapomnianych wrażeń, jakie pozostaną w nim na długo podczas pięknych muzycznych wieczorów.
W listopadowy czwartkowy wieczór w „Andaluzji” zagrała wrocławska grupa Ctrl-Alt-Del nie mająca, wbrew swej nazwie, nic wspólnego z komputerowymi systemami operacyjnymi. Zespół wykonuje mocną odmianę rocka, gra dużo gitarowych połamanych brzmień, które momentami przekształcają się w melodyjne atrakcyjne granie wzbogacone o ciężkie basowe riffy. Na scenie gościli przez ponad 50 minut wykonując utwory z nowego, mającego dopiero się ukazać krążka „Tigger” oraz kompozycje z pierwszej płyty „Ctrl-Del-Alt”(2006).
Jak sami określają swoją muzykę, to „alternative romantic rock”. W ich muzyce można odnaleźć podobieństwo do takich zespołów, jak Faith No More, Jane’s Addiction, Rage Against The Machine i Korn. Taka mieszanka stylów gitarowego rocka, metalu oraz indie rocka. Był to mój pierwszy kontakt z tym zespołem i ich twórczością. Zagrali utwory, które się spodobały publiczności. Słychać, że lubią bawić się dźwiękami. Szczególnie gitarzysta urozmaicał swoje brzmienie gitary różnymi technicznymi sztuczkami, co pozytywnie wpływało na odbiór ich występu. Ciekawy wokal lidera też zwrócił moją uwagę. Zespół zagrał w składzie: D.Rozwadowski – gitara, P.Sitkowski – bass, P.Sypuła – perkusja i A.Sypła – śpiew.
Po tak dużej dawce ciężkiej odmiany alternatywnego grania nadszedł czas na gwiazdę, a nawet dwie gwiazdy tego koncertowego wieczoru oraz radykalną zmianę nastroju na delikatniejszą stronę muzyki. Na scenę wyszła irlandzka wokalistka, instrumentalistka i kompozytorka, Lisa Cuthbert, oraz Mick Moss, który tylko zapowiedział występ Lisy i opuścił scenę. Lisa rozpoczęła występ od swoich kompozycji przy własnym akompaniamencie na instrumencie klawiszowym. Swoją muzyką wprowadziła uczestników tego koncertu w inny świat i nastrój, jaki dopiero miał na dobre powstać podczas ich wspólnego akustycznego występu. Lisa zaprezentowała utwory z płyty „Obscatles” (2010) oraz z przygotowywanego nowego albumu. Jest ona obdarzona emocjonalnym, eterycznym głosem, którego pięknie się słucha, który uspokaja, wycisza i tworzy wspaniałe harmonie wokalno-instrumentalne.
Po chwili do Lisy dołączył Mick i już razem kontynuowali wieczór pełen muzycznej poezji. Wykonali „Ready To Unfold” i pierwsze akordy gitary Micka rozpoczęły wędrówkę poprzez nasze uszy do wnętrza duszy…
Utwory, które wspólnie wykonali pochodziły między innymi z płyty „Planetary Confinement”. Po 60-minutowym akustycznym graniu dołączyło do nich kilku zaprzyjaźnionych muzyków zmieniając dotychczasowy charakter koncertu na bardziej żywiołowy i energiczny, co spotkało się z dużym aplauzem wśród publiczności. Myślę, że wszystkie kompozycje, które można było usłyszeć w trakcie ich występu zabrzmiały rewelacyjnie i urzekająco. Wspaniała chemia panowała na sali pomiędzy słuchaczami, a autorami tego spektaklu. Każdy słuchał tej muzyki oczarowany dźwiękami i obrazami, jakie były wyświetlane na ekranie. Na widowni zapanowała zupełna nirwana przerywana tylko na krótkie momenty oklaskami pomiędzy utworami. Koncert zakończył się dwoma bisami. Najlepszym zakończeniem tych pięknych chwil był ostatni bis - utwór „The Power Of Love” w wykonaniu samego Micka. Rzeczywiście duża moc płynęła ze sceny podczas słuchania tej czarującej muzyki, która zniewalała swoimi dźwiękami gitary, klawiszy oraz wokalnymi interpretacjami „piosenek” Antimatter poprzez męski wokal Micka i anielski głos Lisy.
Na długo pozostanie w mojej pamięci ten magiczny jesienny wieczór z muzyką, którą już od samego początku zostałem zauroczony. Do pełni szczęścia brakowało, aby ta muzyka zabrzmiała tylko przy blasku świec.
Kolejny wyczekiwany koncert dobiegł końca. Pozostaną nam obrazy, które zapamiętamy z tego akustycznego występu i muzyka pełna tajemniczych, subtelnych aranżacji. Trochę byłem zaskoczony ilością osób, które przybyły na ten koncert. Było około 100 ludzi. Spodziewałem się znacznie większych tłumów. Wracając jeszcze do utworów, które zagrali Mick i Lisa podczas ich występu, może nie wymienię ich w takiej kolejności jak zagrali, ale usłyszeliśmy: Over Your Shoulder / The Last Laugh / Saviour / Another Face In The Window / Epitah / Mr.White / Planetary Confinement / Leaving Eden / Relapse / The Weight Of The World. Jeśli czegoś zapomniałem, to przepraszam. Tak mocno pochłonęła mnie ta muzyka. Po koncercie można było zrobić sobie zdjęcie Mickiem i Lisą, którzy chętnie i cierpliwie podpisywali swoje płyty.