Dużo wolnych dni jest okazją do wypoczynku i nadrobienia wielu zaległości, które zawsze odkładamy na później. Słoneczny i gorący początek maja zachęcał do spędzenia wolnego czasu w przydomowym ogródku, działce za miastem lub wyjazdu w góry. Dla miłośników progresywno-rockowych brzmień stał się też okazją do uczestniczenia w niezwykłym muzycznym przedstawieniu, jakie miało miejsce w Ośrodku Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Niemiecki zespół RPWL po raz kolejny wystąpił w naszym kraju, tym razem by zaprezentować nagrania ze swojej najnowszej płyty „Beyond Man And Time” oraz zapoznać publiczność z nowym gitarzystą basowym, Wernerem Tausem. Miałem okazję uczestniczyć już w niejednym koncercie sympatycznych Niemców, które grali w Andaluzji i zawsze było tam bardzo wiele osób, jednak tego wieczoru frekwencja wynosiła niewiele ponad 100 osób, co mnie trochę zdziwiło, bo wiem, że ich występy w Polsce zawsze przyciągały tłumy fanów pragnących zobaczyć zespół na żywo i posłuchać granej przez nich muzyki. Być może jednym z powodów tak małej liczebności był fakt, że w naszym regionie występ muzyków można było zobaczyć dzień wcześniej w klubie Klimat w Bielsku-Białej.
Zespół RPWL podczas kwietniowo- majowej trasy koncertowej w Polsce promował swój najnowszy, ale pierwszy koncepcyjny album w swojej karierze „Beyond Man And Time”. Yogi Lang inspiracji do tworzenia materiału na tę płytę poszukiwał w dziele niemieckiego filozofa Friedricha Nietzschego zatytułowanego „Tako rzecze Zaratustra”.
Koncert rozpoczął się o godzinie 19:00. Już pierwsze spojrzenie na scenę mówiło nam, że nie będzie to tylko czysto muzyczne wydarzenie. Z tyłu i po obu stronach sceny umieszczono duże ekrany, co kazało przypuszczać, że będziemy mieli do czynienia z koncertowymi wizualizacjami. Na początek, z telebimu spoglądał na nas starszy pan o siwych włosach i brodzie, przypominający mędrca. Wydaje się, że ma nam coś ważnego do przekazania. Po chwili zostaliśmy zaskoczeni słysząc fragment tekstu z filozoficznego dzieła „Tako rzecze Zaratustra” czytany w naszym ojczystym języku. Filozofia Nietzschego jest trudna do zinterpretowania, bogata jest w przeróżne metafory, a ich zrozumienie i odniesienia wymagają skupienia. Dopiero wtedy możemy odkryć myśli i wartości, jakie chciał nam przekazać w swoim poemacie przyczyniając się do poszukiwań drogi w dążeniu do doskonałości. Na scenę wyszli muzycy i rozpoczęli występ od instrumentalnego utworu „Transformed”. Zaraz potem z tyłu sceny pojawiła się, jak się później okazało, pierwszoplanowa postać tego muzyczno-widowiskowo-filozoficznego wieczoru, ubrana w strój pasterza przepasany czarnym pasem - Yogi Lang. I zabrzmiały dźwięki kolejnej kompozycji z promowanego albumu „We Are What We Are (The Keeper)”. Yogi miał na głowie srebrną czapkę w kształcie trójkąta, a gdy rozpostarł swoje ramiona, w jego poruszających się dłoniach rozbłysły światełka. Kopię jego ruchów można było zaobserwować u postaci, która ukazała się na środkowym ekranie. Kalle Wallner i Werner Taus, skryci odpowiednio za prawym i lewym ekranem jawili się na nich niczym aktorzy w chińskim teatrze. W tytułowym utworze „Beyond Man And Time (The Blind)” Yogi pojawił się na scenie z opaską na oczach, wędrował w niej po scenie, by wreszcie ściągnąć ją i okazać swoje przyczernione oczy, śpiewając jednocześnie… I saw disgust in their being, The moment when I chose to be blind…
W następnej kompozycji pt. „Unchain The Earth (The Scientist)” nasz główny bohater, tym razem jako naukowiec ubrany w biały fartuch, trzymał rękach miseczkę i kwiat. Podczas tego fragmentu po sali unosił się specyficzny aromat, niczym zapach kadzidła. Po tym utworze światła na scenie przygasły, a z jej głębi wyłoniła się postać żebraka z odrażającą maską na twarzy. Przypominał ona swoim wyglądem Quasimodo. Usłyszeliśmy „The Ugliest Man In The World (The Ugly)”. W tym utworze, Yogi Lang, oprócz zdolności aktorskich i wokalnych zaprezentował się również jako wytrawny klawiszowiec.
Podczas grania szóstego utworu, „The Road Of Creation (The Creator)”, na bocznych ekranach mogliśmy zaobserwować postacie Kalle i Wernera. Pierwszy stał po prawej stronie, a wyświetlany był na lewym ekranie, natomiast Werner odwrotnie. Na zakończenie kompozycji Wallner podszedł do lewego ekranu, zapalił papierosa swojej postaci z ekranu, i powoli obaj konturowi gitarzyści zaczęli płonąć . Ogień ogarnął ich od stóp do głów.
Yogi Lang opuścił scenę, a to, co działo się za kulisami mogliśmy obserwować na środkowym ekranie dzięki kamerze. Zobaczyliśmy jak asystentka układała mu włosy i miękką szczoteczką delikatnie gładziła jego twarz. Wszystko to podczas wykonywania piosenki „Somewhere In Between (The Dream Of Saying Yes)”. W trakcie, gdy ze sceny zabrzmiały dźwięki utworu „The Shadow”, główny bohater tego spektaklu ukazał się cały w czerni, z twarzą zasłoniętą kapturem, a na wysokości oczu i ust widać było tylko niebieskie kontury. W „The Wise In The Desert” Yogi Lang ubrany w białą szatę wzniósł ręce do góry i pod ramionami ukazały się nam duże oczy. Przedostatni utwór „The Fisherman”, najdłuższy z nowej płyty, a w nim Yogi przypominający swoim strojem kapłana. Na oczach widowni wraz ze swoją asystentką przygotowują specyfik, którym osobiście pokropił publiczność.
Po takim duchowym wzmocnieniu pozostał już tylko ostatni, zamykający płytę utwór zatytułowany „The Moon (The Eternal Moment Of Return)”. Na ekranach oglądaliśmy kobietę, która tłumaczyła słowa piosenki na język migowy. Tak zakończyła się pierwsza część koncertu obfitująca w niezwykłe animacje i doznania artystyczne, co wspaniale odbierało się w połączeniu z muzyką w wykonaniu zespołu RPWL.
Bardzo dobrze słuchało się tych nagrań. Zaproponowane, nowe muzyczne oblicze dodało uroku i klimatu tej progresywno-rockowej grupie. Zespół powoli odcina się od przyczepionej do niego etykietki grupy tworzącej muzykę pełną „floydowskich” zapożyczeń. Osobiście bardzo podoba mi się nowy album niemieckich muzyków, a w szczególności kilkunastominutowa suita „The Fisherman”. W niej kapela pokazuje nam swój doskonały warsztat instrumentalny, potwierdzając tym poszukiwanie nowych form przekazu niebanalnych wartości i myśli filozoficznych.
Wracając do koncertu, po krótkiej przerwie ze sceny zniknęły boczne ekrany i na bis mogliśmy posłuchać następujących utworów: „Trying To Kiss The Sun”, „Breath In Breath Out”, „Roses”, „Hold In The Sky” oraz kilkunastominutową wersję kompozycji zespołu Pink Floyd pt. „Embryo”.
Dla przypomnienia podam jeszcze skład zespołu RPWL: Yogi Lang (vocals, keyboards), Kalle Wallner (guitars), Markus Jehle (keyboards), Werner Taus (bass) i Marc Turiaux (drums).
Po tak wspaniałym koncercie zespół zasłużył na bardzo gorącą owację na stojąco. Mogliśmy bowiem usłyszeć wspaniałą muzykę grupy, mogliśmy doznać głębokich wrażeń „spektaklu teatralnego” za sprawą umiejętności Yogiego Langa, który to zmieniając się niczym kameleon, dostosował swój strój do każdego z kolejnych, prezentowanych utworów. Wszystko to po to, by bardzo realistycznie przekazać nam treści zawarte na płycie „Beyond The Man And Time”.
Warto jeszcze nadmienić, że po koncercie, mimo zmęczenia kilkudniową już trasą, cały zespół chętnie podpisywał płyty i pozował do zdjęć wraz z fanami.