Trivium, Animations - Poznań, Eskulap, 13.06.2012

justisza

ImageDziś nie gra POLSKA, dziś gra TRIVIUM!!!

Na koncert Trivium wybieraliśmy się z ogromnym pokładem werwy i ciekawości. Po pierwsze, dlatego że wcale nie znałam ich repertuaru, poza niezbędnym odsłuchem kilku utworów po podjęciu decyzji, że jednak idziemy na koncert, po drugie, z powodu niezwykle zachęcających recenzji i opinii wśród bywalców koncertowych. Ryzyk Fizyk - jak to się mówi...

Już w czasie pobieżnego zapoznawania się z repertuarem Amerykanów skojarzyłam ich muzykę z Metalliką, hmmm… potem, może trochę z Iron Maiden i paroma innymi kapelami z 'minionej epoki'. Cóż myśleć? Przedstawiciele nowej fali amerykańskiego metalu, a tu TAKIE odniesienia do historii? Dla mnie osadzonej mocno w latach 80., tym bardziej jest to powód, by posmakować tę kapelę na żywo i na własne uszy przekonać się, jak można nowofalowo czerpać inspirację z tamtych wspaniałych lat.

Drzwi Eskulapa były już otwarte, gdy dotarliśmy pod klub około 19:10. Czy ludzi było dużo, miało okazać się dopiero, gdy znaleźliśmy się wewnątrz, bo pamiętając o ostatnich trudnościach organizacyjnych klubu postanowiliśmy jeszcze spożyć, nielegalnie pod drzwiami, przynajmniej jedno kilkuprocentowe ‘z puszki'. Czy Eskulap otrząsnął się z niedawnego upadku? Kible nadal wołają o pomstę do nieba a zapach czuć było i przy wejściu do klubu, za to dźwiękowcy wykonali kawał doskonałej roboty! Potężne uderzenie dźwięków, które dotarło do nas przez ściany od supportujacej Trivium kapeli, o miło zapadającej w ucho nazwie Animations zmobilizował nas do pospiesznego wejścia pod scenę, za barierki bezpieczeństwa. Co dziwniejsze, nie było czasowego poślizgu, co wielce zdziwiło również ludzi kłębiących się tu i ówdzie przy stolikach z płytami i gadżetami lub w kolejce po piwo. Chyba nie zdarzyło mi się być na koncercie rozpoczynającym się o czasie, a tu... niespodzianka! Hmmm, jednak amerykański przepis odnośnie obowiązku kończenia koncertu przed 22:00 nie był bez znaczenia – hmmm, może to i dobrze.

Polacy zaczęli nie po polsku, ale za to mocno i energetycznie. Nie będę udawała, że coś wcześniej dowiedziałam się o tej kapeli, ale za to po ich występie nieodparcie mam chęć zagłębienia się w ich dorobek! Nie tylko ja miałam pozytywne odczucie, publika zerwała się już po paru taktach do ostrej reakcji. Jak na mało znaną formację dali świetny występ! W przerwie na zmiany techniczne miałam okazję pooglądać nieco twarze przybyłych. Podczas półgodzinnego, żywego i energetycznego występu Animations, nie mogłam nawet odetchnąć na moment od kadrowania, więc oniemiałam jak okazało się, że na koncert przyszło liceum i gimnazjum no i trochę studentów!!! Absolutnie niesamowita radość na twarzach, entuzjazm, i radość! Co ciekawe, pełna kultura, brak tzw. niebezpiecznych ubiorów i chęci po wyżywania się w pogo- podobnych dzikich harcach. Powiem szczerze, cofnęłam się do swoich szkolnych lat i koncertowego szaleństwa z lat '80. Tym bardziej, że niewielki odsetek ludzi z aparatami i komórkami, a za to pełne uczestnictwo w imprezie, jak za dawnych dobrych czasów, po prostu pięknie!!! Czyli fajna ta nasza metalowa młodzież!

Około godziny 20.30 zgasły światła i rozpoczęło się intro zwiastujące pojawienie się na deskach studenckiego niegdyś klubu - gwiazdy wieczoru - Trivium.

Zaczęli z wykopem! Marszowe intro przeszło w utwór tytułowy, który także został wybrany na pierwszy oficjalny singiel z najnowszego albumu zespołu zatytułowanego „In Waves”. Jest dobrze! - pomyślałam - o dziwo, naprawdę dobrze! Mroczny, niemal wrzask i metalcore'owe, rwane riffy rodem z najczystszego trashmetalu...  Świetny kawałek! Coś następnego umknęło mi w głowy, ale wiem, że z nowej płyty zapamiętałam jeszcze z tego występu bezkompromisowy i potężny "Black", który bardzo dobrze zabrzmiał w Eskulapie!

Wyhaczyłam też „Martyr" i „ Rain” - absolutnie przednie i godnie prezentujące się kawałki. Nie nadążałam z aparatem, totalna jazda bez trzymanki, niespełna pełnoletnia publiczność bawiła się wyśmienicie, kapela również czuła, że jest w przyjaznym miejscu, a ja nie miałam wątpliwości, że pewne zespoły mają publikę i nic tego nie zmieni, ani EURO, ani brak kasy z powodu kryzysu, czy frustracja rodzimego świata artystycznego... Wokalista i gitarzysta zespołu - Matt Heafy - strzelał miny na prawo i na lewo, choć to raczej basista przyciągał wzrok nielicznie zgromadzonych „prawie - kobiet”. Koncert rozwijał się w dobrą stronę, ja biegałam z aparatem, ochrona przerzucała od czasu do czasu bezwładne, niesione falą ciała ludzkie rządne emocji, ale bez emocji... Swoją drogą tak fantastycznej ochrony dawno nie miałam okazji spotkać!!! Koncert metalowy, pełno młodych ludzi, oni, członkowie grupy, pełni spokoju i szacunku dla zgromadzonych. Absolutny profesjonalizm!!! Tym bardziej z ogromną ufnością mogłam pójść w tłum w głąb sali, kiedy gdzieś w połowie koncertu publika utworzyła bardzo zgrabny krąg, aby pobawić się w pogowym tańcu. Obyło się bez wpadek, bez ekscesów, bez obrażeń, bez sytuacji niebezpiecznych. Niesamowicie, ale tak właśnie bawiła się młodzież w środowy wieczór, miedzy meczowymi rozgrywkami EURO 2012 - i to nie w strefie kibica - a w klubie Eskulap.

Jakieś słabe strony koncertu? Nie było bisów. Trivium zagrali, zeszli i już. Może to wina publiki, która uznała, że to koniec i nie skandowała jakoś mocno post factum, a może wiedzieli, że Amerykanie i tak nie wyjdą, a może też po prostu było już na tyle ok, że wszystkim wystarczyło? Czy ja wiem? Ja, stary koncertowy wyjadacz, znam takie przypadki, ale w tym momencie wcale nie uznałam tego za złe. Zwyczajnie podobało mi się, koncert był bardzo dobry, nie zostawił niedosytu, a za to, co na nim było, polubiłam amerykańskie granie z korzeniami z lat 80.

No i co jeszcze mogę napisać? A na przykład to, że tym razem mój słuch nie ucierpiał, nie piszczało mi w głowie, nie miałam wrażenia, że każdy utwór jest taki sam, a to, jak na kompletnie nieznaną mi wcześniej formację wspaniałe osiągnięcie!

TRIVIUM! TRIVIUM! TRIVIUM! Brawo! Następnym razem też przyjdę na WASZ koncert!

Opuszczaliśmy Eskulap w fantastycznych nastrojach. Mimo, iż kapela zmyła się do busa, a na straży, wewnątrz sali, zostawiła swojego czarnowłosego gitarzystę, na dworze zaś, już w kroplach deszczu, asekurował go skrzydłowy – basista, nie miałam im tego za złe. Gawędziłam sobie z wokalistą Animations, który, jak cała reszta, siedział na ławeczce z najnowszym krążkiem Trivium w nadziei na zdobycie podpisów. Po tym jak dowiedzieliśmy się od przesympatycznego szefa ochrony, że osobiście eskortował kapelę do autobusu i na pewno już nie wyjdą, postanowiliśmy opuścić progi Eskulapa. Fantastyczne jest to, że po tak udanym wieczorze, nawet ulewny deszcz nie daje się we znaki, a emocje szybko odparowują wilgoć z przemoczonego odzienia!

Jeszcze na koniec refleksja. Gdy Trivium gra ciężko i agresywnie, a wokalista zdziera sobie gardło – jest naprawdę czadowo. Gdy śpiewa melodyjnie i czysto – robi się naprawdę jak w latach 80. Dla mnie wszystko to jest wyważone i nieprzegięte w żadną konkretną stronę, bo lubię mieszanie stylistyczne, lubię jak czerpie się z dobrych przykładów. Trivium nie zrzyna, nie kradnie, daje sobie radę samodzielnie, coraz lepiej i mocniej stąpając po scenie, zdobywając kolejnych fanów, jeśli nawet mają to być takie dinozaury jak ja. I to chyba tym bardziej dobrze! Nie można też odmówić profesjonalizmu muzykom z kapeli. Sekcja rytmiczna napędzana duetem Paolo Gregoletto i Nick Augusto (który za garami kapeli z Orlando siedzi od roku) daje czadu, gitarzyści prześcigają się w solówkach, proponując od czasu do czasu bardzo dobre, techniczne popisy. Szczerze polecam ich na żywo!

W 1986 roku Metallica wydawała swój najlepszy album „Master Of Puppets”. Muzycy Trivium byli wtedy jeszcze w wieku prawie przedszkolnym, najstarszy z nich - Travis Smith - miał cztery lata. A jednak, jak ostatnio czytałam, nawzajem się inspirują, ba, wokalista i gitarzysta Matt Heafy do złudzenia przypomina Kirka Hammetta właśnie z Metalliki... Następnym razem radzę wam, zostawcie wszystko i idźcie na Trivium!

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok