The Flower Kings - Warszawa, Klub Progresja, 20.10.2012

Andrzej Rafał Błaszkiewicz

ImageWygląda na to, iż lato się jeszcze nie skończyło, choć w kalendarzu panuje już pani jesień, a za oknem wali śniegiem. Koncertowy maraton wcale nie zwolnił, wręcz przeciwnie, nabiera on coraz większego tempa. Do Polski przyjeżdżają artyści jeden za drugim. Szalony, koncertowy zawrót głowy. W sobotni wieczór 20.10.2012 roku zasłużony w popularyzowaniu dobrej muzyki warszawski klub Progresja gościł królów szwedzkiego kwiecia.

The Flower Kings ze swoim ogromnym dorobkiem fonograficznym wypracował sobie mocną pozycję wśród słuchaczy ceniących niebanalne rockowe aranżacje. Wielbiciele talentu Roine Stolta i jego kompanii mogli po raz kolejny zasłuchać się w czarujące, baśniowe rockowo symfoniczne dźwięki. Aktualna światowa trasa koncertowa The Flower Kings nosi tytuł „Banks Of Eden Tour” i jest całkowicie podporządkowana tegorocznej znakomitej płycie.

Królowie Kwiatów tego uroczego jesiennego wieczoru wyszli na scenę klubu Progresja około godziny 21:00. Ich koncert poprzedzony został występami dwóch młodych polskich zespołów: Echoe i Brain Connect, które dopiero pracują w pocie czoła na szacunek i uznanie wybrednych fanów art rocka. Wszystko jeszcze przed nimi. Życząc utalentowanej młodzieży powodzenia, z niecierpliwością czekałem na danie główne. Wreszcie wyszli na scenę, przyodziani w ubranka w pomarańczowym kolorze. Kolor ten jest podstawową barwą bieżącego tournée grupy.

Muzycy z The Flower Kings doskonale wyczuwają, jakie oczekiwania wobec nich ma zgromadzona na sali publiczność, dlatego też ze swobodą, rozmachem i fantazją budują niepowtarzalny mikroklimat. Występ rozpoczął się bezkompromisowo, suitą „Numbers” z tegorocznego krążka „Banks Of Eden”. Ta przepiękna pieśń, obfitująca w szereg przeplatających się wzajemnie tematów powiązanych motywem przewodnim, który także przewija się przez cały album, pełna urokliwych melodii, harmonicznych wokali, będących zapewne wynikiem fascynacji zespołem Yes, trwa jedynie… 25 minut. Album „Banks Of Eden”, będący daniem głównym tej trasy koncertowej, reprezentowały jeszcze następujące utwory: „For The Love Of Gold” i „For Those About To Drown”. A na koniec zasadniczej części występu The Flower Kings wybrzmiała niezwykle ekspresyjna, zagrana wręcz z anielskim uniesieniem, otulająca zgromadzonych w klubie słuchaczy jasnym, ciepłym światłem, finałowa kompozycja z ostatniej płyty „Rising The Imperial”. Do środka tego niezwykle smakowitego muzycznego tortu muzycy włożyli kilka tematów z niedalekiej przeszłości. To mądre posunięcie ze strony zespołu, który mimo olbrzymiego dorobku płytowego koncentruje się na popularyzowaniu swoich w miarę świeżych propozycji. Tak budowane koncerty świadczą o aktywności zespołu. Przyznam szczerze, że nudzą mnie zespoły, których każdy koncert to „greatest hits”. Nie obyło się jednak bez przysłowiowej wisienki na torcie. A była nią finałowa część klasyka będącego już w ścisłym kanonie muzycznym The Flower Kings, a mianowicie „Stardust We Are”. Warto dodać, iż nagłośnienie zespołu na warszawskim koncercie było znakomite, czego nie można powiedzieć o tłukących się na scenie supportach.

Oglądając The Flower Kings na żywo nie trudno dostrzec, że mamy do czynienia z zespołem bardzo dojrzałym, mającym dokładnie zdefiniowane brzmienie, mocno nasycone, pełne odniesień do ścisłego kanonu progresywnego rocka. Muzycy to profesjonaliści, grają z zapałem, pasją i zaangażowaniem. Nie przybierają zbędnych póz, masek, nie stroją głupich min, nie podlizują się publiczności, raczej skupiają się na wykonywanych kompozycjach oraz na interakcji z wielbicielami ich talentu. Publiczność zgromadzona w klubie Progresja nie była liczna, ale chyba nie o tłumy chodzi w przypadku tak finezyjnej, wręcz elitarnej muzyki. Wyraźnie było widać, że na koncert The Flower Kings przybyli melomani kochający zarówno muzykę zespołu, jak również zagorzali wielbiciele najszlachetniejszej z odmian muzyki rockowej. Słychać było gorące dyskusje w kuluarach klubu i przy stoisku z płytami i koszulkami. Po koncercie do stoiska wyszedł Roine Stolt, rozmawiał z fanami, pozwalał na pamiątkowe fotografie, podpisywał płyty i bilety.

Na najnowszej trasie The Flower Kings występuje w następującym składzie: Roine Stolt – lider, gitarzysta i wokalista, Hasse Fröberg – gitara oraz niezwykle ujmujący śpiew, maestro Tomas Bodin – instrumenty klawiszowe (widać, że był pochłonięty swoją rolą w zespole), Jonas Reingold – gitara basowa, Felix Lehrmann – grający z niemiecką precyzją na perkusji.

To był piękny wieczór, pełen rajskich dźwięków, które kocham nad życie. Będąc na koncercie The Flower Kings i podobnych stylistycznie zespołów czuję, że oddycham pełną piersią. Mam okazję wtedy zanurzyć się w muzyce i pływać w niej przez jakiś czas, wchłaniając ją całym swoim jestestwem. To było już moje trzecie spotkanie z The Flower Kings i przyznam, że jeszcze jestem spragniony tych dźwięków na żywo. Oby więcej takich kameralnych koncertów ze świadomą publicznością, doskonale znającą twórczość artysty, którego oklaskuje. W tak nastrojowych wieczorach pragnę uczestniczyć jak najczęściej.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok