Quidam (XXXIII): recenzja płyty "Saiko" (2012)

Marcin Gajewski

ImageHaluświaty – melodyjny utwór o zwartej konstrukcji, ale też o wielu zmianach dynamicznych i emocjonalnych. Tytuł daje możliwość różnorakiej interpretacji i werbalnie może kojarzyć się z… huśtawką, co też dobrze odzwierciedla charakter utworu. Owo ciągłe „huśtanie” od stonowania do uniesienia…

...lato – pierwszy z utworów instrumentalnych, tytułowanych nazwami pór roku. „Lato” to delikatne pieszczenie gitarki przy akompaniamencie fortepianu. Trochę szkoda, że ten fragment nie został zamieszczony pod tytułem „Jesień”, bo kojarzy się z Mostly Autumn.

Obok mam – utwór o świetnej „zagęszczonej” rytmice i kapitalnym tekście portretującym człowieka, który odrzuca główny nurt życia pełen obłudy oraz idiotycznych ambicji. I jak na ironię losu kompozycja została przeznaczona do promocji w mediach, czyli w… głównym nurcie życia. Chwytliwa melodia predysponuje ją jednak jako „przyjazną radiu”, przynajmniej w pewnym stopniu…

Walec – jedyny utwór zaśpiewany po angielsku i to nie tylko przez Bartka. Mamy tu ciekawy kontrast: ostre porcupinowe interwencje gitary i klawiszy, a za chwilę delikatne partie wokalne Natalii Grosiak z zespołu Mikromusic. Jedna z lepszych kompozycji na płycie.

sPotykanie – Piękna subtelna ballada. Jej senny nastrój podkreśla motyw snu zawarty w tekście, który podejmuje temat życia „pod kloszem”, ale z pozytywnym przesłaniem: „Jeden krok by się obudzić, potem krok by zacząć żyć” (…) „Choć czas nie leczy wcale, z tą raną można żyć”. Muzyka podobać się może jeszcze bardziej. O dziwo nie rażą zimne nieco industrialne uderzenia bębnów. Razem z niskimi akordami fortepianu tworzą niesamowite tło dla wokalu Bartka.

Dodekafonix – melodeklamacja muzycznie mało przekonująca ale gorzki tekst wysuwa się na pierwszy plan i wydaje się, że to przekaz słowny jest tu najważniejszy. „Wokół natłok nietaktów (…) Czy sztuka mięsa to jeszcze sztuka?…”. Dopiero w refrenie pojawia się więcej melodii, co przywraca kompozycji pewną równowagę.

...jesień – swobodna jazda jazzrockowa. W tle pląsa flet Jacka, dominuje jednak „zniekształcone” frazowanie gitary, z którego wyłania się „odjechana” solówka.

Ostatecznie – znów zagęszczenie rytmiczne, połamany rytm, gorzki i bardzo odważny tekst („Bóg obibok”), będący przeciwieństwem mocno religijnych wynurzeń Emili z poprzedniego wcielenia zespołu. Muzycznie jednak kompozycja jest – w moim odczuciu – nijaka i mdła.

...zima – psychodeliczny trans, impresje fletowe, do upadłego powtarzany motyw klawiszy… Można oddać się błogiej muzycznej hipnozie. Z czasem wszystko wzmaga się, przybiera na dynamice i nieoczekiwanie Bartek powtarza refren z „Ostatecznie”.

Saiko – urzekająca smutna ballada z akompaniamentem gitary dobro. Surowość brzmienia tego instrumentu i pewien marazm wyzierający z układu akordów oraz artykulacji Maćka idealnie harmonizują z „obolałym” głosem Bartka i tekstem pełnym goryczy i beznadziei. Do tego jeszcze w tle subtelnie łka gitara elektryczna („While my guitar gently weeps”?). Najważniejsze jednak, że owe skrajnie negatywne emocje powodują dokładnie odwrotne odczucia u słuchacza. Zachwyt, wzruszenie…

...przedwiośnie – psychodelii z „zimy” ciąg dalszy. Tyle że „rozmazane” gitary i klawisze z pomocą transowej perkusji tworzą jeszcze większy „odlot”, czasem kreując niemal kakofoniczny zgiełk.

Wiosna – kompozycja oparta na atrakcyjnej „stojącej” melodii. Łagodna, ale trudno nazwać ją balladą, gdyż grupa wyraźnie chce umknąć takiemu zaszufladkowaniu. Sekcja rytmiczna znów mocno zagęszcza rytm chyląc się w kierunku jazzrocka, oszczędne partie fortepianu też jawią w tych okolicach. Pojawia się jednak wątpliwość, czy partia wokalna pasuje do instrumentalnej… Nie ma za to wątpliwości, że ponownie mocną stroną utworu jest tekst. Nie pierwszy raz w historii zespołu finał płyty ma pozytywny wydźwięk. Tym razem podmiot liryczny chce oswoić zmory wspomnień, wyprowadzić na spacer jak psa...

„Saiko” to pierwsza płyta Quidam w męskim składzie z polskimi tekstami. I ta nowość to jeden z wielu dużych walorów albumu. Szczere, często poetyckie, metaforyczne, gorzkie, lecz w ostatecznym rozrachunku niosące pozytywne przesłanie. A ich zalety nie kończą się na wymiarze słownym. Bowiem interpretacje Bartka wydają się bardziej przekonujące niż anglojęzyczne z poprzednich płyt.

Jest to również pierwszy album, którego produkcję powierzono osobie z zewnątrz zespołu – Robertowi Szydło, co nie znaczy, że członkowie Quidam nie mieli wpływu na kształt płyty. Ów kształt może jednak wywoływać mieszane uczucia. Zespół zaproponował bowiem zwarte i krótkie muzyczne formy, uzupełniając je – moim zdaniem nieco „na przyczepkę” – czterema dość krótkimi instrumentalami z zupełnie innej muzycznej bajki. Tak jakby nie mogli się zdecydować, czy chcą być dalej grupą z kręgu szeroko pojętego rocka progresywnego, czy zwrócić się w kierunku rockowego mainstreamu. Owszem, niemal zawsze Quidam balansował między tymi dwoma kategoriami, ale tym razem rozdźwięk wydaje się zbyt duży. Nie jest to jednak znaczący mankament płyty, bo najważniejsze, że dusze muzyków wciąż iskrzą twórczym niepokojem. Że ciągle mają dużo dobrego do przekazania zarówno w warstwie muzycznej, jak i słownej, często zahaczając o prawdziwy artyzm.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok