Małoleksykonowe Drogowskazy, czyli przegląd płyt z ostatniego tygodnia

Sławek Dziennik

Kolejna odsłona Małoleksykonowych Drogowskazów ponownie nie obfituje w płyty, w których moglibyśmy się zakochać od pierwszego słyszenia. Większość wykonawców była mi właściwie obca (co jest zrozumiałe, bo są to absolutne debiuty na rockowej scenie), ewentualnie znana jedynie z nazwy bez specjalnego przypisania im jakiejkolwiek muzyki.

Niestety pod względem atrakcyjności nowych wydawnictw poniższe Drogowskazy jawią się jako najmniej ciekawe z dotychczasowych. Miejmy nadzieję, że najbliższe tygodnie przyniosą nam zdecydowanie bardziej interesujące płyty.

AmplifiedAmplified! - Door of Shame (11.11.2022)

Amerykański zespół z Ohio i piąta płyta w ich dyskografii. Bardzo przyjemna muzyka, takie delikatne elementy prog rockowe, ale też AOR, piosenkowość. Śpiewająca i grająca na klawiszach Shawna Grogean niestety nie dysponuje wielkim głosem, dlatego zespół wypada lepiej w utworach wykonywanych przez gitarzystę Jaysona Hughesa. Większość numerów utrzymana jest w takim samym klimacie (z wyjątkiem bluesującego „Easy Street”), a (zdecydowanie) ozdobą całości jest ładnie brzmiąca progresywna gitara.

 

Astral Natura - Astral Natura (9.11.2022)Astral Natura

Trochę egzotyki, bowiem zespół Astra Natura pochodzi z Meksyku. Nigdy o nich nie słyszałem i mam wrażenie, że nigdy już nie usłyszę. Kwartet, w skład którego wchodzą śpiewająca Pamela Delgado, grający na gitarze Karim Rubio oraz tworzący sekcję basista Sergio Villa i perkusista Etziel Mendez. O zespole i ich muzyce trudno znaleźć jakiekolwiek informacje, prawdopodobnie materiał na płytę został zarejestrowany trzy lata temu i dopiero teraz wydany. Progresywny rock z nieco ostrzejszą gitarą wpadającą w prog-metalowe rejestry, kobiecy wokal i niezbyt udane kompozycje. Z wyjątkiem świetnego, pełnego dramaturgii utworu „Paranoia”, który zdecydowanie błyszczy na tym mocno przeciętnym albumie.


Dune SeaDune Sea - Orbital Distortion (11.11.2022)

Istniejący dziesięć lat norweski zespół Dune Sea wydał właśnie swoją trzecią płytę. Muzycy dość sprawnie poruszają się w obszarze psychodelicznego rocka z bardzo dużą domieszką space i z nieco mniejszą stoner rocka. Momentami to brzmi jak mocno zniekształcony Hawkwind, podkręcony brudną, stonerową gitarą. Wyróżniłbym kończący album, siedmiominutowy, niezwykle motoryczny utwór „Hevn”. Dune Sea to wkraczające coraz odważniej w świat rocka trio i mam wrażenie, że jeszcze nie raz się z nimi spotkamy.

 

GlastonGlaston - I Am Whole (11.11.2022)

Szwajcarska formacja Glaston istnieje od 2014 roku i właśnie ujawnia światu swój drugi album. Glaston to czterech muzyków - Jake Gutzwiller (gitara), Selina Maisch (instrumenty klawiszowe), Timo Beeler (git. basowa, syntezator) oraz David Preissel (perkusja), wspomagani przez grającego na altówce Coena Stroukena. Mroczna, posępna, instrumentalna odmiana post-rocka, bardzo depresyjna i przygnębiająca. Niestety, na tle innych ostatnio wydanych płyt z tego gatunku wypada po prostu zbyt nużąco, co jest od zawsze moim głównym zarzutem wobec płyt post-rockowych.

 

Juha KujanpaaJuha Kujanpää - Old Ways, New Ways (9.11.2022)

Juha to pochodzący z Finlandii kompozytor, aranżer i klawiszowiec. Trzy poprzednie albumy to utrzymane w jazz-rockowej konwencji utwory, wzbogacane często ludowym trio skrzypcowym. Nowy album jest bardzo podobny, choć mniej w nim elementów jazzowych, a nieco więcej quasi-rockowych fragmentów. Tym razem czterech instrumentalistów - Juha Kujanpää (instrumenty klawiszowe, gitara), Timo Kämäräinen (gitara, mandolina), Tero Tuovinen (git. basowa) i Jussi Miettola (perkusja) wspomaganych jest nie przez skrzypków, a przez flet, saksofon, klarnet czy trąbkę. Na płycie brak klasycznych wokali, ale są jak to się określa „bezsłowne” partie wokalne. Może i nieco trudniejsza w odbiorze płyta, ale całość pozostawia bardzo dobre wrażenie.

LEstate di San MartinoL'Estate di San Martino - Kim (11.11.2022)
Włoski zespół założony w Perugii, w 1975 roku. Ale tak naprawdę fonograficznie zadebiutował dopiero w 2006 roku albumem „Alder”. Skład jest dziś zupełnie inny niż ponad 40 lat temu, a jedynym nazwiskiem spinającym różne wcielenia grupy jest flecista i saksofonista Marco Pentiricci. „Kim” jest albumem koncepcyjnym, zainspirowanym prawdziwą historią pewnej 23-letniej Amerykanki cierpiącej na nowotwór, którą zamierzano zahibernować i obudzić w dalekiej przyszłości, w której medycyna byłaby w stanie jej pomóc. L'Estate di San Martino przypominają nieco La Maschera di Cera i chwilami też PFM, choć oczywiście do ich wielkości i popularności jeszcze im daleko. Ozdobą są nieco teatralne, momentami liryczne, a innym razem pełne ekspresji wokale. Wyróżnia się bardzo atmosferyczny, ostatni na płycie utwór „Tewar”.

 

Limite Acque SicureLimite Acque Sicure - Limite Acque Sicure (14.10.2022)

Kolejny dziś debiut i kolejny przedstawiciel włoskiego rocka progresywnego, choć tak naprawdę zespół ma już swoją historię. W 2005 roku mieszkający w Ferrarze wokalista Andrea Chendi zapragnął stworzyć grupę odtwarzającą prog-rockowe covery. Na ogłoszenie w prasie odpowiedział klawiszowiec Antonello Giovanelli, który jak się okazało mieszkał zaledwie kilka ulic dalej niż Andrea. Panowie spotkali się i tak rozpoczęła się historia zespołu. Po dobraniu kolejnych muzyków przez kilka lat faktycznie wykonywali covery (PFM, Banco, Le Orme), ale około 2020 roku zaczęli tworzyć własny materiał. Nietrudno zgadnąć, że płyta odwołuje się do najlepszych włoskich nagrań muzyki progresywnej lat 70. a inspiracją i wzorcem pozostają wymienione wyżej zespoły. Wśród siedmiu utworów znajdziemy także cover pochodzącego z repertuaru Banco numeru „Il Giardino del Mago”.

Myth of LogicMyth of Logic - Surrounded by Ghosts (11.11.2022)
To także debiut pochodzącego z St. Petersburga na Florydzie zespołu Myth of Logic. To koncept-album opowiadający w dziewięciu odsłonach historię Robina uwięzionego i walczącego o życie. Z materiału reklamującego płytę możemy wyczytać, że muzyka Myth Of Logic jest zakorzeniona w głębokiej miłości do progresywnego rocka wszystkich epok, ale przede wszystkim lat 70. Główne wpływy, które można usłyszeć to Genesis, Emerson, Lake & Palmer, Rush, Kansas, Yes i Saga. Mając przed sobą powyższe słowa i odsłuchując płytę szukałem owych podobizn i faktycznie - muzyczne elementy pochodzące od wszystkich tych grup są obecne w mniejszym lub większym stopniu w dokonaniach Myth of Logic.

 

oak2Oak - The Quiet Rebellion Of Compromise (11.11.2022)

Norweski zespół Oak swój pierwszy album „Lighthouse” wydał w 2013 roku. Nie był to klasyczny rock progresywny, a raczej jego nieco lżejsza odmiana, którą sami muzycy nazywali pop progiem lub art progiem. Druga płyta „False Memory Archive” ukazała się w 2018 roku, a teraz Oak proponuje nam swój trzeci album „The Quiet Rebellion of Compromise”. I jest to bez wątpienia najlepsza płyta Norwegów, a zarazem chyba najlepszy album obecnego wydania Małoleksykonowych Drogowskazów. Znajdziemy mroczne (bo i mroczna jest sfera tekstowa traktująca o samobójstwach i zdrowiu psychicznym), północne klimaty, klasyczne partie pianina, nieco elektroniki i przeplatające się wpływy rocka progresywnego i rocka alternatywnego z lekkim odcieniem post-metalu.

Ring of FireRing of Fire - Gravity (11.11.2022)

Ring of Fire to muzyczny projekt, który założył i firmuje wokalista Mark Boals. Przez różne wcielenia zespołu przewinęli się m.in. tak znani muzycy, jak perkusista Virgil Donati, gitarzysta Tony MacAlpine czy basista Timo Tolkki. „Gravity” to piąty album w dorobku grupy, wydany osiem lat po niezbyt udanym „Battle of Leningrad”. Mark Boals śpiewał swego czasu na płytach Yngwie Malmsteena i słychać, że ta współpraca odcisnęla na nim spore piętno. Tym razem lidera wspomagają klawiszowiec Vitalij Kuprij, znakomity gitarzysta Aldo Lonobile (Secret Sphere, Sweet Oblivion), perkusista Alfonso Mocerino i basista Stefano Scola. 10 utworów utrzymanych jest w konwencji neoklasycznego power / heavy metalu ze znakomitą pracą wokalisty i wszystkich zaangażowanych muzyków.

The Volunteer ClubThe Volunteer Club - In the Box (6.11.2022)
Kolejny debiutant na liście. The Volunteer Club to tak naprawdę muzyczny duet, założony przez dwóch przyjaciół od lat zakochanych w muzyce progresywnej. Alan Webb i Mike Johns obsługują wszystkie instrumenty oraz śpiewają. Niestety to debiut jakich w roku mamy setki. Proste, melodyjne utwory, gdzie może słychać jakieś dalekie echa piosenkowego Genesis w słabej formie czy nutki zapożyczone (świadomie lub nie) z Wings Paula McCartneya. Fatalna, zupełnie „nieprogresywna” okładka raczej także nie pomoże w promocji tej płyty.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!