Riverside - grupa istniejąca już od prawie dwunastu lat, budująca swoją muzyczną pozycję grając progresywną odmianę rocka i metalu, doskonale znana nie tylko w naszym kraju, ale poza jego granicami, już w listopadzie 2012 roku ogłosiła zakończenie pracy nad swoim nowym, piątym albumem. Z wypowiedzi muzyków można było się domyśleć, że materiał będzie odmienny od tego, co do tej pory prezentowali, ale… będzie to nadal Riverside. Mariusz Duda o tytule płyty powiedział tak: "Tytuł płyty być może brzmi zawile, ale po utworzeniu z niego skrótu zdecydowanie wyjaśni na co tym razem położyliśmy nacisk, jeśli chodzi o formę muzyczną”. Mhmm, no tak… „SoNGS”.
Na nowy album czekaliśmy trzy lata. Premiera miała miejsce 18 stycznia, a od połowy grudnia można było składać zamówienia na to wydawnictwo i to jego limitowaną wersję zawierającą 2 CD, pięknie wydaną i zilustrowaną książeczkę (nadworny autor: Travis Smith) oraz promocyjny singiel wraz z autografami członków zespołu.
Płytę rozpoczyna utwór „New Generation Slave”. Hardrockowe brzmienie instrumentów przeplata się w nim z wokalem Mariusza Dudy, którego głos powoli nabiera temperamentu, aby w połowie kompozycji zabrzmieć pełnią swej mocy. Warto zwrócić uwagę na grę klawiszy i sekcji rytmicznej, tak odmienną od znanej z poprzednich wydawnictw, a także na swoisty ukłon w stronę muzycznych gigantów i prekursorów ciężkiego brzmienia.
Następne nagranie to „The Depth Of Self-Delusion”. Dużo się dzieje w tym utworze, jest ładna melodia zwrotki, są smyczki, słychać cymbałki, odzywa się akustyczna gitara, panuje fenomenalny nastrój. Rivelacyjne siedem minut głębokich doznań artystycznych w wykonaniu całego kwartetu i wielka radość słuchacza z muzyki, która promieniuje kaskadami tak pięknych dźwięków. Jest to doskonałe połączenie wspólnych muzycznych pasji całej czwórki muzyków, co w efekcie nadaje tej kompozycji zmiennego charakteru osiąganego poprzez mocniejsze gitarowe dźwięki i stonowane fragmenty utworu. Nowoczesność i tradycja w jednym. Tak trzeba tworzyć swą muzykę, by zbliżała do siebie nowych entuzjastów, nie zapominając równocześnie o tych, którzy są z nimi od samego początku kariery muzycznej zespołu. Riverside potrafi to robić jak nikt inny.
Wybrany na singiel promujący najnowszą płytę utwór „Celebrity Touch”, z którym zdążyliśmy się już osłuchać między innymi poprzez prezentowany teledysk, posiada w sobie niesamowitą moc, która uderza z głośników w zmysły odbiorcy i porusza jego ciałem w rytm tego kawałka. Świetny numer, który udanie pilotuje to wydawnictwo na singlu.
Nastrojowo i „balladowo” robi się w trakcie „We Got Used To Us”. Na pierwszy plan wysuwa się fortepian. To on stwarza niepowtarzalny liryczny klimat. Później dochodzi gitara i delikatne, ale jakże urocze chórki, no i ten najważniejszy czynnik - głos Mariusza - otula nas swą ciekawą interpretacją tekstu.
„Feel Like Falling” sprowadza nas do rzeczywistości swymi energicznymi klawiszami i gitarą oraz szybkim tempem. Myślę, że utwór ten doskonale pasuje na kolejny singiel z tego krążka. Słuchając już trzydziestosekundowego gitarowego wstępu do kolejnego utworu zostaniemy powoli ogarnięci magią, która narasta wraz z trwaniem tego nagrania. W „Deprived” trudno się oderwać od gitary, od klawiszy, a na jego zakończenie pojawia się coś, czego jeszcze nie było w dotychczasowej twórczości Riverside (przynajmniej na taka skalę) - ślicznie wykonane przez Marcina Odyńca solo na saksofonie. Jestem pewien, że tak wspaniale urozmaicone saksofonem nagranie poruszy chyba każdego… Takie kompozycje, jak ta, nie dość, że potwierdzają klasę i wartość kompozytorską zespołu, to zaskakują, i to pozytywnie, każdego słuchacza. To jeszcze nie koniec, bo przed nami pozostały jeszcze dwa nagrania z podstawowego krążka i dwa utwory bonusowe.
Przedostatnia kompozycja, najdłuższa ze wszystkich zamieszczonych na tym albumie, nosi tytuł „Escalator Shrine”. Trwa ponad 12 minut i jest niesamowitą dźwiękową ekstazą rozpoczynającą się od docierającego z oddali gitarowego wstępu, po chwili dołączają klawisze utrzymane w doorsowskim klimacie, atmosfera ociera się o psychodeliczne i hardrockowe brzmienia, a narastający z sekundy na sekundę zachwyt dodatkowo potęguje zmienne tempo tego utworu. To znakomicie zrealizowane nagranie. Myślę, że nie będę odosobniony w mojej opinii, ale kompozycja ta powinna się znaleźć w kanonie najlepszych utworów obecnego wieku!!!
Płytę zamyka „Coda” – krótki, liryczny utwór, chciałoby się, aby trwał znacznie dłużej. Nie pozostaje nic innego jak powrócić do ponownego wsłuchania się w to najnowsze dzieło, nie! – arcydzieło!, zespołu Riverside lub też… posłuchać dodatkowych utworów znajdujących się na bonusowym krążku. Obie zamieszczone na nim kompozycje są instrumentalne. Muzycy pozwolili sobie na pełny luz, improwizacje w ich wykonaniu są ciekawe i wskazują kolejny kierunek rozwoju artystycznego. „Night Session – Part One” oraz „Night Session – Part Two”. Ten drugi wzbogacony o partię saksofonu zbliża się stylistycznie do space rocka. Dobrze, że utwory te znalazły się na oddzielnej płycie.
Odrodzony nowym brzmieniem Riverside stworzył dzieło, którym na bardzo długo zagości w duszy wrażliwego słuchacza. Muzyka, którą słyszymy na „Shrine Of New Generation Slaves” pozwoli odrzucić wszelkie uprzedzenia i zanurzyć się w jej nurcie, stając się jej częścią, pozwoli czerpać z bogactwa ich dźwięków, nastrojów, klimatów, wręcz mistycznych doznań... Każdy na swój sposób odbiera muzykę, u każdego co innego powoduje zachwyt, co innego wzbudza uczucia, co innego uwrażliwia… W przypadku „SoNGS” jest mnóstwo takich chwil, które każdemu dają możliwość odkrywania przeogromnego potencjału i talentu, z jakim mamy do czynienia w postaci połączonych sił Mariusza Dudy (wokal, bas, gitara akustyczna i ukulele), Piotra Grudzińskiego (gitary), Piotra Kozieradzkiego (perkusja) oraz Michała Łapaja (klawisze i organy Hammonda).
Bardzo dobrze rozpoczyna się ten 2013 rok. Jeszcze nie ochłonęliśmy na dobre z emocji związanych z podsumowaniem ulubionych albumów poprzedniego roku, a tu już na sam początek taka przyjemna niespodzianka w postaci "SoNGS"!