KingBathmat - Truth Button

Artur Chachlowski

ImageZ dowodzoną przez Johna Basseta (bg, v) brytyjską grupą KingBathmat słuchacze MLWZ mieli okazję zetknąć się po raz pierwszy w 2004 roku, kiedy to w naszej audycji prezentowaliśmy wydaną wówczas płytę „Crowning Glory”. W następnych latach zespół ten wydał trzy kolejne krążki oraz ten nowy, którego fizyczną premierę zaplanowano na 21. dzień stycznia 2013 roku – „Truth Button”. Jednakowoż materiał wypełniający tę płytę dostępny był już na rynku, ale tylko w formie elektronicznego downloadu, od połowy ubiegłego roku. W związku z tym w internecie pojawiło się już całkiem sporo recenzji. I co ciekawe, wszystkie pełne pochwał i zachwytów. Sea Of Tranquility nazywa muzykę KingBathmat „amalgamatem muzycznych wpływów rozciągających się od Pink Floyd, The Beatles i The Beach Boys po Black Sabbath, Foo Fighters i Spock’s Beard”, DPRP przyznaje płycie 9 punktów na 10 możliwych, a Liverpool Sound And Division nazywa „Truth Button” „pierwszym wielkim progresywnym albumem 2013 roku”, a otwierającą go kompozycję „Behind The Wall” „najlepszym epikiem słyszanym od lat”.

Cóż mogę napisać po tak pełnych zachwytu słowach? Chyba tylko tyle, że… nie podzielam optymizmu zawartego w docierających zewsząd recenzjach płyty „Truth Button”. Owszem, doceniam skomponowaną przez Bassetta muzykę oraz pracę całego zespołu, ale pomimo kilku przesłuchań jakoś nie potrafię wyłapać w muzyce KingBathmat elementów, które przypadłyby mi jakoś szczególnie do gustu. Owszem, zespół dysponuje dobrym warsztatem, gra energicznie i wyraźnie słychać w tym graniu spory entuzjazm. Ale jakoś nie do końca to do mnie przemawia. Być może dlatego, że każda z 6 kompozycji wypełniających program albumu ubrana jest w epickie rozmiary (prawie wszystkie trwają ponad 7 minut), w którym jak groch z kapustą mieszają się pierwiastki grunge’u, psychodelii, alternatywnego rocka, czasami nawet muzyki postpunkowej z elementami typowymi dla prog rocka. Ale te ostatnie wcale nie są dominujące. Nie twierdzę, że muszą być, ale generalnie rzecz ujmując, wydaje mi się, że „Truth Button” to rzecz, która zainteresuje raczej fanów Queens Of The Stone Age, Foo Fighters, Radiohead, może częściowo nawet Tool, niźli sympatyków grania w stylu Pink Floyd, Genesis, Marillion, IQ czy Pendragon.

Na koniec kilka słów o literackiej warstwie albumu. Nie śledziłem z jakąś szczególną atencją tekstów poszczególnych utworów, ale z dołączonych do płyty materiałów informacyjnych dowiedziałem się, że album „Truth Button” zajmuje się technofobią i socjologicznym spojrzeniem na utratę więzi międzyludzkich wynikającą z bezmyślnego korzystania ze współczesnych zdobyczy technologicznych. Przesłaniem płyty jest rozumne korzystanie z nowinek technicznych w taki sposób, by prawda stała się czynnikiem stymulującym rozwój, a nie była ona (a właściwie jej brak) używana do prania mózgów i narzucania ograniczeń dla ludzkości. Tytułowy mechaniczny „Przycisk Prawdy” nie ma być kolejnym gadżetem, a czynnikiem, który powinien kierować życiem każdej jednostki. Mądre przesłanie i ambitny koncept. Muzyka, za pomocą której ten koncept jest opowiedziany, to dobry, rzetelnie zagrany rock. Niemniej moja ocena całości – w przeciwieństwie do bliskiej doskonałości noty recenzenta portalu DPRP – oscyluje raczej bliżej stanów średnich i przeciętnych. 5, maksymalnie 5 i pół punktu na 10. Tylko tyle i… aż tyle.

www.stereohead.co.uk

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!