Namnożyło się w tym roku wydawnictw polskich grup związanych z szeroko rozumianym prog rockiem, które wydały swoje płyty za pośrednictwem zagranicznych wytwórni płytowych. Najnowszym przykładem ilustrującym to zjawisko jest album „The Abnormal Observations” krakowskiego zespołu T.A.O. wydany przez kanadyjską firmę Unicorn Digital.
T.A.O. powstał przed 3 laty, kiedy to dwaj muzycy, Adam Jurewicz (g) i Robert Sztorc (dr), zafascynowani twórczością Planet X, Tower Of Power i Mike’a Patrona, postanowili rozpocząć wspólne muzykowanie. Pierwszą kompozycją, która wyszła spod ich pióra był utwór „Forget It”, który jako jedno z siedmiu nagrań znalazło się w programie debiutanckiej płyty „The Abnormal Observations”. Do wspomnianej dwójki dołączyli Kamil Urbański (k) oraz Łukasz Adamczyk (bg) i kwartet rozpoczął pracę nad pełnowymiarową płytą. Zespół zrealizował ją w studiu „Nieustraszeni Łowcy Dźwięków” pod czujnym okiem Darka Greli. Nagrany materiał został rozesłany po świecie i niedługo potem kanadyjska wytwórnia Unicorn Digital (ta od Hamadryad, Mystery, Retroheads i Xinema) postanowiła wziąć pod swoje skrzydła polskich debiutantów. Materiał został poddany ponownemu masteringowi, którego dokonał znany Czytelnikom portalu MLWZ.PL, chociażby z formacji Addison Project, Richard Addison.
„Mamy okazję przedstawić naszą muzykę fanom muzyki progresywnej na całym świecie. Konfrontacja tej muzyki ze słuchaczami jest dla nas wielkim wyzwaniem, bo od samego początku staraliśmy się być całkowicie szczerzy i włożyliśmy w nią całych siebie, co w pewien sposób pokazuje nasze podejście do świata. Największą przyjemnością dla nas będzie, jeśli ludzie, choć częściowo zabiorą dla siebie część tej energii” – piszą w swoich materiałach informacyjnych muzycy T.A.O. Słuchając ich płyty trudno oprzeć się wrażeniu, że album „The Abnormal Observations” faktycznie pełen jest prawdy i szczerości wypowiedzi. W muzyce T.A.O. nie ma śladu komercji, nie słychać pogoni za modami, trendami, czy usilnego wpisywania się w „jedynie słuszny” nurt art rocka. Zespół cały czas pozostaje sobą, wyraźnie słychać, że muzyka grana przez czwórkę młodych ludzi płynie prosto z ich serc, dusz i umysłów. I choć obiektywnie rzecz biorąc materiał wypełniający niniejszy krążek nie należy do najłatwiejszych w odbiorze, to nie sposób odmówić mu klasy. Prezentuje się on w nadspodziewanie dojrzały sposób i aż trudno uwierzyć w to, że muzycy tworzący T.A.O. to absolutni debiutanci. W ich muzyce odnaleźć można sporo odcieni współczesnego prog rocka. Zespół umiejętnie wplata w niego pierwiastki innych gatunków, jak smooth jazz, soul, funky, soul, chillout, a nawet world music. Poszczególne utwory z pozoru wydają się zawiłe i pokręcone, ale po kilku przesłuchaniach układają się one w logiczny sposób. Połowa z nich to nagrania instrumentalne, ale chyba ciekawiej prezentują się te z wokalem Adama Jurewicza. Najlepiej wypadają dwa utwory umieszczone na samym końcu płyty: dynamiczny „I Fot” oraz stonowany i spokojny „Hereabouts”.
To dwa fragmenty, które po kilku przesłuchaniach podobają mi się najbardziej, ale polecam uważne wysłuchanie całej płyty. Trzeba dać jej trochę czasu, pozwolić kilkakrotnie pokręcić się w odtwarzaczu. Wtedy dopiero muzyka grupy T.A.O. smakuje najlepiej i otwiera przed nami swe głęboko pochowane tajemnice.