Dom Cudów - Kiedy rozum śpi

Artur Chachlowski

ImageKażdy malarz, poeta czy kreator mody, który tworzy przyszłe dzieło sztuki lub chociażby produkt użytkowy, z całą pewnością od samego początku jest do niego przywiązany jak pies do swego pana. Po prostu tak już jest, że jeśli sami coś tworzymy, to ów twór, dzieło, czy obiekt zawsze będzie miał dla nas wyjątkowe znaczenie, nawet jeśli nie będziemy do końca z niego zadowoleni. Dokładnie takie samo podejście do swoich utworów mają muzycy. Oczywiście bywa tak, że słuchacze mają zupełnie inne zdanie w kwestii jakości różnorakich form muzycznych, ale przecież z muzyką jest jak z niewieścią urodą – jednemu podoba się puszysta blondynka, a drugiemu szczupła brunetka.

A jak jest z muzyką zespołu Dom Cudów? Czy “Wizi”, Asia i “Jano”, którzy tworzą tę formację, mogą być dumni ze swoich kompozycji? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Oczywiście najważniejszymi i ostatecznymi sędziami będą jak zawsze słuchacze, jednak już dzisiaj z pełnym przekonaniem twierdzę, że ta muzyka bez problemu obroni się sama – trzeba dać jej tylko szansę i po prostu wysłuchać, a zrozumienie oraz sympatia przyjdą same.

Pomysł na grupę Dom Cudów narodził się w głowie Pawła “Wiziego” Wizimirskiego (aranże, teksty, klawisze, programowanie, piszczałki, fujarki, groovebox), który jest kołem zamachowym kilku zespołów, m. in. Memo i Latającego Batyskafu. “Wizi” zaprosił do współpracy dwoje swoich przyjaciół, z którymi od lat grywał w innych zespołach – Joannę Zemanek (Memo) i Janusza “Jano” Majcherka (m.in. Latający Batyskaf i Arka Taty Marka). Cała trójka postanowiła bez względu na wszystko stworzyć muzykę inną od tej, którą już grała w różnych grupach.

Jak określić muzykę grupy Dom Cudów? Brzmienia tego teamu nie są – jeśli wolno użyć tego określenia – jednorodne. Powiem więcej, kiedy wysłucha się wszystkiego co do tej pory zostało nagrane pod szyldem Domu Cudów, to ma się wrażenie, że ktoś celowo pozwolił na zantagonizowanie całego materiału. Co mam na myśli? Tylko to, że na jednej płycie mamy jakby dwa oblicza tego samego zespołu, powiedzmy że są to pierwiastki yin i yan, które pozornie walczą o dominację, ale tak naprawdę świetnie się uzupełniają. Ta dwoistość powoduje, że muzyka Domu Cudów nie daje się znudzić.

“Wizi” pytany o to jaki muzyczny gatunek uprawia zespół, stanowczo twierdzi, że od samego początku zamiarem całej ekipy było “połączenie różnych mrocznych nurtów: trip-hopu, click-electro, ambient z bluesem i funkiem, a nawet z poezją śpiewaną. Staramy się czerpać z wielu źródeł, a tworząc stawiamy nie tyle na mechaniczną dokładność, co raczej na siebie. W praktyce oznacza to, że nagrywając materiał nie hamujemy własnych emocji, nawet nie korygujemy drobnych błędów, bo liczy się po prostu żywe granie”. Oznacza to tyle, że mamy tu z jednej strony precyzyjne, przemyślane brzmienia, które są szkieletem większości utworów, a z drugiej - dużą swobodę w kreowaniu muzycznej rzeczywistości, czyli miejsca dla tzw. nieprzewidywalnego czynnika ludzkiego.       

Cóż, tego typu podejście do tworzenia muzyki z pewnością nie wzbudzi entuzjazmu twórców określanych mianem ”inżynierów”, którzy do znudzenia dopieszczają każdą nutkę i tygodniami modulują głos, żeby osiągnąć brzmienie pieszczące ich ucho. Dla nich entuzjastyczne podejście “młodzieży” z Domu Cudów będzie trąciło amatorszczyzną. Ale przecież odbiorcami muzyki są w 95% lub nawet 99% słuchacze-amatorzy, prawda? Może się mylę, ale dla nich brak owego czynnika ludzkiego, z jego słabościami i emocjami, będzie z kolei oznaczał produkcję schematyczną, szkolną, wręcz akademicką. Muzyka powinna być i spontaniczna, i technicznie perfekcyjna, ale przede wszystkim musi porywać, unosić oraz uwodzić, wywoływać emocje, budzić uśpione uczucia, czyli po prostu musi być cząstką nas samych! Czy brzmienia Domu Cudów mogą stać się muzycznym dopełnieniem każdego z nas? Jasne że tak, choć pewnie nie zagoszczą one w domach fanów-fundamentalistów, którzy słuchają wyłącznie jednego gatunku muzycznego, czy żyją tylko dla jednego zespołu. Wszyscy pozostali powinni ma „Kiedy rozum śpi” znaleźć coś dla siebie. 

No dobrze, wróćmy jeszcze na chwilę do pytania: „co jest grane”? “Jano” (gitary, perkusja, aranże) podkreśla: “To jest żywa muzyka pulsująca rytmem naszego życia - i tą mroczną, i tą jasną jego stroną, bez zbędnego blichtru czy egzaltacji”. Z kolei Asia (wokal, teksty) podchodzi do sprawy bardziej filozoficznie: “Ta muzyka jest jak opium, dzięki któremu można unieść się na chwilę ponad to, co w czterech ścianach, na ulicy czy w mieście. Pomagamy zagubionym duszom sięgnąć poza horyzont. Wszyscy potrzebujemy chwili dla siebie, czasu na refleksję. Chcemy porwać słuchaczy i utrzymać w hipnotycznym transie jak długo się da”. “Wizi” dodaje: “Żeby było jasne, to nie jest i nie będzie krzyk rozpaczy nad światem, to raczej – nawiązując do słów Asi – refleksja nad naszym pędzącym, często bez celu, życiem”.

Tyle o muzyce, a teraz – słowa, treść, przesłanie!  W przypadku Domu Cudów tekst odgrywa wielką rolę. W utworach napisanych ręką Asi słuchacz może prawie dotknąć uczuć, które nią kierowały kiedy miała pióro w dłoni. O uczuciach, szczególnie o miłości można pisać na wiele sposobów, jednak prawda jest taka, że wrażliwa kobieta o artystycznej duszy jest w stanie w kilku zdaniach zamknąć całą istotę kochania... Wokalistce Domu Cudów udało się namalować świat uczuć, który teraz mamy szczęście widzieć jej oczami. Ciepłe, delikatne, ulotne (w najlepszym tego słowa znaczeniu) zdania chłoniemy i chowamy gdzieś w zakamarkach umysłu za drzwiami z napisem - “Prywatne! Nie wchodzić!”. Czekają one na smutne, szare dni, by wtedy móc na naszą prośbę wrócić  i odrodzić w nas nadzieję. Głos Asi jest niczym przewodnik po świecie nastrojów i uczuć, który prowadzi nas przez świat Domu Cudów ku spełnieniu. Nie wszystkie słowa wyszły spod ręki Asi. Tu się kłania wspomniany wcześniej niesubordynowany pierwiastek męski. Teksty „Jano” i “Wiziego” są bardziej zadziorne, życiowe, choć także refleksyjne. Jeśli chcecie doświadczyć wzlotu i upadku, to koniecznie posłuchajcie “Dużo słów” i zaraz potem „Kiedy rozum śpi”. Właśnie dlatego napisałem wcześniej, że pośród 14 utworów każdy znajdzie na płycie „Kiedy rozum śpi” coś dla siebie. Bo spotkać na niej można i elementy muzyki orientalnej we „Wschód-Zachód”, trip hopowe dźwięki, które przeradzają się w zgrabną piosenkę o dość przewrotnym tekście we „Wszystko będzie dobrze”, utwór o ambicjach przeboju „Nie pytaj mnie o jutro”, uroczą balladę „Werona”, przejmującą piosenkę o niezwykle mocnym wydźwięku „Zapomnienie”, w której melorecytacja Asi Zemanek przypomina Anję Orthodox, a nawet próbki z góralskiego folku w „Byle za jakiego”, w którym to zespół niespodziewanie przybliża się do stylistyki... Skaldów.

W zasadzie mógłbym polecić płytę “Kiedy rozum śpi” dosłownie każdemu. Po głowie chodzi mi porównanie z Chimpan A. Gdybym miał cień podejrzenia, że muzycy Domu Cudów w ogóle znają ten projekt Roberta Reeda, to pewnie powiedziałbym, że album „Kiedy rozum śpi” jest polską odpowiedzią na płytę Chimpan A. Ale po głębszym zastanowieniu chcę ją szczególnie polecić fanom Massive Attack, a także miłośnikom... new romantic. Zwykle ten rodzaj muzycznej wrażliwości określa się mianem awangardy. Ale jeżeli twórczość Domu Cudów można w ogóle uznać za awangardową, to w przypadku tego zespołu awangarda trafiła pod strzechy. Bo Dom Cudów proponuje bardzo przystępne w odbiorze rozwiązania. Cieszcie się tą muzyką! Bo na płycie „Kiedy rozum śpi” naprawdę jest czego słuchać.

www.9lives.pl

Powyższy tekst opracowałem na podstawie materiałów informacyjnych autorstwa Jarka Tomaszewskiego (ygrek).  
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!