Cosmograf - The Man Left In Space

Anna Sobótka

ImageTo już czwarty album projektu muzycznego Cosmograf kierowanego przez brytyjskiego multiinstrumentalistę Robina Armstronga, wydany zaledwie siedemnaście miesięcy po ukazaniu się na rynku bardzo dobrze przyjętego przez krytyków koncepcyjnego wydawnictwa „When Age Has Done Its Duty”.  „The Man Left In Space” to kolejna produkcja koncepcyjna, wcale nie opowiadająca o przestrzeni kosmicznej, a raczej o ludzkiej odporności na osiągnięty sukces, o tym jak daleko jesteśmy w stanie posunąć się w dążeniu do jego osiągnięcia. Wszystko to ukazane jest na tle misji kosmicznej, zakończonej lądowaniem człowieka na Księżycu. Inspiracją do stworzenia historii zaprezentowanej na tym albumie była dla Robina postać „Buzza” Aldrina, kosmonauty, który jako drugi po Neilu Armstrongu, postawił swoją stopę na Księżycu. Pomimo tego, że czyn ten bezsprzecznie przeszedł do historii, dla samego Aldrina okazał się kompletną porażką, pewnie poprzez niedocenienie go przez własnego ojca, który dyskredytował to osiągnięcie (bo nie był pierwszym). Później w jego życiu objawiło się to depresją i alkoholizmem. To smutna opowieść o kimś, kto odegrał tak dużą rolę w zmianie historii, lecz nie był w stanie cieszyć się i być dumnym z tego sukcesu.

Na program płyty „The Man Left In Space” składa się 9 kompozycji, trwających blisko 57 minut. Pierwszy utwór, „How Did I Get Here?”, jest klimatycznym wstępem i właściwie zawiera tylko rozmowy pomiędzy astronautą i kontrolerem misji kosmicznej. Drugi, trwający 10 minut „Aspire, Achieve”, zaczyna się od spokojnych dźwięków gitary akustycznej, a po dwóch minutach włączają się cięższe elektryczne riffy gitarowe. To już prawdziwe muzyczne wprowadzenie do opowiadanej historii. Następnie mamy dwa instrumentalne nagrania. W pierwszym z nich, „The Good Earth Behind Me”, podobnie jak to miało miejsce w tytułowej kompozycji z poprzedniego albumu Cosmografu, rolę narratora przyjął Tom O’Bedlam. Tym razem recytuje on wiersz „High Flight” młodego poety i lotnika Johna Gillespie Magee Jr., który poległ, mając zaledwie 19 lat, w czasie II wojny światowej, służąc jako ochotnik w kanadyjskich siłach powietrznych. Wiersz ten stanowi dziś motto sił lotniczych Wielkiej Brytanii (RAF) i Królewskich Kanadyjskich Sił Lotniczych (RCAF). Wszystko to okraszone jest wspaniałymi dźwiękami gitary i instrumentów klawiszowych. Następny instrumentalny kawałek, „The Vacuum That I Fly Through”, naznaczony jest ładnie brzmiącą gitarą Matta Stevensa, która rysuje nam nastrojowy dźwiękowy obraz, a w jego nakreśleniu pomagają basy Grega Spawtona i bardzo solidne bębnienie w wykonaniu Nicka D’Virgilio. Z kolei w „This Naked Endeavour” możemy usłyszeć głos trzynastoletniej córki Robina Armstronga, Amy. Album kończą dwa absolutnie piękne utwory trwające po prawie dziesięć minut każdy: tytułowy „The Man Left In Space” oraz „When The Air Runs Out”. Mamy w nich przepiękne solówki gitarowe, jak i świetnie brzmiące klawisze. Proponuję również wsłuchać się w teksty tych kompozycji. Są naprawdę wielce wymowne i zmuszają do refleksji.

Podsumowując, album „The Man Left In Space” to bardzo solidny kawał muzyki. W moim odczuciu wydawnictwo to jest lepsze od poprzedniego, które w naszym kraju zostało nawet tu i ówdzie zauważone (w małoleksykonowym plebiscycie za rok 2011 – 18. miejsce) i na którym tak naprawdę mieliśmy jedną wybitną kompozycję w postaci utworu tytułowego „When Age Has Done Its Duty”. Omawiany dzisiaj krążek jest zdecydowanie równiejszy od poprzedniego. Ma wiele ciekawych momentów muzycznych, przeplatanych licznymi rozmowami z interkomu, przykuwającą uwagę historię oraz bardzo dobre brzmienie. Nie jest może dziełem wybitnym, ale z pewnością zasługuje na uwagę fanów progresywnego rocka.

Do realizacji albumu, Robin Armstrong zaprosił grono wybitnych i bardzo cenionych muzyków. Na płycie słyszymy m.in. Nicka D'Virgilio (ex-Spock’s Beard, Mystery, Big Big Train), Dave’a Merosa (Spock’s Beard), Matta Stevensa, Grega Spawtona (Big Big Train), Lee Abrahama (ex-Galahad, The Lee Abraham Band), Steve’a Dunna (Also Eden), Simona Rogersa, Dave’a Ware’a i Luke’a Machina (Ex-The Tangent/ Maschine). Miksem i masteringiem albumu zajął się doskonale znany na progrockowym podwórku Rob Aubrey.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok