Michał Mierzejewski to urodzony 17 grudnia 1989 roku w Olsztynie kompozytor, dyrygent, aranżer oraz muzyk. Rozpoczął swoją przygodę z komponowaniem w styczniu 2005 roku, gdy jego mama trafiła do kliniki w Warszawie. Podczas pobytu w stolicy próbował skomponować utwór z dedykacją dla niej. Tak powstało jego pierwsze dzieło na kwintet smyczkowy. W lipcu 2006 roku zmarł najlepszy przyjaciel Michała. Dziesięcioczęściowy hołd dla niego napisany na orkiestrę i chór mieszany „Requiem dla Przyjaciela” to jedna z największych kompozycji Michała. Jest on także kompozytorem suity orkiestrowej „Miłość” składającej się z sześciu kompozycji („Prolog – Retrospekcja”/”Część I – Romans”/”Część II – Tęsknota”/”Część III – Myśli Nocą Pisane”/”Część IV – Wspomnienia i Nadzieja”/ „Epilog – Retrospekcja”). Kompozycja ta została nagrana w 2009 roku w Sali koncertowej Audytorium Musicum Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej I i II stopnia im. Feliksa Nowowiejskiego w Gdańsku przez muzyków Sinfonietta Consonus.
W 2010 roku Michał podjął decyzję o nagraniu utworów zespołu Dream Theater w symfonicznych aranżacjach. Zamieścił krótki teaser na YouTube oraz na wszystkich forach związanych z Dream Theater (z krótkimi fragmentami "The Count Of Tuscany" i "The Best Of Times"). Materiał zwrócił uwagę Mike'a Portnoya, byłego perkusisty grupy, który był mile zaskoczony tym pomysłem. Napisał: "Wygląda na to, że Dream Theater doczeka się EPICKIEGO symfonicznego hołdu". Michał był zaszczycony. Tak niespodziewana reakcja dodała energii młodemu kompozytorowi, który rozpoczął finalizację tego projektu. Dzięki zaangażowaniu się w powstanie tego dzieła odpowiednich ludzi, od listopada 2011 roku do połowy 2012 roku poszczególne kompozycje zostały nagrane w studio Radia Gdańsk.
Jak ta muzyka zabrzmiała na żywo można było się już przekonać podczas ostatniego 21. Festiwalu Drum Fest, na którym zagrała Sinfonietta Consonus. Myślę, że na kolejne koncerty, na których usłyszymy pełne rozmachu i uroku filharmonijnie zaaranżowane utwory Dream Theater nie będziemy musieli długo czekać, a doskonalą ku temu okazją będzie pojawienie się płyty „Symphonic Theater Of Dreams: A Symphonic Tribute To Dream Theater”. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Rock Serwis na początku marca 2013 roku.
Album rozpoczyna się od utworu „Overture – When Dreams Come True”, którego kompozytorem jest Michał Mierzejewski. To jedyna autorska kompozycja w tym zestawie. Wprowadza nas ona w nastrój reszty albumu. Otwiera przed nami świat pełen filharmonijnych dźwięków. Zaprasza nas do spotkania z twórczością, która na co dzień nie gości w naszych odtwarzaczach i ukazuje jak pięknie i wzniośle można zagrać utwory z gatunku progresywnego metalu zaaranżowane na orkiestrę symfoniczną.
Drugie nagranie to „Hell’s Kitchen” (z albumu „Falling Into Infinity”, 1997). Powoli narasta swym pełnym brzmieniem nie tylko instrumentów smyczkowych, ale również dętych. W tle słychać akustyczną partię gitary. Całość zaskakuje. Nabiera innego wyrazu. Słucha się jej z wielką przyjemnością rozkoszując wirtuozerią i delikatnością orkiestry. Następna kompozycja, którą zamieścił na tym albumie Michał, to „Sacrificed Sons”. Podana w symfoniczny sposób jeszcze mocniej chwyta za serce swą liryką. Ta muzyka uwrażliwia słuchacza. Jest jeszcze bardziej subtelna niż oryginalna, rockowa wersja tego nagrania. Pomimo, iż brak jest pięknego i przejmującego tekstu, to wciąż możemy rozmyślać, marzyć i puszczać wodze fantazji przy tak nastrajających i poruszających dźwiękach.
Z albumu „A Dramatic Turn Of Events” (2011) pochodzi nagranie „Beneath The Surface”. Rozpoczyna się akustyczną partią gitary z towarzyszeniem orkiestry i waltorni, na której gra Marc Papeghin. To orkiestrowe wykonanie powoduje przyjemne drżenie ciała, a bogactwo sm(y)aczków olśniewa epickim rozmachem od pierwszej aż po finałową nutę.
Przedostatni utwór z tego niezwykłego albumu to „The Ministry Of Lost Souls”. Ta trwająca prawie 14 minut kompozycja pozwala nam na dłuższe spotkanie z czarującą symfonią pod batutą Michała Mierzejewskiego i jego wspaniałej orkiestry. Bajecznie piękne to wykonanie. Zachwycające.
Ostatnie minuty tej płyty upłyną nam przy „Losing Times/Grand Finale”. Warto wsłuchać się w to finałowe nagranie. Dla mnie to zakończenie jest zachętą do ponownego wsłuchania się w tą płytę i zaczarowane w niej brzmienie. Oczywiście ten pięknie wydany album będzie stał w ekskluzywnym towarzystwie na mojej półce z płytami obok zespołu Dream Theater.
Trzeba zaznaczyć, że wszystkie wymienione utwory nie są odegrane „nuta po nucie”, lecz Michał zadbał o to, aby zabrzmiały świeżo i nowatorsko. Dużo pomysłów powstawało spontanicznie podczas prób i sesji nagraniowych. Sami muzycy też wnieśli sporo od siebie. Podeszli do tego projektu z wielkimi ambicjami i młodzieńczym zapałem. Nie ulega wątpliwości, że tak zaaranżowane i wykonane utwory zyskały na przestrzeni brzmienia, co bardzo sprzyja odkrywaniu muzyki, która została napisana przez zespół znany zupełnie innej zupełnie grupie „melomanów”. Trzeba też zwrócić uwagę na bogatą paletę instrumentarium, jakie zostało zaangażowane do tego projektu. Filharmoniczny rozmach splata się tu z symfonicznym patosem.
Czas szybko płynie, a słuchając takich płyt odnosi się wrażenie, że te trzy kwadranse mogłyby trwać znacznie dłużej. Taka muzyka pozwala na wzajemne zbliżenie się do siebie słuchaczy preferujących na co dzień twórczość odmienną od rocka z fanami progmetalowych dźwięków. I jest to niewątpliwa zaleta tego albumu. Ktoś kto nie znał do tej pory muzyki Dream Theater na pewno chętnie pozna te utwory w oryginalnym wykonaniu. I odwrotnie. Sądzę, że niejeden „metalowiec” po wysłuchaniu „Symphonic Theater Of Dreams” weźmie się za słuchanie muzyki poważnej.
W nagraniu tego albumu wzięła udział kilkudziesięcioosobowa grupa muzyków. Nie sposób ich wszystkich wymienić. Warto jednak prześledzić kto za jakie partie jest odpowiedzialny. Pomoże w tym ładna książeczka. Uwagę przykuwa również sama okładka płyty zaprojektowana przez Stephena van Baalena - znanego współpracownika zespołu Dream Theater. To płyta z gatunku tych ładnych „od środka”, jak i „od zewnątrz”. Myślę, że na tym projekcie nasza znajomość z kompozytorskim talentem Michała Mierzejewskiego się nie skończy i teraz baczniej będziemy śledzić jego kolejne dzieła.