Osada Vida - Three Seats Behind A Triangle

Artur Chachlowski

ImageNa terenach Beninu leży mała wioska. Jej mieszkańcy żyją z dala od cywilizacji, w doskonałej harmonii. Swoje nowonarodzone dzieci powierzają opiece pytonów, które pielęgnują je i chronią przed niebezpiecznym buszem. Ta wioska nazywa się Osada Vida. Opisano ją w jednym ze starych numerów magazynu National Geographic, który pewnego dnia znalazł się w sali prób zespołu. Nazwa bez zbędnych dyskusji została przyjęta jednogłośnie.

Dwóch ludzi – Adam Podzimski i Łukasz Lisiak – upodobało sobie kiedyś wspólne muzyczne tematy. Namówili trzeciego. Błażeja Kubicę. Pierwsze próby, pierwsze utwory. Nie wybierali konkretnego stylu, wszystko kreowało się naturalnie. Narzucili sobie jedno ograniczenie w tworzonej muzyce: brak jakichkolwiek ograniczeń. Muzyka miała dawać im przyjemność grania i radość słuchania. Zaczęło wychodzić. Rush, Porcupine Tree, King Crimson, Genesis... Z tych stron szybowały inspiracje. Ale jednak wciąż czegoś brakowało, brzmienie muzyki było niekompletne. Do Osady przybył Rafał Paluszek. Posłuchał i został. Osada Vida zaczynała mieć swoich pierwszych mieszkańców. Wśród nich znaleźli się śpiewająca Magda Hajda oraz grający na gitarze Luca Juraszek. Każdy był trochę z innej bajki, każdy już czegoś wcześniej doświadczył. W niejednej osadzie mieszkał. Ale rozumieli się i tworzyli nową muzykę. Każdy wrzucał cząstkę siebie i tak powstawała „osadowa” mieszanka.

Uwieczniali swoje dźwięki i puszczali w obieg na srebrnych krążkach. Najpierw „Moment krytyczny” (2000), potem „W drodze na księżyc” (2002), aż wreszcie „Osada Vida” (2004). Ta ostatnia porcja muzyki trafiła w ręce kilku osób, które pozytywnie wpłynęły na losy grupy. Zachęciły do dalszej pracy. Pojawiły się pochlebne recenzje, zaproszenia na koncerty, nieźle rozchodziły się płytki.

To wszystko zaczęło wzbudzać pozytywne emocje w zespole i pobudzało do dalszego działania. Ale nie wszystkich. Osada Vida pożegnała dwoje mieszkańców. Magda i Luca „przeprowadzili” się w inne muzyczne rejony. Chwila wahania. Lekki zastój. Decyzja, w wyniku której w zespole pojawił się Bartek Bereska. Młody, zdolny, pełen entuzjazmu. Zawsze będący w pobliżu Osady. Wspólne próby, dyskusje, plany i wizje. Zaskoczyło. Było ich czterech. Pierwszy koncert w nowym składzie. Wypadł dobrze. Dalsza praca na próbach. Nowe pomysły dojrzewały w głowach muzyków. Wreszcie zaczynały nieźle brzmieć najpierw w sali prób, a potem w studiu nagraniowym. Dźwięki, takty i akordy zaczynały układać się w pewną całość. Rodzi się „Three Seats Behind A Triangle”. Trzy miejsca za muzykiem orkiestry obsługującym trójkąt. Daleko. Ale każdy ma przecież swoje miejsce w życiu. Każdy ma swoje plany i marzenia. I nie powinien z nich rezygnować. Nawet jeżeli punkt wyjściowy znajduje się tak daleko. Trzy miejsca za trójkątem...

Muzyczną Osadę Vida może odwiedzać każdy, kto tylko ma otwarty umysł i chce słuchać dźwięków bez konieczności ich szufladkowania. Dlatego warto skorzystać z tego zaproszenia. Warto odwiedzić internetową stronę zespołu. Warto zapoznać się z umieszczonymi tam próbkami muzycznych propozycji. I gdy już poczujecie, że dźwięki zaczynają do Was przemawiać (a poczujecie to na pewno), koniecznie wejdźcie w posiadanie albumu „Three Seats Behind A Triangle”. Starannie wydana książeczka, utwory pogrupowane w większe całości, stosunkowo dobra produkcja i ciekawa muzyka – to wszystko zachęca do zaprzyjaźnienia się z muzyką zespołu oraz zapoznania się z historią, o której Osada Vida opowiada na swoim krążku. A opowiada ona o pasji, o nadziejach, o rozczarowaniach i życiowych kompromisach. O marzeniach i o codziennej rutynie. O poszukiwaniu szczęścia, o dążeniu do celu, o tęsknocie za harmonią. I o poznawaniu siebie. O poznawaniu swoich możliwości.

Płyta dowodzi, że nie ma nic piękniejszego i nic ważniejszego, niż realizacja własnych marzeń. W głowach prawdziwych marzycieli bez względu na okoliczności zawsze pozostaje pasja. Godząc się z porządkiem świata, w jakim przyszło im funkcjonować, robią swoje. Powracają do traktowania swoich pasji jako hobby. Hobby daje im radość, odrywa od irytującej rzeczywistości, pozwala realizować swoje wizje. Bez czekania na zachwyt świata. Dla własnej przyjemności tworzenia. Marzyciele zajmują więc zazwyczaj niezbyt popularne miejsce: trzy miejsca za trójkątem. Zawsze pozostają sobą. 

Osada Vida opowiada o tym wszystkim po angielsku (dobry i pozbawiony śladów obcego akcentu wokal Łukasza Lisiaka). To lirycznie. A muzycznie? Muzycznie na „Three Seats Behind A Triangle” jest naprawdę dobrze. Nie będę wdawał się w zbędne szczegóły, wystarczy, że powiem, że to nadzwyczaj dojrzało brzmiący i zaskakująco udany album. Sam jestem zdziwiony, że do tej pory Osada Vida nie przebiła się jeszcze do czołówki polskich artystów związanych z prog rockiem. Zespół ma wszelkie niezbędne atrybuty, by dzięki swojej nowej płycie przeistoczyć się z anonimowej formacji w grupę nadającą ton polskiemu art rockowi.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Zespół Focus powraca do Polski z trasą Hocus Pocus Tour 2024 Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!