Mostly Autumn - Heart Full Of Sky

Wojtek "Foreth" Bieroński

ImageGdy w 2005 roku grupa Mostly Autumn wydała płytę Storms Over Still Water, album ten spotkał się ze zróżnicowanym przyjęciem fanów. Obok licznych głosów zachwytu nie brakowało również takich, które wyrażały rozczarowanie z powodu uproszczenia muzyki przez zespół. Niedługo potem Mostly Autumn zakończyło współpracę z Classic Rock Productions, a w progresywnym światku pojawiły się plotki, jakoby to właśnie CRP naciskało wcześniej na poszerzenie potencjalnej grupy odbiorców przez uproszczenie materiału. Jakakolwiek by była prawda, zespół założył własną wytwórnię Mostly Autumn Records i stuprocentowo niezależny przystąpił do pracy nad nową płytą studyjną. Owocem tych starań jest najnowsze dzieło Brayana Josha i spółki, zatytułowane Heart Full Of Sky.

Wielu fanów grupy z pewnością liczyło, że wraz z nowym albumem Mostly Autumn powróci na bardziej progresywne tory. I cóż... w tym powracaniu zespół na pewno nie zapędził się tak, byśmy znów poczuli się jak za czasów For All We Shared, The Spirit of Autumn Past, czy The Last Bright Light – trzech pierwszych płyt, które stylistycznie są do siebie bliźniaczo podobnie. Trzeba sobie powiedzieć wprost: Mostly Autumn to już nie jest ten zespół, który tak niesłychanie obficie czerpał z celtyckiego folku; to już nie ta grupa, która serwowała słuchaczom dwunastominutowe epiki naszpikowane wspaniałymi solówkami. To chyba se ne vrati. Niemniej jednak krok w dobrą stronę został uczyniony, bowiem materiał na Heart Full Of Sky jest bardziej urozmaicony i po prostu ciekawszy niż na Storms Over Still Water. Stylistycznie tej płycie najbliżej chyba do Passengers. Niemniej jednak Heart Full Of Sky jest od niej moim zdaniem znacznie lepsza.

Na najnowszej płycie Mostly Autumn powraca bowiem jako zespół grający z pomysłem i dużą siłą wyrazu. Jeżeli do tego dodamy fakt, że tylu urokliwych i wyrazistych tematów melodycznych nie słyszeliśmy chyba od czasu The Last Bright Light, to czyż można określić to wydawnictwo inaczej, niż bardzo udanym?

Grupa nowym wydawnictwem potwierdza, że umie w bardzo zgrabny sposób tworzyć utwory zawierające cechy chwytliwej piosenki i wielowątkowej kompozycji (Fading Colours). Ponownie udowadnia, że potrafi oczarować słuchaczy balladą (Half A World – jakże cudownie zaśpiewana przez Heather Findlay). W Walk With A Storm – jak za dawnych lat - serwuje natomiast prawdziwe celtyckie tornado. Pomimo tego efektownego utworu, jak również mimo udanego powrotu skrzypka Boba Fauldsa, chciałoby się więcej mariażu art rocka z folkiem, z którego zespół kiedyś słynął. Ponownie można zapytać, dlaczego udział Angeli Gordon (flet) jest jedynie symboliczny. Na Heart Full Of Sky niezbyt wiele jest także majestatycznych solówek Bryana Josha. Całe szczęście chociaż, że kreowanie ściany gitar i riffów dobrze mu wychodzi. Oczarował mnie zwłaszcza fenomenalny temat w Pocket Watch. Interesująco pod tym względem wygląda także finałowa kompozycja, w której niektóre partie przywołują skojarzenia z grą Alexa Lifesona.

Na koniec warto wspomnieć o pewnych roszadach jeśli chodzi o skład zespołu. Nie ma już w w nim klawiszowca Iana Jenningsa. Jego miejsce zajął multiinstrumentalista Chris Johnson. Przyznać muszę, że gdy usłyszałem po raz pierwszy niesłychanie toporne wejście klawiszy pod koniec pierwszej minuty płyty, zaniepokoiłem się mocno. Na szczęście potem jest już pod tym względem znacznie lepiej. A poza tym okazało się, że za ów nieciekawy temat odpowiada Bryan Josh.

Poza Chrisem do zespołu dołączyła także wokalistka Olivia Sparnenn, udzielająca się również w grupie Breathing Space (czyli w zespole, gdzie klawiszowcem jest teraz... Jennings). Głos Olivii może się podobać, choć Heather Findlay śpiewa przecież tak cudownie, że dodatkowy wokal żeński jest wręcz niewskazany. Przy udziale gościnnie występujących muzyków z tradycyjnie czarującym swą grą Troy’em Donockley’em na czele, lista muzyków, którzy stworzyli Heart Full Of Sky, prezentuje się naprawdę okazale.

Dzięki nim możemy na początku 2007 roku cieszyć się tym bardzo dobrym wydawnictwem. Warto wraz z kolejnymi przesłuchaniami odkrywać piękno tej płyty, zwłaszcza, że po pierwszym z nich można mieć wątpliwości, czy to album aż tak udany, jak na to wskazują powyższe słowa. Na Heart Full Of Sky nie odnotowałem bowiem kompozycji, która wgniata słuchacza w ziemię tak, że wychodzi on z niej po drugiej stronie planety. Nie ma tutaj kompozycji tak wybitnych, jak choćby The Gap Is Too Wide. Zamiast tego otrzymujemy jednak album od początku do końca bardzo równy. Ów równy poziom to, co ważne, jednocześnie poziom wysoki. Melodie, których chce się słuchać i słuchać oraz soczyste brzmienie czynią to wydawnictwo, w moim przekonaniu, najlepszą płytą Mostly Autumn od czasu The Last Bright Light.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!