To dość zaskakująca strategia. Po recenzowanym niedawno na naszych łamach przez Roberta Węgrzyna albumie „Poplar Music”, którego sklepowa premiera miała miejsce w lutym br., na rynku ukazuje się nowy, trzeci krążek w dorobku szwedzkiej grupy Dynamo Bliss. Zważywszy, że pierwszą i druga płytę zespołu dzieliły aż trzy lata, to ledwie trzy miesiące, które upłynęły od premiery poprzedniego zestawu, wydają się czasem mikroskopijnie krótkim.
15 maja do sprzedaży trafił album zatytułowany „Day And Night” nagrany przez Szwedów w tym samym trzyosobowym składzie (zainteresowanych szczegółami odsyłam do recenzji albumu „Poplar Music”). I pewnie można by przypuszczać, że nie przynosi on jakichkolwiek zmian stylistyczno-brzmieniowych. No, do pewnego stopnia tak w istocie jest, może poza tym, że więcej tu grania niż śpiewania. W przeciwieństwie do „Poplar Music” trudno nazwać ten album piosenkowym. Wprawdzie nadal obracamy się w kręgu pogodnych, lekko egzotycznie brzmiących (w instrumentarium grupy znalazły się m.in. akordeon, cytra i banjo), stosunkowo krótkich (wyjątkiem jest 10-minutowa kompozycja „Night Storm” – z tego co pamiętam, to najdłuższy utwór w dorobku Dynamo Bliss), nagrań, lecz tym razem o bardziej skomplikowanych aranżacjach i złożonych strukturach. Najlepszym tego przykładem może być mocno kakofoniczny temat zatytułowany „High Moon”.
Sporym novum jest też konstrukcja płyty. Pośród 11 zaindeksowanych utworów naliczyłem 8 krótkich, często zaledwie jednominutowych instrumentali oraz 3 nagrania śpiewane przez Stefana Olofssona. Utwory są ze sobą poprzeplatane, więc całość tworzy dość skrupulatnie skonstruowaną mieszankę instrumentalno-wokalną (z naciskiem na „instrumentalną”), która trwa około 40 minut.
Jak ocenić najnowsze dzieło Dynamo Bliss? Szału nie ma. Wielkiego zaskoczenia też nie. Pomimo większej złożoności i zdecydowanie nie-piosenkowej konstrukcji, „Day And Night” to wciąż łatwo przyswajalny zbiór nowych nagrań, które pewnie wraz z wydanym na początku roku zestawem „Poplar Music” mogłyby objętościowo spokojnie znaleźć się na jednej płycie. Epoka płyt wypełnionych muzyką do granic wytrzymałości już dawno przeminęła, więc tylko skończoną modą tłumaczę rozdzielenie muzyki Dynamo Bliss AD 2013 na dwie płyty. Gdybym miał wybrać i polecić jakieś szczególne fragmenty najnowszego wydawnictwa, to wskazałbym na wymienioną już wyżej długą, z lekka smooth-jazzującą kompozycję „Night Storm”, bardzo przyjemny instrumental „Evenfall”, wspaniały pokaz gry Mikaela Sandströma na gitarze akustycznej w „Vespertine” oraz chyba najciekawsze w tym zestawie nagranie wokalno-instrumentalne „Circadian Rhythm”. Choć warto zaznaczyć, że całość tworzy w sumie dość przyjemną dla ucha wiązankę ambitnego poprockowego grania w sam raz na zbliżające się milowymi krokami upalne lato.