Argentyna to podobno kraj przecudnej urody i posiadający w dodatku mega uzdolnionego muzyka Aldo Pinelliego. Swego czasu poznaliśmy go w MLWZ z nagrań pochodzących z albumów grupy Habitat (recenzja płyty „Puente” (2008) znajduje się pod tym linkiem, a poprzedniego albumu, „Tratando de respirar en la furia” tutaj). Natomiast „La Era de Melania: mujeres lugares y momentos” jest już trzecim solowym projektem tego artysty.
Nowy album Aldo przedstawia kontynuację drogi obranej już na jego pierwszym solowym krążku zatytułowanym „Una Selección de Viejas Canciones”. Muzyka prezentowana na tym wydawnictwie to kameralny deser po wykwintnym obiedzie, z odrobiną luksusu w postaci wiekowej butelki czerwonego wina. A może i szampana?... A jest nim co świętować. Otóż, niniejszy krążek jest muzycznym zapisem refleksji związanych z narodzinami córki Aldo Pinelliego, Melanii: od poczęcia aż po szczęśliwy poród. Jest to więc hołd złożony miłości, macierzyństwu, nowemu życiu, jest to też afirmacja radości z daru narodzin dziecka. Tym samym to bardzo radosny i uroczysty album. I w istocie, muzycznie lider i grupa zaprzyjaźnionych muzyków towarzyszących Pinelliemu w nagraniu tego albumu, poruszają się właśnie w takim uroczystym klimacie argentyńsko-klasycznym, prezentując siedemnaście niedługich (z wyjątkiem ostatniej, bo trwającej 13 minut) kompozycji. To w większości instrumentalne kawałki, gdzie dominuje fortepian i gitara klasyczna - taki nieco celtycki, folkowy klimat.
Słuchając muzyki zawartej na tym wydawnictwie nie możemy nie zauważyć, że Aldo Pinelli jest pod dużym wpływem twórczości Anthony Phillipsa, folkowego Mike’a Oldfielda, akustycznego Steve’a Hacketta czy jego brata, Johna.
Na płycie „La Era de Melania”, podobnie jak na poprzednim albumie, Aldo Pinelliego wspomagają dwie panie: obsługująca perkusję Silvia Pratolongo oraz grająca na flecie i wiolonczeli, Paula Dolcera.
Czarne chmury owej produkcji to, jak dla mnie, moment wokalnego zderzenia głównego kapitana tej produkcji. Niestety, wokalnie pan Aldo nie jest mistrzem tego fachu. Na szczęście śpiewa tylko w trzech utworach. Muzycznie cała płytka jest dość ciekawa, specyficzna, rzadka na naszym rynku i przez to oryginalna i naprawdę interesująca.