Odkąd pamiętam zawsze czułem duży sentyment do brzmienia skrzypiec w muzyce rockowej. Myślę, że moja sympatia do tego instrumentu to zasługa kilku fenomenalnych muzyków, głównie Robbie Steinhardta, a potem Davida Ragsdale’a z grupy Kansas, a także naszego Wiesława Bawora z wczesnego wcielenia RSC. Jednym z instrumentalistów, którzy „zarazili” mnie swoją grą był niewątpliwie także skrzypek zespołu Curved Air, Darryl Way.
Historii tej brytyjskiej grupy nie trzeba przypominać chyba nikomu, kto często zagląda na nasz portal. Dość powiedzieć, że w latach 70. umiejętnie łączyła ona rockową stylistykę z muzyką klasyczną, co wtedy idealnie trafiało w gusta miłośników progresywnego rocka. Obok wokalistki, Sonji Kristiny, to właśnie skrzypce, a właściwie brzmienie skrzypiec, Darryla Waya były najważniejszym wyróżnikiem brzmienia zespołu. Swoimi wczesnymi albumami, głównie debiutanckim „Air Conditioning” (1970), Curved Air szybko zyskał sobie uznanie sympatyków ambitnej muzyki i na trwale zapisał się na chlubnych kartach historii art rocka. Niedawno pisaliśmy na naszych łamach o wydanej w 2012 roku koncertowej płycie Curved Air „Live Atmosphere”, która była przejawem kolejnej reinkarnacji grupy. Wprawdzie w składzie brakło naszego dzisiejszego bohatera, ale świadczyła ona o tym, że nadal istnieje spore zapotrzebowanie na muzykę tego zespołu.
A co obecnie porabia Darryl Way? Na długie lata wycofał się z aktywnej działalności artystycznej, lecz dla wszystkich miłośników jego talentu mam dobrą wiadomość. Ukazała się właśnie jego pierwsza od 20 lat solowa płyta zatytułowana „Ultra Violin”. Na albumie tym ten wirtuoz skrzypiec przedstawia własne adaptacje klasycznych utworów skrzypcowych (m.in. „Scheherezadę” Borodina, „Danse Macabre” Saint-Saensa, „Pie Jesu” Faure czy „Farandole” Bizeta), a także jeden własny nowy utwór: „Tarantelle” – temat zainspirowany grą rosyjskiego skrzypka Maksima Vengerova. Na „Ultra Violins” znajdujemy też otoczoną sporym kultem kompozycję „Vivaldi”. To skomponowany przez Waya utwór, który swego czasu pełnił rolę punktu kulminacyjnego scenicznych występów Curved Air. Z reguły z przytupem zamykał on koncerty tej grupy. „Nagranie to podzielone jest na dwie części. Pierwsza zaaranżowana jest w prawdziwie barokowym stylu lub jak kto woli: w stylu Vivaldiego” – wyjaśnia Way. „Po krótkim pasażu, który pełni rolę niewielkiego interludium, aranżacja staje się bardziej współczesna, na miarę XX wieku, a główna linia melodyczna grana jest na elektrycznych skrzypcach, które imitują gitarę. W finale rozlegają się już prawdziwe, potężnie brzmiące gitary. Pod wieloma względami jest to bardzo elektryzujący fragment, który zazwyczaj kończył nasze koncerty. Po jego wysłuchaniu publiczność zawsze domagała się więcej. Mam nadzieję, że tak samo będzie i teraz, w przypadku mojego solowego krążka”.
W istocie tak jest. Nowa adaptacja „Vivaldiego” w wykonaniu Darryla Waya robi przeogromne wrażenie. Umieszczona na samym końcu tej niezbyt długiej (niespełna 40 minut) płyty powoduje, że mimowolnie po jej wybrzmieniu sięgamy po przycisk PLAY i rozpoczynamy słuchanie albumu „Ultra Violin” od początku. Można też zrobić inaczej. Można włożyć srebrny krążek do komputera i obejrzeć zamieszczoną na nim sekcję wideo z teledyskiem do utworu „Farandole”, a także wywiad z naszym bohaterem. Opowiada on m.in. o starych muzycznych czasach, ale także o fascynacji techniką audiowizualną, która porwała go ostatnio do tego stopnia, że niedawno nawiązał on bliską współpracę z telewizyjną stacją Classic FM TV.
„Ultra Violin” to album, na którym krzyżują się dwa muzyczne światy: rocka i muzyki klasycznej. To doskonały przykład tego, co często nazywa się art rockiem. Dlatego niewątpliwe godzien jest on bliższego poznania…