If - The Stairway

Artur Chachlowski

ImageSkomplikowane i złożone są losy włoskiego zespołu If. Dość powiedzieć, że zaczęli współpracować ze sobą jeszcze na początku lat 90-tych, obecnie mieszkają porozrzucani po całej Europie, ale szczęśliwie album „The Stairway”, który jest ich pierwszym oficjalnie wydanym dziełem, ujrzał niedawno światło dzienne i wydaje się, że ma spore szanse, by znaleźć swoich amatorów wśród progresywnej publiczności.

Album rozpoczyna się od tykania budzika, który jest wstępem do piosenki „Close Your Eyes”. Zrelaksowany wokal Paolo De Santisa nadaje jej bardzo spokojnego charakteru, który zmienia się diametralnie w następnym nagraniu pt. „Uneasy Sleep (Part 1)”.  Jest ono dynamicznym, syntezatorowo – gitarowym zestawem dziwnych dźwięków i melodii, a zarazem pierwszym z trzech części cyklu, który przewija się w dalszych fragmentach płyty „The Stairway”. Na szczególną uwagę zasługuje w nim to „rzeźbiąca”, to „łkająca” gitara Dario Lastella. Po utworze tym następuje krótki moment wyciszenia i nagle rytmiczny dźwięk perkusyjnej stopy obwieszcza początek utworu tytułowego. Królują w nim dźwięki organów Hammonda (Claudio Lapenna), gitara i wokal. W nagraniu tym jest niestety trochę chaosu, jakby zespół próbował przybliżyć się co nieco do power metalowej stylistyki, ale nie był do końca zdecydowany w którą stronę tak naprawdę pójść. W pewnym momencie już wydaje się, że utwór ten zaczyna rozwijać się w dobrym kierunku, lecz niespodziewanie następuje jego koniec. Jak na mój gust zdecydowanie za krótkie to nagranie. Po nim znów mamy eksperyment z dźwiękami, czyli drugą część „Uneasy Sleep”. Odnajdujemy w niej odrobinę kosmicznego rocka z bulgocącymi dźwiękami basowego syntezatora (świetny Franco Bussoli), jakieś szepty, gitarowe dysonanse i... łagodne przejście do kolejnego utworu „Where Have You Been?”. Znowu mamy tu solidną dawkę space rocka, będącą zadatkiem na całkiem niezłą kompozycję, ale niestety zamienia się ona w zwyczajny i lekko nudnawy numer z szaleńczymi gitarowymi arpeggiami. Następujący po nim „Like A Bird” jest najdłuższym, najbardziej pompatycznym, a zarazem najlepszym i najciekawszym utworem na całej płycie. Rozpoczyna się on jak spokojna i uroczysta ballada (fortepian plus głos), by po chwili nabrać zawrotnego tempa. Choć chwilami wydaje mi się, że wokal jakby rozmija się z główną melodią, to jednak „Like A Bird” jest zdecydowanym punktem kulminacyjnym całej płyty. Ciekawej melodii canto i refrenu towarzyszą chórki a’la Queen, częste zmiany tempa i tematyczna wielowątkowość. Piękny to utwór zwieńczony świergotem ptaków. Miód dla uszu złaknionych odpoczynku. Ale nie ma czasu na przedwczesny relaks. Teraz zespół If proponuje nam szaleńczą jazdę w stylu fusion. Utwór „Missing” ma w sobie coś z postpunkowej rebelii spod znaku The Offspring i Green Day. Paolo śpiewa tu wyjątkowo niskim głosem, co daje efekt podobny do Steve’a Hacketta w utworze „The Devil Is An Englishman”. Chwile wytchnienia nadchodzą dopiero wraz z trzecią częścią „Uneasy Sleep”, która jest najbardziej melodyjna z całego cyklu i nie rani uszu żadną dźwiękową kakofonią, jak miało to miejsce w przypadku poprzednich dwóch części. Teraz następuje coś wyjątkowego. Oto rozpoczyna się utwór zatytułowany „It’s Just Me”. A w nim tylko głos i akustyczna gitara. Nastrój taki, by nic  tylko rozpalać świece i medytować. Smutek i nostalgia jak w natchnionych balladach Petera Hamilla. Mocno dołujący tekst, bo mówi o odchodzeniu i umieraniu z tęsknoty. Piękny to utwór, którego nastrój narasta jak kula śniegowa. Znów jednak stanowczo za krótki. Ale naprawdę piękny i wyjątkowy. Po nim następuje już finał płyty w postaci nagrania „Find Your Way”. Znowu mamy w nim stylistyczny powrót do space rocka, ale gdyby uważniej się w niego wsłuchać, to wyłowić by można i reggae, i ska. Klimat tego utworu odrobinę zahacza o Karaiby, co wydaje się być w kontekście nastroju całej płyty odrobinę nie na miejscu. Wydaje mi się, że akurat tego utworu mogłoby w tym zestawie w ogóle nie być. Bo poprzedzająca go kompozycja „It’s Just Me” idealnie wieńczy to, obiektywnie rzecz ujmując, nienajgorsze dzieło młodych Włochów.

Pora na podsumowanie. „The Stairway” nie jest wprawdzie albumem, który otworzy Wam oczy na muzykę. Nie burzy on porządku świata, nie rewolucjonizuje podstaw gatunku. No właśnie, jakiego gatunku? Czy muzyka grupy If to prog rock? Szalenie trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Ale słuchacze poszukujący ciekawych brzmień i nie czujący pogardy dla pewnej stylistycznej niejednorodności mogą z pewnością na płycie „The Stairway” odnaleźć coś dla siebie. Myślę, że prawdziwą wartość tego krążka najprędzej docenią fani space rocka, dobrego gitarowego „rzeźbienia”, a także bogactwa ciekawych melodyjnych rozwiązań. W skali ocen bliżej mu jednak do kategorii „średni” niż „bardzo dobry”. Ale że to solidna i warta poświęcenia jej chwili czasu płyta, – co do tego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości.                                                           

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!