Tinyfish to kwartet: Simon Godfrey (v, g, dr), James Sanders (g, v), Paul Worwood (bg, g) i Rob Ramsey (narracje i teksty). Zaczynali jako akustyczny zespół grający wieczorami amatorsko w londyńskich pubach. Po jakimś czasie zespół dojrzał i okrzepł na tyle, że postanowił zarzucić akustyczne granie i przeistoczył się w grupę stricte rockową. Za sprawą muzycznych upodobań swojego lidera, Simona Godfreya, przybliżył się ku stylistyce prog rockowej i zrealizował w studiu Crow’s Nest album, na którym słychać wyraźnie muzyczne wpływy takich wykonawców, jak King Crimson, Rush, Marillion a nawet… Tom Waits. Nazwali się z właściwym sobie poczuciem humoru „Tinyfish” (malutka rybka), stawiając się w zdecydowanej opozycji w stosunku do „grubych progresywnych ryb”, brylujących w swojej branży. Muzyka na ich debiutanckiej płycie to również swego rodzaju „prog in opposition” w stosunku do produkcji takich gigantów, jak Pink Floyd, Genesis, Pendragon, czy IQ. Grupa Tinyfish postawiła zdecydowanie na prostszą i bardziej przystępną muzykę. Właściwie większość płyty wypełnia zestaw kilkuminutowych piosenek z łatwymi do zapamiętania melodiami wykonanymi bez zbędnych udziwnień i niepotrzebnych komplikacji. Czyni to tę część programu debiutanckiej płyty Tinyfish przystępnym rockowym, a nawet pop rockowym graniem. Jednak nie cały repertuar zespołu jest tak prosty i nieskomplikowany. Sam początek płyty jest zdecydowanie inny, a przy tym doprawdy wręcz imponujacy. Zaczyna się on od plątaniny dźwięków i dysonansu głosów pochodzących z interkomu, z których wyłania się najpierw narracja Ramsaya, a następnie bardzo fajny motyw melodyczny utworu pt. „Motorville”. Po nim zaś następuje zgrabna ballada o lekko bluesowym zabarwieniu „Fly Like A Bird”. To nie koniec odstępstw od pop rockowej stylistyki królującej na albumie „Tinyfish”. Mniej więcej w połowie płyty znajduje się utwór „Sundried”, w którym śpiewającemu Godfreyowi towarzyszy nawet nie kwartet, a kwintet (!) smyczkowy. Atmosfera tej piosenki jako żywo przeniesiona jest z beatlesowskiego „Eleanor Rigby”. Z kolei miniaturka „All Of The People, All Of The Time”, która trwa niespełna 100 sekund to (znowu) narracyjne wprowadzenie Ramsaya do przepięknie wykonanego i bardzo nastrojowego utworu „Build Your Own Enemy”. Najciekawiej robi się jednak pod sam koniec płyty. Najpierw znajdujemy tam długi, bardzo długi (ponad 12 minut) i przepięknie rozwijający się utwór „All Hands Lost”. Rozpoczyna się on dostojnie i powoli, niczym zwykła balladowa piosenka, by systematycznie nabierać tempa i instrumentalnego rozmachu tak, by w swej finałowej części przeistoczyć się w iście hard rockowe, a nawet psychodeliczne szaleństwo. A po nim jest jeszcze na płycie instrumentalna kompozycja, której tytuł – „Tinyfish” – jest jakby muzycznym autografem złożonym przez zespół pod całością płyty. Jest ona zarazem jednym z najpiękniejszych punktów programu tego wydawnictwa. Jej początek wypływa z ostatnich taktów poprzedzającego „All Hands Lost”, znów słychać w tle szmer niezliczonych szeptów głosów, z którego wyłania się, grana prawdopodobnie na gitarowym syntezatorze, melodia, a na nią z kolei nałożone są dźwięki niezwykle pięknej gitarowej solówki. Coś w stylu Davida Gilmoura, a po trosze Andy Latimera. A na koniec w tej rozmarzonej atmosferze głos Roba Ramsaya w kolejnej przejmującej narracji obwieszcza zakończenie płyty. Wszystko to robi naprawdę spore wrażenie. Aż ciarki po plecach przechodzą.
Na koniec zagadka. Czy nazwisko lidera grupy Tinyfish, Simona Godfreya, z kimś Wam się kojarzy? Otóż Simon to rodzony brat Jema Godfreya, który w ubiegłym roku tak bardzo zachwycił cały progresywny świat swoim rewelacyjnym, acz krótkotrwałym projektem Frost, z którym wydał płytę pt. „Milliontown”. Warto wiedzieć, że wcześniej, bo jeszcze w latach 80-tych, obaj działali razem w progresywnej formacji Freefall, z którą nie odnieśli jednak poważniejszych sukcesów.