Protos - One Day A New Horizon

Artur Chachlowski

ImageZastanawiam się, ile jest jeszcze takich starych, nieodkrytych skarbów z przeszłości, które leżą ukryte gdzieś głęboko w zakurzonych czeluściach muzycznych archiwów? Dobrze chociaż, że od czasu do czasu ktoś odszuka taką perełkę i udostępni ją całemu muzycznemu światu. Oryginalnie album grupy Protos ukazał się w 1982 roku, lecz dopiero teraz ma on swoją premierę na płycie kompaktowej. A ma to miejsce tak trochę przez przypadek, bo dzieje się to wszystko za sprawą wydawnictwa „Passing Decades” keybordzisty Rory’ego Ridleya – Duffa. Przed kilkoma miesiącami wydał on swój solowy krążek zawierający instrumentalną muzykę utrzymaną w stylu solowych nagrań Ricka Wakemana. Zewsząd posypały się adresowane do niego listy i maile z pytaniami, czy i kiedy światło dzienne ponownie ujrzy nieosiągalna od dawna płyta zespołu Protos, w którym Rory działał przed laty wspólnie ze Stevem Anscombem (g), Iainem Carnegie (dr) oraz Nigelem Ripponem (bg). Dawno, dawno temu studiowali  razem w Chichester College Of Technology, a w wolnych chwilach bawili się komponując i grając swoją muzykę. Efektem ich współpracy był właśnie winylowy album „One Day A New Horizon”.

Na początku lat 80-tych, a więc w czasach, gdy w dyskotekach i mediach królował new romantic, brytyjska scena progresywno-rockowa tkwiła w głębokim uśpieniu. Nikomu nie śniło się jeszcze o fenomenie grupy Marillion, a formacje typu Pallas, Twelfth Night, czy Pendragon tkwiły jeszcze w powijakach. Zespół Protos był jednym z nielicznych działających wtedy na rynku zespołów, które próbowały kontynuować tradycje brytyjskiej szkoły symfonicznego rocka. Wznowiony dzisiaj, i po 25 latach po raz pierwszy osiągalny na płycie CD, album „One Day A New Horizon” doskonale oddaje klimat muzyki tamtych czasów. Gdy poznaje się go dzisiaj, to wyraźnie słychać, że cechowała go pewna niewinność i naiwność kompozytorska, a zarazem widać, że w głowach jego twórców czaiło się mnóstwo wspaniałych pomysłów. Otwierający płytę utwór „The Fugitive” to najdłuższy i zdecydowanie najmocniejszy numer w całym zestawie. Być może brzmi on dzisiaj odrobinę staromodnie, ale nie znaczy to wcale, że nie posiada w sobie niesamowitego ładunku piękna i emocji. Ten ogromny potencjał przebija z całej płyty, która teraz w swej kompaktowej wersji została poszerzona o wcześniej niepublikowane utwory: „The Flea” oraz „Variations On A Theme By Iain Carnegie”. Najpiękniej na całym albumie prezentują się partie grane przez Ridleya-Duffa na syntezatorach (mają one w sobie posmak niektórych genesisowskich partii w wykonaniu Tony Banksa) oraz melodyjna gitara Anscombe’a. W sumie muzyka grupy Protos to piękna i bardzo melodyjna muzyka instrumentalna. Zagrana z dużą klasą, a przy tym niesamowicie miła w odbiorze. Nawet po latach album „One Day A New Horizon” to jazda obowiązkowa dla wszystkich sympatyków starej brytyjskiej szkoły symfonicznego rocka w stylu grup Spring, czy England.

Można powiedzieć, że „One Day A New Horizon” to album ponadczasowy. Choć chwilami wydaje się, że prezentuje się archaicznie, to jednak wciąż zachwyca swym pięknem i bogactwem ciekawych rozwiązań melodycznych. Dobrze, że takie płyty ukazują się na rynku w postaci tak udanych reedycji. Warto pamiętać o tych muzykach, dzięki którym zjawisko zwane rockiem progresywnym nie wyginęło w dobie nowofalowej rebelii. Warto pamiętać o tych zespołach, które przygotowały grunt pod prawdziwe odrodzenie się gatunku. A co najważniejsze i najciekawsze w tej historii to fakt, że zachęcony pozytywną reakcją słuchaczy zespół Protos reaktywował się niedawno i podobno pracuje nad nowym albumem, który powinien ukazać się na rynku jeszcze w tym roku.

www.roryridleyduff.com
MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!