Nazwa kapeli Koroded już gdzieś kiedyś przestrzeliła moje ucho, ale pocisk wyleciał drugim, widocznie nie był naładowany odpowiednim ładunkiem. Zgadzam się jednak z opinią, że jest wiele kapel, które za długo przebywają w cieniu innych i dokładnie takim przypadkiem jest rzeczony zespół. Ten niemiecki band powstał w 1997 roku i, szczerze mówiąc, niezbyt wiele było słychać o nim na arenie międzynarodowej. Teraz jednak Koroded powraca - i to wraca z przytupem – wydanym przez Noizgate Records nowym, ósmym w swoim dorobku wydawnictwem zatytułowanym „Dantalion”. I trzeba powiedzieć, że mocno zrywa nim beret z głowy!
Grupa Koroded działa obecnie w następującym składzie: Jan Röder (wokal), Adrian Schlesinger (gitara), Andreas Leifeld (gitara), Christoph Golks (bas) i Ben Overmann (perkusja). Poletko, które uprawiają, to muzyka trash, mocny groove i core. Łącząc się, składniki te tworzą razem niesamowitą mieszankę wybuchową. Pierwsze słowo, jakim miałbym opisać ten album to energia!!! Wszystkie dziesięć numerów zamieszczonych na „Dantalion” to mega energetyczne kawałki, z bardzo współczesnym, skonsolidowanym brzmieniem, doskonale scalone z muzą na nim zaprezentowaną. Wokalista Jan Röder, oprócz growlingu dysponuje bardzo ciekawym i czystym wokalem. Co do brzmienia wokalnego, jakie słyszę na tym krążku, to mam dziwne uczucie jakbym niekiedy słuchał co najmniej dwóch głosów. Koniecznie musicie to sami zweryfikować, choć na okładce płyty nie ma o tym wzmianki. Być może niektóre partie nałożone są na siebie wielogłosowo.
Jeżeli chodzi o instrumenty, to gitary dają prawdziwie elektryzującego czadu. Gitary Adriana i Andreasa tną powietrze niczym skalpel mózg na sali operacyjnej - precyzyjnie, w odpowiednim punkcie i bez znieczulenia. Perkusja pracuje maszynowo, cały czas bez chwili wytchnienia niczym dobrze rozpędzona fabryka w trakcie szczytu swojej produkcji. Sekcja fenomenalnie weryfikuje wszystkie akcenty, gra w bardzo szybkim tempie, nie bierze jeńców, a do tego cały czas przy cudnym wtórowaniu niskich częstotliwości. Po prostu czad! Ten krążek potwierdza wielką klasę grupy Koroded w jej własnej kategorii: solidny, mocny trash metal.
Mam nadzieję, że zespół pojawi się wkrótce na jakimś koncercie w Polsce i zaprezentuje to, co ma najlepszego w swojej twórczości.