Nic nowego na nowej płycie grupy Threshold. Albo raczej niewiele nowego. Bez większych zmian, bez rewolucji, bez rewelacji. Ale to dobrze, bo przecież seria ostatnich albumów, szczególnie nagranych z wokalistą Mackiem (począwszy od płyty „Clone” z 1998r., po „Subsurface” z 2004r.) była nieustającym pasmem artystycznych sukcesów. Zespół Threshold, odrobinę niedoceniony na początku swojej działalności (a przypomnijmy, że rozpoczynał z tak powszechnie uznanym wokalistą jak Damian Wilson, ex-Landmarq), skrupulatnie i konsekwentnie wypracowywał sobie miano „najbardziej melodyjnego na świecie zespołu prog rockowego”. I nową płytą potwierdził tę opinię. Na albumie „Dead Reckoning” odnaleźć można wszystkie dotychczas doskonale znane walory tego zespołu: fenomenalny wokal Macka, szybko wpadające w ucho refreny, melodyjne instrumentalne przejścia, porywające klawiszowe partie Richarda Westa, doskonałe solówki gitarzysty Karla Grooma oraz prawdziwe popisy sekcji rytmicznej: Johanne James (dr) – Steve Anderson (bg). Trzeba przyznać, że razem stanowią oni doskonale rozumiejący się kwintet, grający potężną, melodyjną, nieomal przebojową muzykę prog metalową. Zespół posiada niezwykły dar komponowania świetnych linii melodycznych, ilustrując je instrumentalnie z niespotykanym rozmachem. Jednak gdy trzeba, potrafi też mocno „przyłożyć”. A robi to z właściwym tylko sobie uroczym wdziękiem.
Muzyka Threshold na „Dead Reckoning” nie zmieniła się prawie w ogóle w stosunku do poprzednich wydawnictw zespołu. To pierwsza, niewątpliwie bardzo dobra wiadomość dla sympatyków grupy. Śmiało mogą oni sięgnąć po nowy album i bez zbędnych oporów zabrać się za poznawanie nowych dokonań swoich pupili. Na nowej płycie Threshold jak zwykle proponuje mieszankę krótszych 3,4-minutowych utworów z kilkoma bardziej rozbudowanymi epikami. Wśród tych ostatnich znajdziemy trzy porywające nagrania: „Fighting For Breath”, „One Degree Down” oraz „Pilot In The Sky Of Dreams”. Szczególnie to ostatnie robi imponujące wrażenie. Polecam poświęcenie mu odrobiny więcej czasu niż reszcie kompozycji. Opłaci się, gdyż to niewątpliwie jedno ze szczytowych osiągnięć w całym dorobku zespołu. Jednak szczerze powiedziawszy, tak naprawdę wystarczy zaledwie jedno przesłuchanie, by polubić ten album w całości. Wśród utworów krótszych na szczególną uwagę zasługują utwory zawierające w sobie elementy balladowe i liryczne. „Fighting For Breath” jest tego najlepszym przykładem. Z kolei bardziej dynamiczne „This Is Your Life”, „Hollow”, Safe To Fly” i „Slipstream” mają w sobie coś tak niesamowicie chwytliwego, że od samego początku wpadają w ucho i stanowią idealny materiał, by stać się prawdziwymi przebojowymi wizytówkami nowego albumu. W ostatnim z wymienionych w tym gronie utworów oraz w nagraniu „Elusive” gościnnie występuje śpiewający growlingiem Dan Swano. Tego swoistego ukłonu w stronę stricte black metalowej muzyki grupa Threshold nie wykonuje z jakąś nadmierną przesadą, czy niepotrzebnym namaszczeniem. Ot, po prostu akurat w kilku muzycznych taktach growlowe partie pasują jak ulał, więc sięgnięto tu po sprawdzonego mistrza. Ale powtórzmy, zabieg ten absolutnie nie razi, ani nie przeszkadza. Być może stanowi on pewną próbę wprowadzenia nowych elementów stylistycznych w brzmienie grupy, lecz nie burzy to nawet w najmniejszym stopniu dobrze poukładanej i doskonale przemyślanej muzyki grupy Threshold.
Na jakiekolwiek zmiany stylistyczne nie wpłynęła też zmiana wytwórni płytowej. Niniejszy album jest pierwszym nagranym przez Threshold dla Nuclear Blast, a więc firmy kojarzonej z ostrym hard core’owym metalowym graniem. Jestem pewien, że „Dead Reckoning” będzie prawdziwą ozdobą całego dotychczasowego katalogu tej wytwórni. Bo to nadzwyczaj udany album, na którym Threshold, niczym ich „pilot na niebie marzeń”, utrzymuje bardzo wysokie loty.