Zuffanti, Fabio - La Quarta Vittima

Artur Chachlowski

Image15 stycznia nakładem wytwórni AMS ukazał się solowy album Fabio Zuffantiego pt. „La Quarta Vittima” („Czwarta ofiara”). Tym samym ten popularny włoski muzyk, którego znamy między innymi z projektów Hostsonaten, Finisterre, La Maschera Di Cera, Aries czy Quadrophonic zaznacza dwudziesty rok swojej obecności na rynku muzycznym.

Do nagrania płyty Fabio zaprosił pokaźne grono znanych włoskich instrumentalistów, i to z najwyższej półki, zarówno ze świata rocka, jazzu, jak i muzyki klasycznej. Wzorem Stevena Wilsona, Zuffanti, który tym razem ograniczył się do gry na gitarze basowej oraz – co jest rzadkością – do śpiewania, sięgnął po artystów, którzy zapewnili mu najwyższy poziom muzycznej jakości skomponowanej przez niego muzyki. Jest też kolejne podobieństwo do ostatniego dzieła Wilsona. Historię opowiedzianą na płycie „La Quarta Vittima” Zuffanti oparł na mrocznej literaturze, konkretnie na motywach gotyckiej powieści Michaela Ende pt. „The Mirror In The Mirror”. A stylistycznie też jesteśmy niedaleko wydanego przed rokiem „Kruka, który nie chciał śpiewać”. Na swojej płycie Fabio Zuffanti wraz z towarzyszącymi mu muzykami przygotował blisko godzinną ucztę dla uszu, szczególnie dla koneserów ambitnej muzyki rockowej z licznymi elementami rocka symfonicznego, jazzu, a właściwie jazz rocka, psychodelii i mrocznych klimatów pełnych niedopowiedzeń, tajemniczości i niepokoju.

Tak, „La Quarta Vittima” ze swoimi siedmioma wypełniającymi jej program utworami, to prawdziwa muzyczna uczta, święto dla sympatyków ambitnej muzyki. To płyta, której wartość rośnie przy każdym kolejnym przesłuchaniu. To brzmienia, które fascynują, pobudzają wyobraźnię i wciągają niczym dobry film. Taka jest ta płyta. Piękna, wartościowa, bez słabszego momentu, trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej (56.) minuty. Nie sposób wyróżnić na niej żadnego utworu. Albo inaczej: wyróżnić trzeba wszystkie siedem kompozycji, albowiem nie dość, że stanowią one łącznie jedną fascynującą całość, to każda w pojedynkę stanowi prawdziwą wartość samą w sobie. Tego albumu trzeba słuchać w całości: od otwierającego go epickiego „Non Posso Pariare Piu’ Forte” po nostalgiczny finał w postaci „Una Sera D’inverno”.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok