G.A.L.F. - Spirals of Time

Bartłomiej Gajda

ImageMuzycy brazylijskiej formacji G.A.L.F. za nic mają nowoczesne trendy w muzyce progresywnej i podczas nagrywania swojej pierwszej studyjnej płyty Spirals of Time, odrzucili modne ostatnio progmetalowe fragmenty, wiernie trzymając się brzmień lat siedemdziesiątych. Tajemnicza nazwa zespołu stanowi składową ich pierwszych liter imion i tworzą go: Giuliano Tiburzio (bass), Antonio Bartoloto (perkusja), Leonardo Zambianco (wokal) oraz Fernando Pacheco (gitara). Dodatkowo, w niektórych utworach wsparli muzyków dwaj zaproszeni goście: Nélio Tânios Porto (klawisze) i Eduardo Henrique Floriano (chórki). Stylistycznie, muzycy poruszają się w kręgu symfonicznego prog rocka, z wielkim zamiłowaniem do długich wieloodcinkowych kompozycji, pełnych popisów solowych oraz brzmień kojarzących się z dokonaniami: Pink Floyd, Genesis, Camel, czy też Emerson, Lake & Palmer. Na szczęście nie poprzestali na tych zapożyczeniach i do swoich utworów wprowadzili elementy muzyki klasycznej, jazzowej. A oto czego możemy się spodziewać po ich pierwszym studyjnym wydawnictwie …

Album zawiera pięć rozbudowanych utworów dobrze skomponowanych pod względem melodycznym. Już otwierająca dwudziestopięciominutowa epicka kompozycja (It’s time to change), obejmuje wszystkie występujące w dalszej części albumu cechy charakterystyczne zespołu. Są nimi przede wszystkim solowe popisy gitarzysty i klawiszowca, dbałość o melodie oraz duże zróżnicowanie poszczególnych odcinków. Od strony brzmieniowej słychać wpływy artystycznego rocka takich zespołów jak: Pink Floyd (odnaleźć można nawet cytaty z perkusyjnego wstępu z utworu Time, pochodzącego z płyty Dark Side of the Moon), Genesis, a w dalszej części utworu również Keith’a Emersona w rozbudowanych pasażach klawiszowych Nélio Tânios Porto. Choć momentami za dużo w nich samego eksperymentowania (w jednym atonalnym fragmencie, za sprawą granych na ślepo dźwięków, wdziera się do utworu chaos), to trzeba przyznać, że muzyk całkiem dobrze prezentuje się zarówno w tej suicie jak i na całym wydawnictwie. W niektórych fragmentach można też odnaleźć wpływy muzyki klasycznej, a to za sprawą użycia gitary akustycznej, której partia łudząco kojarzy się z solowymi dokonaniami Steve’a Hacketta. Dużo dobrego można również powiedzieć o solowych poczynaniach gitarzysty, którego bardzo przyjemnie się słucha. Ale niestety są też i słabsze strony suity. Przede wszystkim brakuje jej spójności, jednolitych motywów, które łączyłyby ją w jednolitą całość. Momentami siada tempo, a chyba najbardziej przeszkadza mi maniera wokalna Leonardo Zambianco. Szkoda, że jego partie, śpiewane w wysokim rejestrze, jak również chórki nie zostały w pełni dopracowane. Cóż…może następnym razem. Powyższe uwagi odnoszą się również do kolejnych utworów (choć już nieco krótszych ok. dziewięć minut), stanowiących dalszą od strony stylistycznej kontynuację otwierającej kompozycji. Nadal mamy zestawienie melancholijnych, nastrojowych  brzmień z bardziej energetycznymi odcinkami. Dla urozmaicenia w wieńczącym płytę delikatnym Fogueira wprowadzone są różne odgłosy  (radia, stóp, psów, wiatru), kojarzące się z albumem The Wall Pink Floyd, a nad całością unosi się muzyka Vangelisa, tworząc sakralne wyciszenie…

Poszczególni muzycy na Spirals of Time nie zaskoczą nas ani kunsztem wykonawczym, ani oryginalnymi strukturami harmonicznymi. Nie są wirtuozami, ale pomimo tego, udało im się stworzyć interesującą muzykę, skierowaną przede wszystkim do wielbicieli progresywnych brzmień minionej epoki.

 

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku