Jest. Wreszcie jest. Oczekiwanie dobiegło końca. Choć tak naprawdę uważni słuchacze audycji MLWZ doskonale znają już zawartość tego krążka. Galahad cieszy się w naszym kraju zasłużoną popularnością. Nic dziwnego więc, że po dwóch bardzo ciepło przyjętych albumach wydanych w 2012 roku („Battle Scars” oraz „Beyond The Realms Of Euphoria”) fani z utęsknieniem wypatrują kolejnych wydawnictw zespołu. Mam dla nich dobrą wiadomość. Ten rok przyniesie serię EP-ek (prawdopodobnie będzie ich w sumie aż 4), na których Stu Nicholson i jego koledzy przyniosą swoim sympatykom mnóstwo muzycznych rarytasów i niespodzianek. Jeżeli wszystkie będą tak udane jak pierwsza w serii EP „Seize The Day”, to 2014 może być naprawdę rokiem grupy Galahad.
Niby to tylko EP-ka, a trwa… prawie 43 minuty. Już sam ten fakt może cieszyć. Ale najbardziej cieszy program tego wydawnictwa. Jego zawartość to trzy pary utworów. Ale po kolei... Utwór nr 1 - „Seize The Day” został skrócony, wyedytowany, zremiksowany (przez Karla Grooma) i skrojony do zgrabnych singlowych rozmiarów (4 minuty). Ze swoim transowym beatem ma szanse stać się prawdziwym hitem list przebojów. Tym bardziej, że będzie osiągalny w formie cyfrowego downloadu we wszystkich największych internetowych sklepach typu I-Tunes, CD Baby, Amazon etc. Dla kontrastu zaraz po nim, zamieszczono na tym wydawnictwie pełną, zdecydowanie bardziej rozbudowaną albumową wersję tego nagrania.
Druga para to zaaranżowany na nowo i wydłużony o jedną zwrotkę jeden z najstarszych utworów Galahadu, „21st Century Painted Lady”. To całkowicie nowe spojrzenie na nagranie, które znamy z pamiętnego „zielonego” albumu „In The Moment Of Complete Madness”. Jego dopełnieniem jest na tej EP-ce wersja instrumentalna z gościnnym udziałem grającego na gitarze akustycznej Karla Grooma, a także basisty Raya Keystone’a (warto dodać, że w pozostałych nagraniach słyszymy nieżyjącego basistę Neila Peppera). Cudeńko!
I wreszcie trzecia para utworów: nowa wersja utworu „Bug Eye” w nowej, dość istotnie zmienionej aranżacji, z kilkoma zaskakującymi pomysłami (m.in. męskie chóry!). Wersja w sumie dość kontrowersyjna i skrócona do niespełna 9 minut. Nie oceniajmy, który wariant „Bug Eye” jest lepszy – ten z 1998 czy 2014 roku? Nowa wersja jest po prostu… inna. I poprzestańmy na tym. Tym bardziej, że na samym końcu EP-ki znajdujemy koncertową wersję tej kompozycji w pełnej, oryginalnej aranżacji. Brzmi ona równie fascynująco, co studyjny pierwowzór…
Pierwsza z galahadowych EP-ek jest już w naszych rękach. Jest się czym cieszyć, jest czego słuchać. Jest też na co czekać. Za kilka miesięcy Galahad zaskoczy nas kolejnym małym srebrnym krążkiem…