Sarcasme - Mirage

Artur Chachlowski

ImageZaledwie przed kilkoma dniami pisząc o płycie grupy Lazuli, wspomniałem o pewnych stereotypach związanych z jakością muzycznych produkcji młodych francuskich zespołów specjalizujących się w szeroko rozumianej muzyce progresywnej. Stawiający swe pierwsze kroki na muzycznej scenie zespół Sarcasme jest najlepszym przykładem zjawiska, o którym wtedy wspomniałem. Niby wszystko, co powinno być w muzyce na debiutanckiej płycie tego zespołu jest, niby nic nie można zarzucić umiejętnościom muzyków go tworzących, niby ich pomysły trudno uznać za sztampowe, ale mimo to, czegoś w produkcjach Sarcasme najwyraźniej brakuje. Nie wiem czy jest to kwestia tego, że grupę tworzą młodzi i jeszcze niebyt doświadczeni muzycy, czy może raczej pewnego rodzaju francuskiej odrębności w podejściu do prog rockowej muzyki? W każdym razie mam przeczucie, że z punktu widzenia fana czystej odmiany progresywnego rocka muzyka, którą słyszymy na płycie „Mirage” nie ma zbyt wielkich szans, by zaistnieć w świadomości sympatyków tego gatunku.

A przecież patrząc obiektywnie na grupę Sarcasme, to wcale nie gra ona źle. Generalny wydźwięk albumu „Mirage” jest taki, że wypełnia go raczej spokojna i zrelaksowana muzyka. Zespół (David Thomas (śpiew, gitara, klarnet), Guillaume Thomas (g), Marlene Bouchisse (flet, klawisze), Julien Guerry (bg), Romain Moreira Silva (perkusja)) gra w sposób bardzo akustyczny, pojedyncze dźwięki grane na gitarach, basie, a przede wszystkim na fletach i klarnecie brzmią bardzo przejrzyście i wyraziście. Wyraźnie słychać, że wzorem dla muzyki Sarcasme jest twórczość tak znanych wykonawców, jak Gentle Giant i Jethro Tull, w muzyce tej grupy słychać też pewne elementy zaczerpnięte z gilmourowskiego Pink Floyd, szczególnie łatwe do wyłapania jest to w przepuszczonej przez vocoder wokalizie w „Un instant de pose”. Widać też wyraźnie, że zespół ma pewien klarowny pomysł na całą płytę. Rozpoczyna ją nagranie, „Tempete”, a zamyka spinająca całość niczym klamra kompozycja „Clair-obscur” z niemal identyczną linią melodyczną. Pomiędzy tymi utworami również dzieje się wiele dobrego. Ale ciągle daleko tej muzyce do pierwszej ligi progresywnego gatunku.

Generalnie rzecz biorąc, debiutanckiego wydawnictwa grupy Sarcasme nie można uznać za nieudane. Ale niewątpliwie nie rzuca też ono na kolana. Wydaje mi się, że najsłabszym ogniwem w zespole są wokale. Do warstwy instrumentalnej, która często zawiera długie pseudoimprowizowane fragmenty mające cechy muzyki psychodelicznej, nie można właściwie mieć większych zastrzeżeń. Myślę jednak, że właśnie w dziale z wokalami można byłoby jednak sporo poprawić. Album niewątpliwie zyskałby też na wartości, gdyby zespół popracował nad melodyką swoich utworów.

Podsumowując jednym zdaniem: nie jest to zły i niegodny zainteresowania album, niemniej brak mu pewnego błysku, który pozwoliłby grupie Sarcasme zapaść na dłużej w pamięci licznej rzeszy sympatyków prog rockowej muzyki.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok